Eric Vuillard – „Porządek dnia” – recenzja i ocena
Eric Vuillard – „Porządek dnia” – recenzja i ocena
Recenzowana książka, wydana po raz pierwszy w 2017 roku, została uhonorowana Nagrodą Goncourtów, doczekała się do tej pory 40 przekładów i została sprzedana w nakładzie 500 000 egzemplarzy. Porządek dnia stanowi literacki opis wybranych przez autora, spotkań i wydarzeń, które utorowały Niemcom drogę do rozpoczęcia II wojny światowej. Jest to wciąż aktualna opowieść o pochodzie zła, które niepowstrzymywane szybko rośnie i wobec braku reakcji staje się niemożliwe do zatrzymania.
Praca francuskiego pisarza siłą rzeczy musi być odczytywana jako memento dla współczesnych wydarzeń. Tekst, jako ostrzeżenie przed agresywną polityką, lekceważeniem prawa i katastrofalnym skutkiem ustępstw, niejako koresponduje ze słowami Hajle Syllasje wypowiedzianymi na forum Ligi Narodów w czerwcu 1936 roku.
Etiopski cesarz mówił wówczas o moralności międzynarodowej i podkreślał, że wielkie mocarstwa, które dały gwarancję wspólnego bezpieczeństwa, powinny być zdecydowane do podjęcia niezbędnych kroków dla obrony suwerenności małych narodów, zdolne do odpowiedzi na inwazję i powstrzymania najeźdźców: „To nie Pakt Ligi Narodów jest winien, to narodom świata brakuje zdecydowania”. W podobnym duchu utrzymane było przemówienie Mariana Turskiego podczas obchodów 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz: „Jedenaste przykazanie: nie bądź obojętny, bo jeżeli nie, to się nawet nie obejrzycie jak na was, jak na waszych potomków, jakieś Auschwitz nagle spadnie z nieba” (2020 rok). To właśnie obojętność i brak zdecydowania doprowadziły do hekatomby w latach 1939–1945.
Vuillard pisze o politycznej moralności, a jego opowieść klamrowana jest rozdziałami dotyczącymi wsparcia udzielonego Hitlerowi przez wielki przemysł – firmy Bayer, Opel, Siemens, Allianz i inne. Najobszerniejsza część pracy dotyczy niemieckiej polityki wobec Austrii, którą pisarz określił mianem „obłudnej, będącą mieszaniną zamachów, szantażu i kusicielskiego uroku”. Wśród kluczowych wydarzeń wymienił przede wszystkim wizytę kanclerza Schuschnigga u Hitlera 12 lutego 1938 roku. Austriacki polityk miał nadzieję omówić bieżące sprawy jak równy z równym. Okazało się jednak, że został potraktowany z góry i zbesztany przez wodza Trzeciej Rzeszy, który przedstawił mu ultimatum i groził inwazją zbrojną. Autor zauważa, że „wielkie katastrofy nadchodzą często drobnymi kroczkami”, analizuje kolejne kroki towarzyszące niemieckim żądaniom i wydaje się w dużej mierze obciążać winą Schuschnigga: dyktatora, który rządził wcześniej żelazną ręką, a w momencie decydującej próby „zwraca się w stronę Niemiec i z rumieńcem na twarzy, z wilgotnymi oczyma, zdławionym głosem wypowiada słabe tak”.
Ustąpił i okazał słabość. W pamiętniku natomiast zapisze: „Cóż! Nie można było zrobić nic innego”. Czy aby jednak na pewno, w obliczu ultimatum, nie można było podjąć innej decyzji, aby powstrzymać Hitlera i tym samym nie dopuścić do eskalacji konfliktu na Starym Kontynencie?
Niewątpliwie największym walorem Porządku dnia jest podanie wiedzy w sposób niezwykle przystępny i popularny. Praca została napisana świetnym piórem (niewątpliwa w tym zasługa dobrego przekładu) i dotyka historii „niedającej spokoju”. Warto jednak podkreślić, że wszystkie przedstawione „sceny” są powszechnie znane.
Autor de facto nie odkrywa nowych faktów, dodatkowo jest subiektywny w ocenie wydarzeń. Choć wydaje się, że książka nie zasłużyła na aż tak entuzjastyczne oceny, jak te prezentowane przez wydawcę na tylnej stronie okładki, to mimo wszystko, z uwagi na styl, zwięzłość i tematykę, jej lektura będzie dużą przyjemnością nie tylko dla osób zainteresowanych historią II wojny światowej.