Eric Burns – „Rok 1920. Zwiastun szalonej dekady” – recenzja i ocena
Eric Burns, amerykański pisarz i dziennikarz, ma już na swoim koncie sporo książek. Do najbardziej znany należą The Spirits of America: A Social History of Alcohol oraz The Smoke of the Gods: A Social History of Tobacco. Obie te pozycje poświęcone społecznej historii używek nagradzane były m.in. prestiżowym wyróżnieniem Amerykańskiego Stowarzyszenia Bibliotekarzy. Tym razem nakładem Czytelnika otrzymujemy tłumaczenie dzieła 1920. The Year that Made the Decade Roar, pod bardziej zrozumiałym dla polskiego czytelnika tytułem Rok 1920. Zwiastun szalonej dekady. To rzecz świeża: jej premiera na rynku amerykańskim miała miejsce nieco ponad dwa lata temu.
„Rok 1920. Zwiastun szalonej dekady” - nowoczesność nieokiełznana
Pojedyncze wydarzenia roku 1920 i ich główni bohaterowie stanowią punkt wyjścia dla nakreślenia złożonego krajobrazu – politycznego, społecznego i kulturalnego – Stanów Zjednoczonych u progu lat 20. Mekkę emigrantów z całego świata obserwujemy jako laboratorium cywilizacyjnego modelu, którym w kolejnych dekadach zachłysnął się cały świat. American Dream jest jednak dla Burnsa mitem wymagającym daleko idącej rewizji. Stąd też wiele miejsca poświęca on ciemnym stronom amerykańskiej rzeczywistości: dramatycznym nierównościom społecznym, zawodzącym instytucjom demokratycznym czy strukturalnemu wykluczeniu. Obraz całościowy, choć krytyczny, pozostaje jednak wyważony. Rok 1920 jest pozycją skłaniającą do refleksji, ale nie politycznym manifestem.
Opowieść zaczyna się 16 września 1920 roku na Wall Street, bowiem to właśnie wtedy Ameryka doświadczyła pierwszego bombowego zamachu terrorystycznego o tak ogromnej skali. Początki nowoczesnego terroryzmu, próby jego zwalczania oraz towarzyszące mu skomplikowane uwarunkowania polityczne to jeden z wątków całej książki. Innym – niezmiernie interesującym – jest ewolucja amerykańskiego systemu politycznego i społecznego. Burns wskazuje, że to właśnie w początku lat 20. mamy do czynienia z wykształceniem się na dobre instytucji politycznego lobbingu. Uznaje ją za objaw politycznej korupcji i odchodzenia od demokracji ku plutokracji.
Zmiany systemowe w USA są zresztą ujęte znacznie szerzej. Wstrząsające wrażenie robią koszty społeczne industrializacji podawane przez Burnsa. Nową przemysłową arystokrację określa on mianem baronów-rabusiów, a w pracownikach hut, fabryk czy kopalni widzi współczesnych poddanych. Biorąc pod uwagę upośledzenie ekonomiczne rzesz amerykańskich obywateli, pozbawionych jakichkolwiek możliwości awansu społecznego, ich partycypacja w systemie politycznym okazuje się iluzją. Ogromne pragnienie zmiany swojego statusu widać w jednym z niezwykłych wydarzeń roku 1920: krachu systemu Ponziego. Ta piramida finansowa stworzona przez emigranta z Włoch, stała się na kilka miesięcy ogromną nadzieją dla tysięcy Amerykanów, po to tylko, by okazać się gigantycznym oszustwem.
„Rok 1920. Zwiastun szalonej dekady” - fundamenty systemu
Wisienką na torcie niekorzystnych zmian politycznych roku 1920 było zwycięstwo w wyborach prezydenckich Warrena Hardinga. Burns charakteryzuje go jako mistrza zagrywek PR-owych, ale polityka niezdolnego do kierowania ogromnym krajem. Dowodem na to bezprecedensowa skala krętactw i oburzających afer, które stały się udziałem prominentnych członków jego administracji. A tymczasem, zwycięstwu Hardinga towarzyszyła inna epokowa zmiana. Po ogłoszeniu wyników, zwycięzca wyborczego wyścigu jako pierwszy w dziejach wygłosił przemówienie radiowe. Bezprecedensowy rozwój stacji radiowych – do końca lat 30. Ameryka została niemal w całości zradiofonizowana – ma swoje korzenie właśnie w roku 1920. Wynalazek ten błyskawicznie zaadaptowano na innych kontynentach, trwale zmieniając sposób przekazywania informacji i kładąc fundament pod nowoczesne media.
Wiele miejsca Burns poświęca zmianom obyczajowym. Ich symboliczną manifestacją było uchwalenie dwóch poprawek do Konstytucji. Pierwsza z nich wprowadzała prohibicję, a druga przyznała kobietom prawa wyborcze w ogólnokrajowej skali. Trudności z jakimi spotkało się upodmiotowienie polityczne kobiet budzą z dzisiejszego punktu widzenia ogromne zdziwienie, jednak sam fakt pozostaje niekwestionowany i oceniany jest jednoznacznie pozytywnie. Inaczej jest w przypadku prohibicji.
Zakaz wyrobu i sprzedaży alkoholu stał się pożywką dla działalności przestępczej w ogólnokrajowej skali – stąd wzięła się potęga wielu zbrodniczych gangów. Nadszarpnięty został prestiż prawa, bowiem konstytucyjny zakaz był powszechnie łamany, również przez członków najwyższych władz. W końcu, wielu Amerykanów zapłaciło życiem za picie nielegalnego alkoholu z pokątnych źródeł. Jednocześnie jednak wieloletnie statystyki pokazują, że wprowadzenie prohibicji rzeczywiście znacząco ograniczyło konsumpcję alkoholu. Poprzez to zaś, jak wolno sądzić, choćby skalę patologii społecznych. Gdy w 1933 poprawka „prohibicyjna” została uchylona, stało się tak przede wszystkim z powodów ekonomicznych, nie moralnych. Bilans prohibicji pozostaje zatem niejednoznaczny.
„Rok 1920. Zwiastun szalonej dekady” - nowe obyczaje
Zmian obyczajowych i społecznych analizowanych przez Burnsa jest znacznie więcej. Rok 1920 to chwila w której wybuchł jazz, a ogromną karierę zaczął cesarz tej muzyki Louis Armstrong. To także moment w którym rozpoczyna się zjawisko szersze, zwane „renesansem Harlemu”, stanowiące jeden w pierwszych, ale niezmiernie istotnych kroków na drodze do emancypacji ludności murzyńskiej w USA. W końcu, lata 20. rozpoczynają na dobre emancypację kobiecej seksualności, czego objawem były amerykańskie dansingi wypełnione „chłopczycami”, mającymi za nic obyczajowe wymogi sprzed I wojny światowej. Do lamusa odeszły gorsety i kreacje skrupulatnie zasłaniające całe ciała. Ich miejsce zajęły wyzywające stroje, noszone przez kobiety bezpruderyjnie palące papierosy, pijące alkohol i domagające się seksualnego równouprawnienia. Wcześniej – nie do pomyślenia!
Mimo wszystko, nowoczesność nie okazała się tak wspaniała, jak mogło się to wydawać w 1920. „Stracone pokolenie”, pisarze którzy zawładnęli wyobraźnią masową dwudziestolecia, zatracili się w hedonizmie, czego najlepszym dowodem tragiczny życiorys Francisa Scotta Fitzgeralda, najbardziej znanego z nich. Radio umasowiło informacje, ale spłaszczyło je i uczyniło instrumentem oddziaływania na emocje. Już niebawem największym beneficjentem tego wynalazku stała się propaganda reżimów totalitarnych. Piramidy finansowe stały się codziennością, zwłaszcza tam, gdzie istnieje wielka potrzeba poprawienia swojego bytu nawet poprzez działania nieracjonalne. A dzika zabawa – będąca symbolem lat 20. – w znacznej mierze stanowiła próbę zagłuszenia dezorientacji, wywołanej rozpadem tradycyjnego świata. Czy nie są to zjawiska które – toutes proportions gardées – widać i w naszej współczesności? W ten sposób książka o roku 1920 okazuje się niezwykle aktualna. Bardziej niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
*
Wywody Burnsa są niezmiernie interesujące, tym bardziej że o Ameryce tamtych czasów nie pisze się w Polsce wiele. Barwny język, plastyczne opisy, wielowątkowa narracja – to na pewno wielkie zalety jego książki. Wyraźnie trzeba jednak podkreślić, że jest to pozycja lekka, dziennikarska, bez pretensji badawczych. Szkoda może, że sam autor nie zaznaczył tego bardziej wyraźnie (dopiero w [Podziękowaniach]), tym bardziej że niektóre rozdziały opierają się w całości na ustaleniach innych autorów, m.in. Beverly Gage. Inną cechą pisarstwa autora – dla mnie dość kłopotliwą – jest chętne przywoływanie cytatów z jego własnych książek. Obok tego, słabością książki jest brak ilustracji. To zakrawa wręcz na paradoks w sytuacji, gdy książka traktuje o coraz bardziej obrazkowej nowoczesności.
Dla jednych Burns będzie początkiem bardziej pogłębionych lektur (jak np. „Ludowa Historia Stanów Zjednoczonych” Howarda Zinna), dla innych – przelotnym spotkaniem z barwną opowieścią o Ameryce sprzed stu lat. Tak czy inaczej, warto po niego sięgnąć.