Emmanuel de Las Cases – „Memoriał ze św. Heleny (tom I)” – recenzja i ocena
Sam redaktor recenzowanej przeze mnie książki, Mariusz Olczak, wskazał na uderzające podobieństwo między uwięzieniem Napoleona tysiące kilometrów od starego świata a... współczesnymi programami telewizyjnymi w rodzaju „Big Brothera”. Napoleona także podglądano przez dziurkę od klucza, dyskutowano o każdym jego kroku i słowie, a nawet samopoczuciu w pochmurne poranki. Tyle tylko że wówczas nie istniały jeszcze telewizja, radio ani satelitarne relacje na żywo. Ich rolę spełniały wspomnienia spisywane przez osoby, które miały okazję towarzyszyć Napoleonowi jeszcze na Elbie podczas jego słynnych 100 dni lub (tu już mowa o zaledwie garstce adiutantów) na św. Helenie. Takich relacji wydano na przestrzeni XIX wieku dziesiątki i zdobywały one różną popularność. Prawdziwym fenomenem okazał się „Memoriał ze św. Heleny” autorstwa francuskiego hrabiego Emanuela de Las Casesa. I to fenomenem, który wręcz trudno zrozumieć.
Bestseller sprzed 200 lat
Las Cases nie wsławił się jako ważna postać epoki napoleońskiej. W istocie rozgłos zyskał głównie dzięki „Memoriałowi”. Towarzyszył on Napoleonowi na świętej Helenie, ale jedynie przez 15 miesięcy, przez co jego zapiski obejmują zaledwie część z długiego pobytu Napoleona na wyspie, odległej od Europy o dwa miesiące żeglugi. Nie opisują natomiast już kolejnych pięciu lat życia cesarza Francuzów, ani jego śmierci.
„Memoriał” nie był pierwszą z książek wydanych przez towarzyszy Napoleona ze św. Heleny. Wcześniej swoje relację drukiem ogłosili m.in. William Warden i Barry Edward O'Meara. Wydawałoby się, że w świetle powyższych faktów praca Las Casesa opublikowana w 8 tomach w 1823 roku nie miała większych szans na sukces. A jednak, stała się ona najpopularniejszą relacją ze św. Heleny i jedną z najpoczytniejszych książek pierwszej połowy XIX wieku. Ukazała się w niezliczonych wydaniach w wielu krajach, a autorowi przyniosła sławę i majątek. Być może przyczyną był fakt, że Las Cases był Francuzem, przez co wzbudzał większe zaufanie u czytelników niż np. zagraniczni lekarze cesarza, również wydający swoje wspomnienia. A może to niepełność relacji okazała się plusem – autor przedstawił Napoleona jeszcze w pełni sił i w dobrym zdrowiu.
Monumentalny pamiętnik z 15 miesięcy
„Memoriał” ukazał się w Polsce już w XIX wieku, ale dzisiaj, paradoksalnie, jest źródłem raczej słabo znanym, przynajmniej poza gronem napoleonistów. Jego nową edycję przygotowało gdańskie wydawnictwo Finna. Dotąd ukazał się pierwszy z dwóch tomów i już on sam pokazuje, z jak monumentalnym dziełem mamy do czynienia. Liczy ponad 600 stron, a zapowiadana długość drugiego tomu ma być podobna. Razem 1200 stron relacji z zaledwie 15 miesięcy pobytu na św. Helenie!
Książkę otwiera szeroki wstęp Mariusza Olczaka, w którym przedstawia on postać Las Casesa, a także osoby i prace innych towarzyszy Napoleona na wygnaniu. Następnie rozpoczyna się właściwa relacja. Las Cases najpierw opowiada o sobie, po czym przechodzi do właściwych wspomnień. Wydarzenia opisuje dzień po dniu, poczynając od 20 czerwca 1815 roku – kiedy to na dwa dni po klęsce Napoleona pod Waterloo „spontanicznie ofiarował mu swoje usługi”. Relacja jest uderzająco szczegółowa. Las Cases opisuje wypowiedzi i najdrobniejsze zachowania Napoleona. Nawet jego samopoczucie i złe humory. Widać, że Napoleon celowo ma odgrywać rolę autorytetu dla czytelników – autor skrzętnie zapisuje jego opinie na temat bieżącej polityki, edukacji młodych Francuzów czy nawet sukcesów Mahometa w podboju świata 1200 lat wcześniej. Napoleon w „Memoriale” to wciąż wielki wódz, a nie zgnębiony chorobą, pogrążony w depresji megaloman, jaka to postać wyłania się z wielu późniejszych relacji.
Pierwszy tom kończy się na 30 kwietnia 1816 roku. Las Cases przebywał na św. Helenie do listopada tego roku, kiedy został aresztowany i deportowany przez zarządcę wyspy Hudsona Lowe'a.
O plusach, minusach i tym, jak zmieniły się potrzeby czytelników...
W relacji bardzo wiele jest wtrętów. Autor obok pamiętnikarskich zapisków prezentuje opisy wcześniejszych wydarzeń z życia Napoleona, przede wszystkim z czasów kampanii włoskiej. Relację czyta się przyjemnie, co jest niewątpliwie znaczącą zasługą tłumacza a także wydawnictwa (książka jest bardzo starannie zredagowana i skorygowana). Przy tym upodobania czytelnicze człowieka XXI wieku są jednak nieco inne niż czytelnika w XIX stuleciu. Książka dla przeciętnego odbiorcy okaże się niewątpliwie zbyt długa i zbyt szczegółowa. To zdecydowanie pozycja dla zagorzałych napoleonistów, choć i oni pewnie nie będą jej czytać w całości, od deski do deski. Niestety wydawca nie załączył szerszego spisu treści lub indeksu, które pozwalałyby łatwo wyszukiwać w książce relacje z konkretnych dni lub na konkretne tematy. To jeden z trzech mankamentów edycji, które rzuciły mi się w oczy. Drugim są przypisy. Jest ich bardzo wiele i widać, że redaktor naukowy starał się wyjaśnić wszystkie mogące budzić wątpliwości fragmenty. I za to należą mu się brawa. Niestety przypisy redaktora zostały pomieszane z przypisami samego autora, co niekiedy sprawia, że trudno jest poznać, czy dany przypis to komentarz hrabiego Las Casesa, czy też pana Olczaka...
Trzeci mankament także dotyczy komentarza naukowego. „Memoriał” to źródło uznawane za nie w pełni wiarygodne, zawierające wiele konfabulacji i silnie akcentowanych opinii autora. Niestety znajduje to słabe odbicie w komentarzu naukowym, przez co czytelnik może zostać wprowadzony w błąd w miejscach, gdzie relacja niekoniecznie odpowiada historycznej rzeczywistości.
Te niedociągnięcia nie zmieniają faktu, że „Memoriał ze św. Heleny” to przede wszystkim cenne źródło, które zostało dobrze przetłumaczone i bardzo starannie wydane. Jako takie może przydać się hobbystom do lektury we fragmentach, ale także naukowcom zajmującym się profesjonalnie postacią Napoleona.
Korektę przeprowadziła: Joanna Łagoda