Elżbieta Cherezińska – „Niewidzialna korona” – recenzja i ocena
Przeczytaj wywiad z autorką
Fabularny początek powieści ma miejsce bezpośrednio po zakończeniu Korony śniegu i krwi. Drugi tom dotyczy dziesięciolecia 1296–1306 i przybliża walkę o spuściznę po Przemyśle II. W aspekcie „historyczności” dzieła autorska licentia poetica nie daje o sobie często znać, co jest istotne, bo to właśnie historia jest tu osią kompozycyjną – jej podporządkowane są wydarzenia, w jej ramach mieszczą się charakterystyki bohaterów. Cherezińska stara się biegu wydarzeń nie zmieniać, jedynie niekiedy go ubarwia, natomiast istniejące w materiale źródłowym luki wypełnia na tyle umiejętnie, że opowieść wydaje się spójna i przekonująca. Trzyma się przy tym raczej interpretacji stereotypowych, jako bardziej atrakcyjnych powieściowo. Np. „okupacja” przemyślidzka w Polsce jest oceniana jednoznacznie negatywnie, a nie jest – jak podkreśla profesor Tomasz Jurek – powiewem świeżości w polskiej administracji oraz udaną próbą zjednoczenia kraju.
Poprzednia powieść ukazywała okres około pięćdziesięcioletni, co w praktyce sprawiało podczas lektury wrażenie obcowania z „ożywionym” podręcznikiem do historii – autorka przerzucała pomosty pomiędzy ważnymi wydarzeniami, na których to pomostach umieszczała sceny uzupełniające. Dla jednych była to duża wada powieści, dla innych – w tym dla mnie – spora zaleta. W Niewidzialnej koronie mamy do czynienia z sytuacją nieco inną – akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni dziesięciu lat, od śmierci Przemysła II do zdobycia Krakowa przez powracającego z wygnania Łokietka. Skutkuje to nie tylko uszczegółowieniem wydarzeń, ale też wprowadzeniem większej ilości bohaterów i rozwinięciem dotyczących ich wątków. Mamy też do czynienia z rozbudowaniem partii fantastycznych związanych ze Starszą Krwią i częściej zaglądamy na dwory państw ościennych (Czechy, Brandenburgia, Krzyżacy, a nawet papiestwo). Niektóre z wątków ubarwiają i rozbudowują świat przedstawiony, inne zdają się być dodane na siłę. Np. epizody „krzyżackie” potraktowane są stereotypowo (przedstawione w jednoznacznie negatywnym świetle) i nie budzą żadnych emocji. Narracja powieści jest jednak wartka, rozdziały są krótkie, dzięki czemu powieść nie nuży i podtrzymuje uwagę czytelnika.
Autorka w dużo większym stopniu niż w poprzednim tomie przygląda się bohaterom niepolskim (Przemyślidzi, Askańczycy, Krzyżacy), kierując szczególną uwagę na postaci negatywne (np. Wacław II, Jan Muskata) i trzeba przyznać, że ich portrety są godne uwagi. Poszukiwacze poprawności historycznej mogą przy tym utyskiwać na nadmierne kategoryzowanie charakterów, ale nie zapominajmy, że to powieść, nie podręcznik. Wyróżniają się wyraźne postaci kobiece, w tym przede wszystkim Rikissa, córka Przemysła II, czy Elżbieta, wdowa po księciu Henryku Brzuchatym.
Cherezińska stara się nie wskazywać wyraźnie żadnego głównego bohatera, choć wyczuwa się, że jest nim książę Władysław Łokietek. Jest to postać raczej niejednoznaczna, poprowadzona w sposób dosyć ciekawy, a podejmowane przez niego decyzje wagi państwowej są motywowane interesująco i niekiedy przewrotnie. Jednak Łokietek, mimo że skonstruowany konsekwentnie (może poza zgrzytem w postaci nie do końca wiarygodnej przemiany), nie angażuje czytelnika emocjonalnie – wobec jego dziejów pozostajemy obojętni. Może wynikać to z faktu, że losy Łokietka mniej pozostawiły autorce miejsca na twórcze uzupełnienie.
Powieść ma od swojej poprzedniczki poważniejszy charakter. Nie dostrzeżemy tu na poły baśniowych, na poły humorystycznych opisów fantastycznych. Po części może być to uzasadnione zmianą charakteru opowieści, wynikającą z okoliczności dziejowych, po części może być odpowiedzią na krytyczne opinie, które zarzucały autorce językową i opisową niefrasobliwość. Język jest przystępny i choć nie sprawia wrażenia tak bardzo współczesnego jak w Koronie śniegu i krwi, nie ma tu śladów archaizowania. Niestety, raz jeden pojawia się sformułowanie, które trudno znieść i wybaczyć. Jedna z bohaterek, wskutek zażycia bielunia, przechodzi w stan halucynacyjnego upojenia, co kwituje słowami: „Ale jazda”2. Uderzył mnie też opis wyglądu Ottona ze Strzałą niemal identyczny jak charakterystyka Tywina Lannistera z sagi Pieśń Lodu i Ognia G. R. R. Martina. Trzeba zarazem uczciwie przyznać, że w Niewidzialnej koronie nawiązania do amerykańskiego cyklu są już mniej nachalne (choć Władysław jest wciąż konsekwentnie nazywany Karłem).
Zobacz też:
Irytować mogą dość często powtarzające się te same zdania i wyrażenia po węgiersku. Może nie raziłyby tak bardzo, gdyby nie fakt, że poza paroma zdaniami po niemiecku mamy do czynienia wyłącznie ze wstawkami węgierskimi. Bohaterowie odwiedzają Rzym, rozmawiają ze Słowakami, młodej Rikissie zdarza się mówić po szwedzku – języków tych na kartach powieści nie uświadczymy.
Korekta powieści przeprowadzona jest dość dobrze. Gdzieniegdzie brakuje przecinków, występuje parę literówek, raz linię łamie niepotrzebny akapit. Niestety napotykamy również bardzo częsty dziś błąd i zamiast „odnośnie do czegoś” w tekście znajdujemy „odnośnie czegoś”.
Autorka utrzymuje, że powieści wchodzące w skład cyklu można czytać osobno. O ile pierwszy tom faktycznie można czytać jako autonomiczną powieść, o tyle nie polecam traktować jako standalone recenzowanej tu części drugiej. Zabrakłoby charakterystyk niektórych postaci (a więc i argumentów motywujących ich czyny), przez co stałyby się one nieprzekonujące. Trudniej byłoby też zrozumieć niektóre wydarzenia. Co więcej, akcja nie ma wyraźnego zakończenia, chyba że za taką traktować by koniec wątków przemyślidzkich.
Powieść tę czyta się dobrze, zdarzają się momenty trzymające w napięciu, na uwagę zasługują niektóre pomysły w kreacji postaci. Jej największą siłą i zaletą jest… po prostu historia Polski. Stąd też wynika dydaktyczny charakter powieści – pozwala jakby „przy okazji” zapoznać się i przyswoić nieco zawiłe i burzliwe wydarzenia znamionujące ten okres w dziejach naszego kraju. Zabrakło być może lekkości i humoru pierwszej części czy też postaci, których losy śledzilibyśmy z większym zaangażowaniem. Książkę tę jednak polecam przeczytać także dlatego, że bądź co bądź naprawdę stanowi powiew świeżości w gatunku powieści historycznej w Polsce.
Redakcja i korekta: Agnieszka Leszkowicz