Dybuk – metafora polsko-żydowskiej pamięci
Wykład Czego chce od nas ten Dybuk? Wiek pamięci i niepamięci odbył się 6 października w ramach cyklu „Dzieje Żydów: stare i nowe pytania”, organizowanego przez Muzeum Historii Żydów Polskich pod patronatem portalu Histmag.org. Ma on na celu prezentowanie najnowszych trendów badawczych związanych z tematyką żydowską, zwłaszcza poprzez zapraszanie uznanych naukowców z Izraela oraz USA.
Tym razem wykładowcą był prof. Michael Steinlauf, profesor historii Uniwersytetu w Filadelfii, dyrektor programu Studiów nad Zagładą i Ludobójstwami tamtejszego Gratz College. Jest on m.in. autorem wydanej również w Polsce książki Bondage to the Dead: Poland and the Memory of the Holocaust (wyd. polskie Pamięć nieprzyswojona. Polska pamięć Zagłady). Zajmuje się badaniami nad literaturą i prasą jidiszową w Polsce, aktualnie pracuje nad biografią Izaak Lejba Pereca, żyjącego w Warszawie jednego z najważniejszych twórców literatury żydowskiej.
Tym razem jednak to nie Perec, a dramaturg Szymon An-ski był bohaterem wykładu prof. Steinlaufa. Urodzony w 1863 roku jako Szlojme Zajnwel Rapoport twórca zasłynął jako autor dramatu Dybuk, czyli na pograniczu dwóch światów, opartego m.in. o prowadzone przez niego przed I wojną światową badania etnograficzne w miasteczkach żydowskich na Kresach Wschodnich. Tekst dramatu powstał już w czasie I wojny światowej, jednak przez długi czas sztuka nie była wystawiana. An-ski zmarł w listopadzie 1920 roku, a na jego pogrzebie aktorzy Trupy Wileńskiej, czyli żydowskiego teatru jidiszowego, zobowiązali się wystawić Dybuka w ciągu miesiąca żałoby po śmierci dramatopisarza.
Spektakl zaprezentowany w Teatrze Elizeum w Warszawie okazał się absolutnym hitem – zdobył sobie ogromną popularność wśród różnych grup żydowskich, był szeroko komentowany w prasie, a także doczekał się tłumaczeń na obce języki i wystawień na całym świecie. W latach 30. Dybuk został wystawiony jako opera, a w 1937 roku Michał Waszyński wyreżyserował film oparty o historię stworzoną przez An-skiego.
Jest to na pierwszy rzut oka klasyczna historia o nieszczęśliwej miłości Lei i Chonena – dwójki młodych zakochanych, którzy chcą być razem. Na wieść o tym, że jego ukochana została zaręczona z innym mężczyzn, Chonen ginie rażony nieziemską siłą. Okazuje się jednak, że pojawia się na weselu Lei i wchodzi w jej ciało jako znany z wierzeń ludowych demon – dybuk. Wściekły kochanek zawładnął ciałem dziewczyny, a próbę wypędzenia go podjął cadyk z Miropola. Udaje mu się to, okazuje się jednak, że los Lei i Chonena był przypieczętowany jeszcze przed urodzeniem umową ich ojców, którzy umówili się na ślub, jeśli urodzą im się dziewczynka i chłopiec. Ostatecznie dybuk Chonena ponownie opanowuje ciało Lei, która umiera, łącząc się z ukochanym w zaświatach.
Michael Steinlaf wyszedł w swojej analizie dramatu An-skiego od pytania: Dlaczego pojęcie „dybuk” nie znaczy nic na Zachodzie, w Polsce ma zaś tak wiele znaczeń?. Zwrócił uwagę na to, że dramat był wyrazicielem specyficznej traumy żydowskiej – tragedii pierwszej wojny światowej i wojny domowej w Rosji, która przeorała świat sztetli na wschodnich ziemiach dawnej Rzeczpospolitej. Żydzi warszawscy podziwiali spektakl Trupy Wileńskiej, gdyż sami byli ofiarami życia miejskiego, w pewnym sensie wykorzenionymi i zagubionymi. Dybuk-demon był, używając określenia Steinlaufa, „agentem rozpadu”, symbolem niepokoju, który trapił Żydów w latach tuż po pierwszej wojnie światowej.
An-ski historią o opętaniu żydowskiej dziewczyny przypominał świat folkloru oraz krajobraz miasteczek z cmentarzami, synagogami i ryneczkami, przepełniony judaistycznym mistycyzmem. Dramatopisarz korzystał tu ze swoich badań etnograficznych, jednocześnie zaś krytykował tradycyjne społeczności, religie instytucjonalną (zarówno ortodoksyjną, jak i chasydzką) czy burżuazję żydowską (ojciec Lei łamie umowę z ojcem Chonena, by wydać ją za jeszcze bogatszego Żyda). W dyskusji po wykładzie zwrócono szczególną uwagę na fakt, że Szymon An-ski był twórcą postępowym i lewicującym, stąd też sztuka była narzędziem krytyki społecznej. Jednocześnie zaś, ukazanie folkloru, tradycji i mistycyzmu trafiało do konserwatywnych warstw społeczności żydowskiej, jakby na złość tym Żydom, którzy chcieli „oświecać” swoich pobratymców. To również dzięki temu kontekstowi Dybuk zdobył sobie taką popularność.
– Dybuki zginęły w Zagładzie, ale wróciły po wojnie – zauważył Steinlauf. Wybitna sztuka powróciła na deski Teatru Żydowskiego w 1957 roku, dużo bardziej amerykańskiego badacza interesowała jednak jej polska recepcja. Osadził ją w kluczowym kontekście najnowszych relacji polsko-żydowskich, czyli dyskusji o wzajemnych stosunkach w czasie drugiej wojny światowej, zapoczątkowanej przez słynny rozliczeniowy esej Jana Błońskiego zatytułowany Biedni Polacy patrzą na getto z 1987 roku. Już rok później Andrzej Wajda na deskach Starego Teatru w Krakowie wystawił Dybuka, przywracając ten tekst polskiej kulturze.
Za najważniejszą z inscenizacji dramatu An-skiego profesor Steinlauf uznał adaptację Krzysztofa Warlikowskiego z 2003 roku, w której główna historia Lei i Chonena połączona jest z opowiadaniem Hanny Krall o Amerykaninie, w którego wstąpił duch jego brata zmarłego w czasie wojny w getcie. Adaptacja Warlikowskiego była prosta w formie i wykorzystywała język transgresji seksualnej, przede wszystkim nie dawała jednak wyraźnej odpowiedzi na pytania, które stawiała. Dybuk w tej wersji pojawiał się w Polsce w kontekście ważnej dyskusji wokół sprawy Jedwabnego.
Gość Muzeum Polin zwracał uwagę na fenomen figury dybuka, obecnego w różnych odniesieniach, ostatnio przede wszystkim w filmie Demon Marcina Wrony. Dybuk jako coś wypieranego, ale powracającego, jest dla Michaela Steinlaufa metaforą polsko-żydowskiej pamięci. Opętanie i egzorcyzmy to elementy wspólnej drogi Polaków i Żydów w dialogu wokół trudnej przeszłości. Profesor w zakończeniu swojego wykładu pytał, czy w obecnych czasach, stojących pod znakiem walki o pamięć, dybuk ponownie pojawi się na scenie wzajemnych stosunków. Zważywszy na prawie stuletni fenomen tej postaci, nie można tego wykluczyć.