Douglas Preston i Lincoln Child – „Stare kości” – recenzja i ocena
Douglas Preston i Lincoln Child – „Stare kości” – recenzja i ocena
Douglas Jerome Preston i Lincoln Child to pracujący wspólnie pisarze, znani głównie z cyklu kryminalno-sensacyjnych powieści, których bohaterem jest inspektor Pendergast. Ich twórczość zalicza się czasem do nurtu technothrillera. Prócz tego Preston zajmuje się literaturą faktu, zaś Child horrorem. „Stare kości” to pierwsza część nowego cyklu autorskiego duetu. Tym razem bohaterką ma być archeolog Nora Kelly, znana już z niektórych książek o przygodach Pendergasta.
Tak naprawdę powieść ma dwie głównie bohaterki i szczerze mówiąc ja pierwszeństwo wśród nich przyznałbym początkującej agentce FBI Corrie Swanson. Śledztwo opisane w książce to pierwsza duża sprawa Corrie. Swanson odmalowana została jako osoba niepokorna, wręcz krnąbrna i mająca w swej przeszłości skomplikowane epizody, które paradoksalnie czynią ją sympatyczniejszą i bliższą czytelnikowi. Choć drogi Swanson i Kelly krzyżują się w toku fabuły, postać archeolożki wydaje się mniej wyrazista, choć może autorzy założyli że czytelnik i tak już ją zna z książek o Pendergaście.
„Stare kości” to typowa powieść kryminalno-sensacyjna, której związek z historią z pozoru wydaje się żaden. Wkrótce jednak okazuje się, że będąca osią fabuły intryga kryminalna wiąże się z tzw. wyprawą Donnera, czyli eskapadą grupy pionierów, którzy spędzili surową zimę 1846/47 w górach Sierra Nevada. Warunki okazały się na tyle ciężkie, że zdesperowani ludzie posuwali się nawet do kanibalizmu. Być może polskiemu czytelnikowi wypadki te są słabo znane, jednak w Ameryce czasem przywołuje się je w literaturze czy kinematografii. Preston i Child traktują zresztą wyprawę Donnera dość instrumentalnie i treści książki nie należy utożsamiać całkowicie z prawdą historyczną, o czym zresztą autorzy uczciwie przestrzegają, zainteresowanych rzeczywistym przebiegiem zdarzeń odsyłając do prac historyków. Ale jaki związek może mieć kanibalizm wśród zdobywców amerykańskiego interioru w XIX w. z współczesnym śledztwem kryminalnym? Otóż okazuje się, że wbrew pozorom sporo, ale z przyczyn oczywistych nie mogę zbyt wielu szczegółów fabuły wyjawić, by nie psuć lektury tym, którzy po książkę sięgną.
Wydawca anonsuje duet Preston & Child jako autorów, w których twórczości wypadki dadzą się wiarygodnie i w naukowy sposób wyjaśnić. Cóż, osobiście mam wątpliwości czy wyjaśnienie zagadki ze „Starych kości” uznałbym za prawdopodobne i przekonujące. Nie jest to jednak wbrew pozorom z mojej strony zarzut. Nie da się ukryć, że mamy do czynienia z pozycją całkowicie rozrywkową. A rozrywki powieść ta potrafi dostarczyć całkiem sporo. Jest sprawnie napisana i dobrze przetłumaczona, nie męczy i daje się czytać z autentyczną przyjemnością.
Jednocześnie nie będę próbował udawać, że mamy do czynienia z literaturą wysokich lotów albo jakimś arcydziełem. Nie jest tak, że kto „Starych kości” nie przeczyta, tego ominą nie wiadomo jakie przeżycia i doznania. Ale jeżeli ktoś spragniony jest lekkiej lektury dostarczającej trochę relaksu i odprężenia, to jest to pozycja w sam raz dla niego. A coraz większymi krokami zbliża się sezon urlopowy, można więc się spodziewać, że zapotrzebowanie na tego typu literaturę będzie rosnąć.
Pozycja ta, co sam na sobie przetestowałem, doskonale sprawdza się też jako lektura w komunikacji miejskiej, umilająca drogę np. do pracy. Sprzyja temu fakt, że rozdziały są bardzo krótkie i można dość często odrywać się od czytania, nie tracąc wątku. Choć też kiedy nie ma takiej potrzeby, to i niespecjalnie pojawia się chęć by się odrywać. A może kogoś lektura „Starych kości” zainspiruje do poważniejszego zainteresowania się wyprawą Donnera i losami pionierów eksplorujących kontynent północnoamerykański?