Donatien Alphonse François de Sade - „Zbrodnie miłości” – recenzja i ocena
Często mówi się o nim jako o najgłośniejszej, najbardziej gorszącej i najbardziej kontrowersyjnej postaci schyłku Ancien Régime'u. Brutalne sceny seksualne, które przedstawiał w swoich powieściach sprawiły, że jego dorobek pisarski wpłynął na język późniejszych pisarzy. Dwukrotnie cudem uniknął kary śmierci, a większość życia spędził na wygnaniu bądź w niewoli (również w zakładzie dla obłąkanych). Stworzył oryginalną koncepcję filozoficzną, zgodnie z którą ludzkim działaniem rządzi popęd seksualny, a światem brutalna, mroczna i bezlitosna natura. Moralność zdaniem de Sade'a jest relatywna, w związku z czym człowiek nie jest zniewolony przez jednoznaczne normy zachowań.
Sławę markiz de Sade zdobył dzięki kilku powieściom, w których przedstawił rzeczywistość seksualnego zaślepienia i wyuzdania. Żadnej z nich nie opublikował pod swoim nazwiskiem, a większość pozostała w rękopisach. Te, które wydrukowano jako dzieła anonimowe, były czytane chyłkiem i stanowiły najlepszy dowód rozpustnego życia francuskich libertynów. Sam de Sade pisał o sobie: „Tak, byłem wolnomyślicielem. Miałem życie erotyczne tak bujne, jak tylko możecie sobie wyobrazić.”
Dwie zbrodnie miłości...
Obok powieści de Sade tworzył także opowiadania. Ich zbór pod tytułem „Zbrodnie miłości” opublikował drukiem pod swoim nazwiskiem. Tutaj zrezygnował jednak z opisów wyuzdanych orgii i chociaż głównym bohaterem wciąż jest ludzka seksualność, to autor przedstawia ją z dystansu. Jest ona niszczycielską (lub wyzwalającą?) siłą, która kieruje bohaterami, ale autor oszczędza czytelnikom „pikantnych”, fizjologicznych szczegółów. Zdaniem specjalistów te opowiadania stanowią „rozwodnioną” wersję zarówno twórczości, poglądów, jak i systemu filozoficznego de Sade'a.
Zbiór nigdy nie został wydany w Polsce w całości. W 1971 roku ukazały się dwa pochodzące z niego opowiadania (Florville i Courval, czyli fatalizm; Eugenia de Franval), wraz z komentarzem redaktora naukowego. Kolejne, trzecie już wydanie tej książki w 2007 roku wypuściła oficyna RYTM.
Pierwsze opowiadanie przedstawia historię kobiety, której los jest igraszką w ręku natury i seksualności. Fabuła nieodparcie przypomina „Króla Edypa”. Drugi utwór to z kolei opowieść o bezwzględnym ojcu, który, jako wolnomyśliciel i ateista, postanowił „wychować” swoją córkę na ideał i... swoją kochankę. W obydwu opowiadaniach podstawową kwestią jest relatywizm zasad moralnych (przez autora nazywanych cnotą). De Sade pozornie staje po stronie chrześcijańskiej moralności, ale jego postawa jako narratora wydaje się nadzwyczaj nieszczera. Zresztą scena finałowa „Eugenii” czy peony o wierze w utworze „Florville i Courval” są wyraźnie przerysowane. Co więcej, główny bohater „Eugenii” to do pewnego stopnia... sam autor.
...i specyficzne ilustracje
Wbrew pozorom opowiadania nie zawierają żadnych scen seksualnych, a wszelkie pikantniejsze szczegóły autor wyciął przed oddaniem książki do druku i do polskiego wydania dodano je tylko dzięki odnalezieniu rękopisów. Dzięki temu pozycję tę można polecić każdemu. Pozwala poznać poglądy i swoistą filozofię de Sade'a, a zarazem nie zawiera opisów brutalnych orgii, które niekoniecznie odpowiadałyby wszystkim czytelnikom.
Przy tym książka zawiera bardzo specyficzne ilustracje. To zbiór rycin, które ozdabiały inną, wydaną anonimowo, powieść de Sade'a. Ta XVIII-wieczna pornografia z punktu widzenia historyka jest ciekawym źródłem, może jednak tworzyć mylne wrażenie o treści książki. Nie ma też co ukrywać, że nie są to obrazki dla dzieci. Wprawdzie z dzisiejszej perspektywy są po części zabawne, w większości jednak nie powstydziliby się ich, jak sądzę, wydawcy Playboya.
Opowiadania serdecznie polecam. Oddają umysłowość niezwykłej i znanej chyba każdemu postaci. Miejscami są przerysowane lub naiwne, ale doskonale dokumentują życie wyższych warstw społecznych końca XVIII wieku i sytuację społeczną, która doprowadziła do rewolucji. Mogą też być ciekawym materiałem do badań z zakresu gender studies i historii religii. Co ciekawe, de Sade stawia te same pytania i wątpliwości, które dzisiaj słychać z ust ateistów i agnostyków.
Osobiście „Zbrodnie miłości” przeczytałem w jeden wieczór. Warto. Szkoda tylko, że RYTM zamiast wydać nieznane dotąd w Polsce opowiadania markiza de Sade ograniczył się do powtórnej publikacji książki wydanej już w latach 70.
Korektę przeprowadziła: Anna Smutkiewicz