Dmitrij Strelnikoff - „Wyspa” - recenzja i ocena

opublikowano: 2010-09-09, 20:01
wszelkie prawa zastrzeżone
Według noty wydawcy to powieść drogi, w której „mężczyzna po raz kolejny patrzy na zdjęcie z wakacji, w którym szuka czegoś, co zatracił w dorosłym życiu”. Mnie – ta genialna powieść rosyjskiego pisarza – przywołała obrazy pamięci z lektury „Zestawu do śmierci” Susan Sontag. Porównania do „Zbrodni i kary” Dostojewskiego są uzasadnione nie tylko ze względu na narodowość Strelnikoffa.
reklama
Dmitrij Strelnikoff
Wyspa
cena:
29,90 zł
Wydawca:
W.A.B.
Rok wydania:
2010
Okładka:
twarda
Liczba stron:
120
ISBN:
978-83-7414-863-4

Tytułowa „wyspa” jest przedziałem nocnego pociągu. Klaustrofobicznym przedziałem sypialnym. Brak w nim powietrza, akcja jest gęsta, powietrze ciężkie, noc bardzo mokra. Sen miesza się z jawą, zdarzenia stają się jeszcze bardziej nieprawdopodobne. Jeśli nawet kategoria prawdy nie jest zawieszona, to na pewno nie funkcjonuje tu korespondencyjna teoria prawdy. Jak w niezwykłej (przytaczanej już) powieści autorki książki o Modrzejewskiej – nie wiadomo, które z wydarzeń zdarzyły się naprawdę. A to nie wydarzenia byle jakie. Tu nie chodzi o to w co ubrana była nasza obecna dziewczyna podczas pierwszej randki. Rzecz idzie o śmierć, obsesyjne pożądanie i ludzkie życie.

To nie jest książka, po lekturze której łatwiej będzie nam rozwiązywać krzyżówki. Niewiele się z niej dowiemy. Nie zabłyśniemy jakąś wiedzą w towarzystwie. O głównym bohaterze czytamy: „mężczyzna”, „fotograf”. Świat autora „Wyspy” jest anonimowy, przez to szalenie depresyjny. Nikt nie przyjdzie nam z pomocą. Każdy człowiek jest samotną wyspą – jak leibnizowskie monady, które nie mają okien.

„Mężczyzna” zwany „Fotografem” jest cynicznym znanym fotografikiem, który osiągnął niezwykły sukces pracując w reklamie (pamiętacie książkę Frédérica Beigbedera „29,99”?). O samym sobie mówi tak: – Swoje pierwsze profesjonalne i naprawdę interesujące portfolio zrobiłem dopiero wtedy, gdy zacząłem jeździć na wojny. Początki były paskudne. Nie spodziewałem się zobaczyć tyle okrucieństwa. Człowiek, który idzie rano do pracy do pracy, kupuje po drodze kanapkę z szynką i pomidorem, nie zastanawia się, że właśnie w tym momencie gdzieś komuś ktoś odrąbuje maczetą głowę. Taka jest natura rzeczy. Inaczej nie dałoby się normalnie żyć. Główny bohater nie robi już zdjęć umierającym w męczarniach żołnierzom, którym pocisk urwał połowę ciała. Kiedyś fotografował to, co lubi. Potem zaczął fotografować to, co lubią inni – czytamy o głównym bohaterze i jego sukcesach w reklamowych agencjach.

Ale na każdym – zdaje się mówić Strelnikoff - z nas ciąży tajemnica, wisi zbrodnia, która czeka na karę. Nie chodzi tu wcale o tak błahe sprawy jak zdradę ideałów dzieciństwa, czy komercja. Rzecz idzie o rzeczy fundamentalne – o zbrodnie pokroju załatwienie Lizawiety siekierą.

Książka Dmitrija Strelnikoffa – znanego już w Polsce pisarza, który opublikował między innymi „Ruski miesiąc” - rzecz niezwykła. Całość dopełnia świetna robota redaktora i grafika. To prawdziwy majstersztyk w każdym calu.

Mam nowego ulubionego rosyjskiego pisarza.

reklama
Komentarze
o autorze
Łukasz Grzesiczak
Łukasz Grzesiczak – rocznik 1981. Absolwent filozofii UJ, próbuje skończyć bohemistykę na UJ. Przygotowuje doktorat o Europie Środkowej w Instytucie Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Pracował jako piarowiec kultury, asystent senatora oraz wydawca on-line w portalu społecznościowym. Czechofil, dziennikarz, recenzent kulturalny – obecnie współpracuje m.in. z tygodnikiem „Przegląd”, czeskim magazynem „Listy”, „Nową Europą Wschodnią”, „Witryną czasopism” i portalem „polis.edu.pl”. Publikował m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Newsweeku”, „GW”, „Dzienniku Zachodnim”, „Twórczości” i „Lampie”. Jego proza ukazywała się na łamach „Pograniczy”. Tłumaczy z języka czeskiego i słowackiego. Uwielbia kawę, domino, Milana Kunderę i The Clash. Bloguje na http://kostelec.blox.pl

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone