Dla chcącego nic trudnego? „Ostatnia wieczerza”, Miedwiediew i Berlusconi [felieton]
Podczas pobytu we Włoszech prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew postanowił sprawić sobie oryginalną pamiątkę. Wizytując kościół Santa Maria delle Grazie w Mediolanie skorzystał z okazji i, wraz z premierem Włoch Silvio Berlusconim, kazał sfotografować się na tle „Ostatniej wieczerzy”, malowidła ściennego pędzla Leonarda da Vinci znajdującego się w miejscowym refektarzu. Wątpliwości co do uczynienia zadość prośbom rosyjskiego prezydenta nie miał nawet, obecny w kościele, konserwator zabytków. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że w mediolańskim kościele istnieje całkowity zakaz fotografowania dzieła włoskiego artysty. Warto wspomnieć, że „Ostatnia wieczerza”, obraz namalowany w latach 1495-1498, mimo iż ostatnimi czasy poddano go gruntownym pracom konserwacyjnym, znajduje się w niezbyt dobrym stanie. Fakt ten budzić może tym większe zdziwienie, jeśli z włoskich mediów dowiadujemy się, że fotografowie uwieczniając wspomnianych polityków na tle malowidła, używali dodatkowo lamp błyskowych, emitujących wiązki światła szczególnie niebezpieczne dla wiekowych dzieł sztuki. Wydaję się, że chcieć a móc to... niezupełnie dwie różne sprawy. W tym przypadku prawdziwe okazało się popularne powiedzenie: dla chcącego (prezydenta) nic trudnego.
Dwa lata temu na łamach Histmaga rozgorzała dyskusja na temat zakazu fotografowania m. in. w muzeach oraz innych placówkach kulturalnych. Należy mieć na uwadze fakt, że, zależnie od miejsca, różnego rodzaju eksponatów albo nie można fotografować w ogóle albo trzeba mieć zgodę dyrektora placówki, co wiąże się zazwyczaj z koniecznością uiszczenia dodatkowej opłaty. Pozwolę sobie na krótką dygresję: o ile staram się zrozumieć zakaz robienia zdjęć szczególnie cennych oryginałów dokumentów bądź dzieł sztuki, to zupełnie niepojęty wydaję mi się całkowity sprzeciw wobec fotografowania innego rodzaju muzealiów. Tłumaczyłbym go raczej chęcią zysku aniżeli obawą o ich stan zachowania.
W przypadku wiadomości o zdjęciach na tle „Ostatniej wieczerzy” – będącym niewątpliwie arcydziełem malarskim, mamy do czynienia ze świadomą próbą ominięcia jasno sprecyzowanych przepisów, dlatego też nie powinno dziwić oburzenie historyków sztuki oraz środowisk związanych z ochroną zabytków. Powstaje zatem pytanie: czy należy robić wyjątki na potrzeby chwili, nawet wówczas, gdy chęć zrobienia zdjęcia wyraża osoba powszechnie znana, w tym wypadku głowa państwa o mocarstwowych ambicjach? Mówi się, że prawo winno być równe dla każdego. W tym wypadku złamanie ustalonych przepisów grozi pogorszeniem stanu obrazu da Vinci, będącego nieocenionym wkładem artysty-malarza do europejskiego dziedzictwa kulturowego. Większego znaczenia nie powinno mieć w tym przypadku to, że prezydent Miedwiediew - na co jednak nie ma pewności - jest wielbicielem artystycznej twórczości da Vinci czy też koneserem sztuki w ogóle.
Być może cała historia nie zasługuje na tak wielki, medialny rozgłos. Jednakże i w tym przypadku można doszukiwać się drugiego dna, skoro związana ze środowiskami lewicowymi gazeta publikuje, bądź co bądź, kontrowersyjne zdjęcia centroprawicowego polityka...
Źródła: rp.pl, milano.repubblica.it (zdjęcia).
Zobacz też:
Tekst zredagował: Tomasz Leszkowicz