Dawid Hallmann - Tradycja to owoc życia

opublikowano: 2015-03-06, 16:50
wolna licencja
Z Dawidem Hallmannem, twórcą Towarzystwa Michała Archanioła, podróżnikiem i muzykiem, rozmawiamy o Inflantach, tradycji i Herbercie
reklama
Dawid Hallmann (fot. Katarzyna Sądek)

Przemysław Mrówka: Muzyk, społecznik, poeta, podróżnik… Każde z tych określeń do Ciebie pasuje. Za kogo Ty się uważasz, jak chcesz być postrzegany?

Dawid Hallmann: Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wolałbym uniknąć wskakiwania do konkretnej szuflady. Trudno zresztą byłoby mi przyjąć jakieś kryterium. Z wykształcenia jestem historykiem-archiwistą, pracuję jako grafik freelancer, natomiast większość ludzi kojarzy mnie jako muzyka, a ja nawet nut nie potrafię czytać. Taki paradoks.

Jesteś zaangażowany w wiele przedsięwzięć powiązanych z historią. Co dało początek Twojemu przywiązaniu do dziedzictwa? Wyniosłeś je z domu, czy też pojawiło się później?

Pamiętam taką scenę z dzieciństwa: siedziałem na nocniku i oglądałem „Czterech pancernych” na czarno-białym telewizorze. Miałem może 3 lata. To chyba wtedy się zaczęło. Potem pewno wniosła coś szkoła. W rodzinie o historii nie mówiło się wcale. O tym, że pradziadek był w AK, dowiedziałem się długo po jego śmierci. Na stypie ciotka wygadała się, że była w Berlinie w jakimś archiwum i widziała dokumenty, z których wynika, że „staroszek” walczył w Afryce. Jak wielu Ślązaków zresztą.

Jesteś jednym z założycieli Towarzystwa Michała Archanioła, organizacji, której „głównym i nadrzędnym celem jest powrót do Tradycji”. Czym jest dla Ciebie Tradycja? Jak ją kultywować?

Tradycja to przede wszystkim owoc życia i pracy wielu pokoleń naszych przodków. I – jak to dobrze ujął węglarz w „Misiu” – „nie możesz uchwałą specjalną zarządzić ani jej ustanowić. Kto inaczej sądzi, świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworze. Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę. Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza.” Różne rewolucje proponują budowę wszystkiego od nowa. Tylko po co, skoro dziedzictwo przodków jest tak bogate? Dlatego w TMA wracamy do dawnego wzornictwa, badamy i śpiewamy zapomniane pieśni, tańczymy tańce ludowe. Zresztą nie tylko my to robimy. Mam wrażenie, że to wszystko powoli wraca do łask.

Również tradycją, zgodnie z nazwą, zajmuje się Fundacja Tradycji Miast i Wsi. O niej nieco trudniej znaleźć informacje, czy mógłbyś powiedzieć parę słów o tym, czym się ona zajmuje?

W paru słowach będzie trudno. Od dwóch lat bowiem większość własnych pomysłów realizuję w ramach fundacji. Dzięki niej wydałem dwie płyty, wypuściłem serię koszulek z gen. Bułakiem-Bałachowiczem. FTMiW prowadzi też sklep z moimi wzorami na platformie CupSell, inwestuje w sprzęt (np. do nagrywania), finansuje TMA, które od samego początku jest grupą nieformalną. Wiosną 2013 roku ruszyliśmy z akcją „Rot.Mistrz – prześlij dalej”, polegającą na wysyłaniu anonimowych pocztówek z Witoldem Pileckim. Punktem kulminacyjny był maj 2013, kiedy to blisko 200 osób wysłało swoim znajomym kartkę z Rotmistrzem. Akcja jednak trwa dalej i w każdej chwili można się przyłączyć. Każdy też może uzupełnić tworzoną od dwóch lat Mapę Miejsc Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W oparciu o Google Maps zbieramy na jednej mapie pomniki, tablice, groby, miejsca wydarzeń, spektakularnych akcji podziemia etc. Wystarczy przysłać współrzędne i opis. Inne działanie to gra „Tarnów’46”. Od 2009 roku organizuje ją TMA. Od dwóch lat, dzięki finansowaniu przez FTMiW, udaje się rozwijać ten projekt. Jest to zdaje się jedyny larp poświęcony żołnierzom wyklętym. Ostatnia edycja przyciągnęła ponad sto osób. Największym przedsięwzięciem do tej pory był jednak „Projekt Inflanty”. Zakładał on cztery miesiące działań wolontaryjnych na Łotwie m.in. przeprowadzenie warsztatów historycznych w polskich szkołach, koncert TMA i prace na cmentarzach.

reklama
Mapa Inflant w 1573 (własność publiczna)

Wiele czasu spędziłeś podróżując po Inflantach. W szeroko rozumianej świadomości Polaków region ten kojarzy się niejasno z potopem szwedzkim i Sienkiewiczem. Czym są Inflanty, zwłaszcza teraz?

Po zakończeniu „Projektu Inflanty” nagrałem film podsumowujący te cztery miesiące. Jego tytuł mówi wiele - „Kresy Kresów, czyli o tym jak ginie polskość”. Moim zdaniem w owej szeroko rozumianej świadomości Polaków region ten nie kojarzy się z niczym. Prędzej z inflacją, niż z krainą. Już w XIX wieku Wrotnowski pisał: „Polakom trzeba mówić o Inflantach jako ziemi nowo odkrytej, o której nawet w salonach literackich Warszawy mają tak niejasne pojęcie jak o Borneo czy o Sumatrze”. Zresztą samo pojęcie jest nieprecyzyjne, bo co przez nie rozumieć? Inflanty Polskie, Szwedzkie, czy może całą Łotwę? Dla mnie szczególnie ciekawa jest Łatgalia, czyli ta najbardziej katolicka część, w której polskość przetrwała zabory i sowiecką okupację. Przetrwała… by dziś dobrowolnie rusyfikować się w wolnej Republice Łotwy. Relikty wciąż istnieją. W wielu kościołach Msze Św. odprawiane są po polsku. Jest to jednak język liturgiczny, a nie język codzienności. Do takich wniosków doszedłem nie tylko na podstawie własnych obserwacji, ale również przeglądając wyniki spisu powszechnego z 2011 roku. Otóż 3 lata temu 44772 osoby określiły swoją narodowość jako "Polak/Polka". Ale zaledwie 1774 osoby używają języka polskiego w domu. 4%... Oczywiście jest to efekt nie tylko ekspansji kulturowej Rosji, ale również długich lat zaniedbań w naszej polityce zagranicznej.

reklama

Ja wierzę, że nie ma rzeczy nieodwracalnych. Niemniej zmiana stanu rzeczy wymagałaby ogromnego zaangażowania. W Polsce mało kto interesuje się Łotwą. Jeśli już podróżuje się w tamtym kierunku, to stacją końcową jest Wilno. A przecież można by nadłożyć te 170 km i odwiedzić Dyneburg. Stąd z kolei w trzy godziny można dostać się do Rygi. Po drodze można zajrzeć do Koknese, czyli dawnej Kokenhuzy. Stoi tam zamek, a raczej to co z niego zostało, po tym jak został wysadzony w 1701 roku podczas odwrotu wojsk polsko-saskich. Na trasie jest też Salaspils, dawny Kircholm. To wszystko są miejsca mocno związane z dziejami Rzeczypospolitej. Długo by o tym opowiadać…

Prowadzisz również bardzo bogatą działalność artystyczną. Twoje utwory śpiewane, projekty Bas W Służbie Polsce, „Prymas Hlond”… Słuchając „Skazanych na śmierć” i „Antysocjalistycznej awantury” trudno uwierzyć, że stoi za nimi ten sam człowiek. Skąd czerpiesz swoje inspiracje, zarówno muzyczne, jak i tekstowe?

Inspiracje tekstowe czerpię głównie z historii, choć nie ukrywam, że od kilku lat bardzo mało piszę. Wolę wydobywać z niepamięci teksty XIX-wieczne. Jeśli chodzi o remiksy lub inne kompozycje, to inspiracje są bardzo różne. W przypadku płyty „Prymas Hlond” były to przede wszystkim kazania. Często niczym się nie inspiruję. Po prostu nudzi mi się w autobusie i sobie komponuję.

Ostatnio rozpocząłeś zupełnie nowy projekt, rzeszowskie „Królestwo bez Kresu”. Czym jest ta pierwsza na świecie „herberciarnia”?

reklama

To taki społeczny lokal, gdzie każdy może przyjść, napić się herbaty, pograć w gry planszowe, porozmawiać ze znajomymi i z nieznajomymi. Nie ma cennika. Wszystko utrzymuje się z datków bywalców i darowizn ludzi z całej Polski, którym bliska jest ta idea i osoba patrona. Jest to bowiem miejsce odwołujące się mocno do poezji Zbigniewa Herberta i tkwiących w niej wartości. Takim sztandarowym tekstem, który często będzie towarzyszył naszym działaniom, jest „Przesłanie Pana Cogito”. To właśnie z tego wiersza wywodzi się nazwa lokalu - "idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona (...) obrońców królestwa bez kresu". Planujemy sporo uwagi poświęcić historii, tradycji, Kresom. Zresztą zajmujemy się od wielu lat. W projekt zaangażowanych jest sporo osób. Ludzie z TMA, harcerze, członkowie grup rekonstrukcyjnych. Lokal jest w dawnych koszarach austro-węgierskich. Mamy do dyspozycji bardzo duży dziedziniec, na którym stoi scena. W przyszłości chcielibyśmy zorganizować jakiś mały festiwal. Sama „herberciarnia” ma 133 metry kwadratowe. Obecnie zbieramy pieniądze na remont. W kwietniu planujemy otwarcie. Już dziś zapraszam na herbatę!

Twoja energia i zaangażowanie powołały do życia wiele niesamowitych projektów. Jak można Cię wspomóc, albo włączyć się w ich realizację?

Pomóc można na wiele sposobów. Często czytam komentarze: „Dlaczego ja tego wcześniej nie widziałem/nie słyszałem?” Wynika z tego jasno, że działania gdzieś się gubią i często nie docierają do potencjalnych zainteresowanych. To jedno pole, na którym pomoc jest mile widziana. Drugie to wsparcie finansowe. Wiele akcji wymaga środków, często znacznych jak np. „Projekt Inflanty” czy „herberciarnia”. Są osoby, które co miesiąc wpłacają stałe kwoty – mniejsze lub większe – na konto Fundacji Tradycji Miast i Wsi. To pozwala planować. Oczywiście najwięcej jest wpłat jednorazowych, często na konkretne działanie. Ponadto końcem stycznia ruszyliśmy ze zbiórką na remont Królestwa Bez Kresu na portalu Polak Potrafi. Wcześniej nie korzystaliśmy z tego typu narzędzi. W zamian za wsparcie można wybrać sporo ciekawych nagród. Akcja potrwa do połowy marca.

Link do konta i zbiórki:

http://fundacjatradycji.pl/?page_id=13

https://polakpotrafi.pl/projekt/herbaciarnia

Dziękuję Ci za rozmowę i życzę Ci dalszych sukcesów oraz kolejnych świetnych pomysłów.

reklama
Komentarze
o autorze
Przemysław Mrówka
Absolwent Instytut Historycznego UW, były członek zarządu Koła Naukowego Historyków Wojskowości. Zajmuje się głównie historią wojskowości i drugiej połowy XX wieku, publikował, m. in. w „Gońcu Wolności”, „Uważam Rze Historia” i „Teologii Politycznej”. Były redaktor naczelny portalu Histmag.org. Miłośnik niezdrowego trybu życia.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone