Czym się kończy straszenie Amazonkami?

opublikowano: 2022-03-28, 12:23
wszelkie prawa zastrzeżone
Mówiono, że u Słowian spotkać można Amazonki, dzikie kobiety nie uznające żadnych praw i zasad, zaś mężczyźni pełnią u nich rolę niewolników. Te niezwykłe kobiety miały się zajmować wyłącznie wojaczką i mistrzowsko władać bronią...
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Roberta F. Barkowskiego „Opowieści połabskie”.

Świstanie śmigających chmarami wokół wieży jaskółek zapowiadało nadejście pogodnego, letniego wieczora. Otto stał przed obszernym oknem przedzielonym marmurową kolumienką, wsparty dłońmi na gzymsie, wpatrzony w nadłabski krajobraz.

Wody Łaby niemal dotykały murów zamku, a za nimi, hen na wschód, rozciągały się owiane tajemniczością ziemie słowiańskie. Niezbadane, groźne, nieprzebyte. Rozległe, prastare puszcze, pokryte rzekami, jeziorami, trzęsawiskami. Wśród nich żyły wojownicze plemiona, mieściły się niezdobyte, potężne grody, stały warownie o grubych i wysokich wałach wśród lasów na wyspach pośrodku rzek i jezior, do których nijak podejść, miasta nadmorskie od bogactw pękające, w których Magdeburg kilkakrotnie by się pomieścił. Wśród ludu szerzyły się wierzenia chrześcijaństwu wrogie i rytuały straszliwe, panowały bożki okrutne.

Denar Al-Hakama II (fot. Numismática Pliego)

A ja, mimo wszystko, rzuciłem ich na kolana, pomyślał Otto, ale na ile te moje zdobycze są trwałe? Wątpliwości trapiły go nieustannie. Od początku, od pierwszych jego kontaktów ze Słowianami za Łabą. Dawno temu, w młodości, oblegał przy boku ojca stodorańską Brennę. Nie mogli jej zdobyć, chociaż chytrym wybiegiem podeszli z armią pod gród zimową porą, kiedy wody wokół wałów grubym lodem skute na bezpośrednie szturmy zezwalały. Nic z tego. Brenna broniła się twardo. Na domiar złego rozrzucona po lasach stodorańska jazda nękała ich nieustannymi napadami. Ostatecznie król niemiecki, czyli jego ojciec Henryk, skłonił Brennę do poddania się układami. Ach tam, nie ma co wspominać, pomyślał Otton, którego ogarniało rozeźlenie, gdy wracał pamięcią do oblężenia Brenny. Dla potwierdzenia zawartych układów musiał poślubić stodorańską księżniczkę. Z krótkiego, rok trwającego związku zrodził się ten przebiegły Wilhelm, od lat arcybiskup Moguncji, nieustannie rzucający mu kłody pod nogi. Swojemu ojcu! To przez Wilhelma papież nie zezwalał na stworzenie w Magdeburgu arcybiskupstwa, o co od lat usilnie zabiegał Otto. Wilhelm zasypywał papieża listami, donosami, petycjami niweczącymi starania ojca... Niewdzięczny syn.

Otto zżymał się dalej do swych myśli. Co z tego, że pokonywał Słowian połabskich kilkakrotnie, gdy się buntowali, że biskupstwa założył, że placówek wojskowych na Połabiu nastawiał. Z trybutami się ociągali, chrześcijaństwa nie wpuszczali, militarnie nadal siłę wielką posiadali. A od kilku lat do wszystkich trosk doszli jeszcze Polacy na wschodzie od Połabian pod władaniem Mieszka w państwie imponującym zorganizowani... Na szczęście z Wieletami w walkach śmiertelnych sczepieni, z korzyścią dla cesarstwa. Najgorsi jednak z wszystkich Połabian to diabelscy Redarowie z ich przeklętą świątynią Swarożyca w Radogoszczy, najwięksi wrogowie Ottona i cesarstwa.

reklama

A teraz to poselstwo z dalekiej mahometańskiej Hiszpanii, z Ibrahimem ibn Jakubem z Tolosy na czele. Od samego kalifa Kordoby, Al-Hakama Drugiego. Otto miał okazję poznać Ibrahima przed kilkoma laty w Rzymie, krótko po koronacji na cesarza. Żydowskiego pochodzenia podróżnik służył kalifowi w dyplomatycznych misjach. Niezwykle wykształcony i oczytany, wiedzę nieprzeciętną w wielu dziedzinach posiadał, sam notatki ze swych podróży sporządzał. Przydałby się taki uczony a jednocześnie przebiegły dyplomata Ottonowi w Magdeburgu...

Tyle że tym razem obok misji dyplomatycznej Ibrahim prowadził również karawanę kupiecko-handlową z mnóstwem wozów i służby oraz własny oddział zbrojnych. Podobno zjechali całe wybrzeże Franków, Fryzji, przez południową Jutlandię dotarli do Haithabu nad Morzem Słowiańskim, a stamtąd na ziemie Obodrytów, do Mechlina. Tam spędzili dwa tygodnie, po czym przybyli przed trzema dniami do Magdeburga, zamierzając następnie podążyć wzdłuż Soławy i Łaby do Pragi.

Sylwester II (Gerbert z Aurillac), papież w latach 999–1003

Rozłożyli się pod miastem, nad brzegiem Łaby, obozem na podobieństwo małego grodu. Teren obozu od strony lądu otaczały półkoliście wozy, gęsto rozstawiono straże, a w środku widniały kopuły licznych namiotów, niektóre większe od jego cesarskich komnat na zamku. Najwidoczniej Ibrahim znał się również doskonale na handlu. Sprawiał wrażenie najpotężniejszego i najbogatszego z wszystkich kupców, jakich Magdeburg kiedykolwiek widział. I w tym tkwił problem Ottona. Już sam fakt połączenia wyprawy kupieckiej z misjami dyplomatycznymi wprawił cesarza i dworskich doradców w niemałe zakłopotanie. Jakie układy, zlecenia, misje, miał do spełnienia Ibrahim wśród Franków, Duńczyków i Obodrytów?

Dodatkowych zmartwień przysparzały Ottonowi ściągające przed jego oblicze delegacje saskich i żydowskich rodów kupieckich z ziem przyległych do Magdeburga. Ze skargami, żalami, wyrzutami. Zaniepokojonych aktywnościami Ibrahima. Na ich terenach! W Mechlinie podobno najlepsze konie całymi stadami wykupywał i odsyłał przez ziemie Franków do Hiszpanii. I to za połowę ceny, za połowę tego, co Sasi i tutejsi Żydzi Obodrytom płacili! Podobno na targu w Mechlinie nabył pokaźną liczbę niewolników, podobno poukrywanych na licznych wozach, których zamierza sprzedać w Pradze z dużym zyskiem. A może wśród tych zakupionych niewolników są również chrześcijanie? A przecież chrześcijan nie wolno sprzedawać w niewolę. A najgorsze, że dowiedziano się przez szpiegów, jakoby Ibrahim planował, przed podróżą do Pragi, zagłębić się w ziemie Wieleckie za Łabą. W poszukiwaniu soli, skór i czerwonego barwnika u tamtejszych plemion. Na to nie można zezwolić! Ibrahim chce wkroczyć na zastrzeżone wyłącznie dla nich tereny! On przecież, Otto, ich władca, musi dbać o ich dobro i interesy! Czyż ciężką pracą nie pomnażają dobrobytu cesarstwa, czyż nie wspomagają cesarza finansowo, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba? Z samej Kolonii przybyła delegacja zasiedziałego tam od pokoleń bogatego kupieckiego rodu żydowskiego z petycją do Ottona, żeby powstrzymał zapędy Ibrahima.

reklama

Otto z trudem panował nad trawiącą go złością. Na wszystkich. Na saskich i żydowskich kupców będących jego poddanymi. Na Ibrahima, że tyle zamieszania narobił, i na fakt, że wysoki status dyplomaty od samego kalifa Kordoby czynił go nietykalnym. Jak temu zaradzić? Takie męki dręczyły go do wczoraj.

A dzisiaj zaprosił Ibrahima na prywatną audiencję, nieoficjalną, raczej spotkanie. Powinien tu niebawem się pojawić. Umówili się na grę w szachy. I Otto był przygotowany. Wczoraj posłużył mu dobrą radą Ohtrich, kierownik szkoły katedralnej w Magdeburgu, sam mieniący się największym mędrcem cesarstwa. Ohtrich bez wątpienia był wielkim filozofem i teologiem, chociaż złośliwi twierdzili, że większym od niego uczonym jest Gerbert z Aurillac... Otto długo naradzał się Ohtrichem.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta F. Barkowskiego „Opowieści połabskie” bezpośrednio pod tym linkiem!

Robert F. Barkowski
„Opowieści połabskie”
cena:
29,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Novae Res
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
208
Format:
130x210 [mm], skrzydełka
ISBN:
978-83-8219-806-5
EAN:
9788382198065

Ten tekst jest fragmentem książki Roberta F. Barkowskiego „Opowieści połabskie”.


– Jak zapobiec wejściu Ibrahima z karawaną na Połabie? Jak? – pytał gorączkowo Otto. – Zabronić mu nie mogę.

– Zastanawiałem się nad tym niemal całą noc, czcigodny cesarzu – odparł Ohtrich. – I zdaje się, że znalazłem sposób. Usiądźcie, proszę, i wysłuchajcie spokojnie moich przemyśleń.

reklama

Na te słowa Otto, biegający dotąd po komnacie niczym rozdrażnione zwierzę w klatce, przysiadł na ławie.

– Bo widzicie, cesarzu – rozpoczął Ohtrich. – Są też sprawy wspólne i zbliżone dla naszych religii: chrześcijańskiej, mahometańskiej i żydowskiej, niezależne od dogmatów wiary. A pośród tych zbliżonych spraw na przykład rola i pozycja kobiety na tle norm życia rodzinnego.

– Jaki związek ma Ibrahim z kobietami czy życiem rodzinnym, niezależnie od jego wiary, na...

Rekonstrukcja słowiańskiego grodu na Łużycach Dolnych, w pobliżu wioski Radusz (aut. Pudelek (Marcin Szala))

– Proszę, nie przerywajcie, tylko wysłuchajcie cierpliwie. Mój pomysł nasunęły mi dwa czynniki, które ze sobą złączyłem. A są to pisma Orozjusza i Pawła Diakona z jednej strony, a z drugiej strony wartości na temat dziewictwa kobiet i związków małżeńskich wysoko cenione w świecie arabskim, tym samym jak najbardziej w Hiszpanii, zarówno przez muzułmanów, jak i Żydów.

– A u nas te wartości nie są cenione?

– U nas też, jak najbardziej, ale tu chodzi o Ibrahima. Otóż Orozjusz i Paweł Diakon napomykają o tak zwanych Amazonkach, dzikich kobietach żyjących wbrew wszelkim przyjętym regułom i zasadom. Amazonki nie uznają związków małżeńskich, mężczyźni pełnią u nich rolę niewolników. Zajmują się wyłącznie wojowaniem, na koniach pędzą, obleczone zbrojami, po mistrzowsku wszelką bronią władają. Zabijają bez uprzedzenia wszystkich napotkanych mężczyzn albo biorą ich do niewoli. Okrutne, bezwzględne, wbrew prawom danym przez Boga i naturę...

– Mów dalej – ponaglał zaciekawiony Otto. – Nie, poczekaj. Jak to ma się do Ibrahima?

– Ibrahimowi musicie jutro wmówić, że za Łabą u Słowian całe połacie ziem opanowane są przez Amazonki, tam gdzie on planuje z karawaną wkroczyć. To ostudzi jego zapędy. Ale pozwólcie, że wam dalej o tych Amazonkach opowiem...

* * *

Na pukanie do drzwi komnaty Otto oderwał się od wpatrywania w nadłabski krajobraz i od własnych myśli. – Czcigodny cesarzu, Ibrahim ibn Jakub, szlachetny wysłannik kalifa Kordoby... – zapowiedział strażnik.

– To wpuszczaj – przerwał mu Otto.

Po przywitaniu zasiedli obaj przy stole pod oknem, naprzeciwko rozłożonej pośrodku szachownicy. Otto wylosował białe figury. Rozpoczął partię, wysuwając pionka z prawej strony.

reklama

– Z flanki zaczynasz – skomentował Ibrahim.

W trakcie prywatnych spotkań zwracali się do siebie po imieniu, od czasu pierwszego spotkania przed kilkoma laty w Rzymie z okazji uroczystości koronacji Ottona na cesarza.

– Prosta strategia nie przystoi na takiego jak ty przeciwnika – odparł Otto.

Po kilkunastu ruchach Otto stracił konia i dwa pionki, zaś Ibrahim wieżę i pionka. Zapowiadała się trudna partia. Ibrahim, wykorzystując dłuższą chwilę skupienia Ottona, zapatrzył się w zamyśleniu na roztoczoną za oknem nadłabską okolicę.

– Rozległe i dalekie te ziemie słowiańskie za rzeką, nieprawdaż? – zagaił.

Otto oderwał wzrok od szachownicy. Zaczyna się prawdziwa rozgrywka, pomyślał i zaproponował:

– A może byśmy tak winem przednim nasze spotkanie urozmaicili? Sprzedałeś wczoraj mojemu kanclerzowi znakomite i drogie wina, to warto spróbować.

– Nie, nie... – zaprotestował Ibrahim. – Nie po to zarobiłem, żeby jeszcze teraz dodatkowo z tego korzystać. Przyniosłem własne – dodał, po czym sięgnął do tobołka i postawił na stole opleciony siatką pokaźny dzban. – Najprzedniejsze, z samej Tolosy.

– Skoro tak uważasz – rzekł pozornie obojętnym tonem Otto.

– Nie ma lepszego wina na całym świecie – oznajmił kupiec, napełniając pucharki kosztownym trunkiem. – I o mały włos nigdy już byśmy tego nie pili.

– O? – zaciekawił się Otto, kosztując wina. – Z jakiego powodu?

– Mój czcigodny pan i władca, kalif Al-Hakam – objaśniał Ibrahim – jakiś czas temu postanowił przywrócić dawne obyczaje w zgodzie z nauką Proroka, zbytnio jego zdaniem poluźnione w tych czasach. Między innymi chciał wprowadzić całkowity zakaz spożywania alkoholu. Wysłał już nawet oddziały z zadaniem wypalania winnic. Ale w ostatniej chwili posłuchał mojej mądrej rady i zmienił zamiary. Wytłumaczyłem mu, że winnice są niezbędne, ponieważ produkują rodzynki, jeden z podstawowych składników prowiantu dla wojska. Bez rodzynek nie ma armii. I kalif uległ mojej perswazji, odstąpił od zamiaru niszczenia winnic.

Radusz. Wał obronny z bliska (aut. Pudelek (Marcin Szala))

– Przebiegła twoja dyplomacja. Samego kalifa potrafisz przekonać.

– Żebym tak jeszcze mógł cesarza przekonać – westchnął ciężko Ibrahim. – Żeby mi ochronę zbrojną przydał, gdy zapuszczę się w te ziemie słowiańskie za Łabą. – Wskazał ręką na krajobraz za oknem. – I żeby głosy mi nieprzychylne wśród tutejszych gmin kupieckich uciszył...

reklama

Zaczyna się, pomyślał Otto, i po szachach.

– Ibrahimie – wyrzekł powoli, przybierając poważny ton. – Nie zezwalam. Poczekaj, poczekaj. – Podniósł dłoń gestem mającym uspokoić kupca, otwierającego już usta. – Tu się rozchodzi o twoje bezpieczeństwo, o twoje życie. Ale również o twój honor. Ibrahim wpatrywał się w Ottona, nie mówiąc ani słowa, lecz widać było po jego nabrzmiałych żyłach na skroniach, że z trudem powstrzymuje emocje.

– Tam – kontynuował Otto poważnym głosem – tam za Łabą kończy się cywilizacja. Kończy się znany nam ład i porządek. Ja nie mówię o Obodrytach, których poznałeś. Ja mówię o plemionach Wieletów na północny wschód od Brenny, tam gdzie źródła Haweli wytryskują, a za nimi rozciągają się niezbadane puszcze aż po morze i Odrę. Tam nie tylko straszliwe pogańskie wierzenia i obyczaje panują. Tam znajduje się wielkie Miasto Kobiet.

– Miasto Kobiet? – spytał z nieskrywanym zdumieniem Ibrahim.

– Tak, Miasto Kobiet. Władające nad przyległymi terenami. Ale po kolei. Do Odry i części Połabia wokół Lubsza dochodzi granica państwa władanego przez Mieszka, który właśnie walki ciężkie z Wieletami toczy. Potężne to państwo, rozległe i ludne, ale okrutne w obyczajach, jako że w pogańskim barbarzyństwie nadal zanurzone. Tenże Mieszko niesłychaną potęgą militarną dysponuje. Wyobraź sobie, że sama jego osobista drużyna złożona z trzech tysięcy najwaleczniejszych wojowników. Wszyscy ciężkimi zbrojami obleczeni i na koniach. On sam osobiście o nich dba, zapewniając im wyposażenie i dobrobyt, taki bogaty ten Mieszko. Natomiast między jego państwem a Obodrytami, między źródłami Haweli i brzegiem morza, znajduje się wspomniane Miasto Kobiet. Władają nim kobiety, konne wojowniczki, odznaczające się siłą i srogością. Mężczyźni są tylko niewolnikami, za dnia spętani więzami pracują ciężko na polach i w lasach, w nocy służą kobietom wyłącznie do prokreacji. Każdy z nich, gdy już zapłodni kobietę, jest zabijany. Również niemowlęta płci męskiej są od razu zabijane. Dlatego kobiety te polują na wyprawach wojennych na mężczyzn, by zdobyć kolejnych niewolników. Tak okrutne są. I wojownicze zarazem. I ty chcesz tam poleźć?! Dobrowolnie na śmierć i pohańbienie?

* * *

Już po zapadnięciu zmroku Ibrahim, powróciwszy z wizyty u Ottona, siedział w swym namiocie, naradzając się z dwoma zaufanymi współpracownikami, Yusufem i Harikiem. Yusuf był Arabem, Harik Berberem. W kącie namiotu siedział jeszcze sekretarz Ibrahima, notujący skrzętnie na pergaminach każde jego słowo. Bo Ibrahim był, obok wszystkich innych zajęć, również pisarzem. Sporządzał raporty z każdej podróży, spisywał sprawozdania, notował przeżycia i obserwacje poczynione w odwiedzanych krajach.

reklama

– ...te Amazonki ucinają sobie prawą pierś, żeby nie przeszkadzała w napinaniu łuku.Taaak, to tyle, co wam rzec mogę, co mi Otto o Mieście Kobiet wyjawił.

– Przecież to zaprzecza prawom natury i ładowi ludzkiemu. – Harik nie krył wzburzenia.

– Że Allah na to zezwala! – Yusuf wzniósł ręce do góry jak do modlitwy. – Wynaturzenia!

– Nie jesteście tak oczytani jak ja,to wam rzeknę,że już w dawnych tekstach z Persji i Grecji wspominano o Amazonkach – wyjaśniał Ibrahim.

– Bez mężczyzn się obywają... – Harik kręcił z niedowierzaniem głową.

– I dlatego nie pójdziemy tam – orzekł na zakończenie Ibrahim. – Podążymy wzdłuż Soławy do Pragi. Tam muszę koniecznie sprzedać tych przeklętych Nubijczyków. Że też kalif obarczył mnie tak niewdzięcznym zadaniem!

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta F. Barkowskiego „Opowieści połabskie” bezpośrednio pod tym linkiem!

Robert F. Barkowski
„Opowieści połabskie”
cena:
29,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Novae Res
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
208
Format:
130x210 [mm], skrzydełka
ISBN:
978-83-8219-806-5
EAN:
9788382198065

Ten tekst jest fragmentem książki Roberta F. Barkowskiego „Opowieści połabskie”.


Przed niecałym rokiem w kalifacie wybuchła rebelia. Wezyr pałacowy i kilku generałów zawiązali spisek z zamiarem obalenia Hakama. Wybuchły zamieszki, które krwawo stłumiono. Przywódców rebelii skrócono o głowę, na zwykłych wojowników nałożono przeróżne ciężkie kary. W gwardii wezyra służyła drużyna Nubijczyków z dalekiej Afryki.

Niezwykle wojowniczy, do końca bronili się w posiadłości wezyra w Toledo. Wielu z nich zginęło, ale czterdziestu sześciu dostało się do niewoli. Akurat w tym czasie Ibrahim wyruszał w podróż, która przywiodła go tutaj. Kalif postanowił, że Ibrahim ma sprzedać Nubijczyków na egzotycznych targach niewolników w dalekich krajach, jakie przyjdzie mu po drodze odwiedzić, czyli w tych krajach, co graniczą z Frankami i z cesarstwem – u Duńczyków albo u Słowian. Bo kalif, dbając o swój prestiż, nie chciał, by Frankowie i cesarz zbyt dużo dowiedzieli się o rebelii, którą musiał stłumić. Poza tym wbił sobie do głowy, że w krajach, gdzie jeszcze nie widziano takich wojowników, cena musi być co najmniej podwójna. Zażądał, by Ibrahim sprzedał każdego niewolnika nie za zwyczajowe trzysta sztuk srebra, ale za sześćset. Jedną trzecią zysku miał zatrzymać Ibrahim, reszta dla kalifa. Taki rozkaz kalifa. A Ibrahim miotał się z wściekłości. Gdzie miał sprzedać zniewolonych Nubijczyków? Jedynym słowiańskim targiem, jaki przyszło mu odwiedzić, był obodrycki Mechlin. Co oni tam przeżyli, gdy wystawili nubijską drużynę na placu targowym! Nie tylko, że nikt nie chciał kupić niewolników, ale na dodatek tłumy poczęły rzucać w nich kamieniami. Co za barbarzyńcy z tych Obodrytów! Taki świetny, przedni towar. Nubijczycy niczym wyrzeźbione w marmurze posągi greckich atletów, tyle że o czarnej skórze. Wysocy, na mocnych kościach wyłącznie mięśnie, zęby jak u rasowych koni, tryskający zdrowiem... Ale nie, ludność Mechlina wpadła w szał z niewyjaśnionych dla Ibrahima powodów. Kupiec musiał sakwę srebra obodryckiej straży wypłacić, by ich bezpiecznie poza miasto wyprowadzili.

reklama
Mieszko kruszy bałwany pogańskie (grafika z Albumu Wileńskie Jana Kazimierza Wilczyńskiego, XIX wiek)

Wiózł niewolników w ukryciu na trzech wozach. W Pradze musi ich sprzedać. Z tego, co słyszał, w tamtym grodzie można wszystko sprzedać. Tam największy targ niewolników. A podobno czescy możni nawet własnych poddanych w niewolę sprzedają... To była ostatnia nadzieja Ibrahima. Kalifa nie będzie interesowało, jak się pozbył Nubijczyków, kalif zażąda swojej części zysku.

Ibrahim nie miał łatwego życia. W Magdeburgu ten przebiegły cesarz, tam u Słowian straszliwe Amazonki w wielkim mieście, na wozach Nubijczycy, których nikt nie chce.

– Chodźmy nad rzekę – zaproponował Yusufowi i Harikowi Ibrahim. – Noc dzisiaj niezwykle parna, nie wytrzymam w namiocie, o śnie ani mowy. Weźmy trunki, daktyle i usiądźmy nad wodą, gdzie bardziej chłodne powietrze. A ty możesz iść na spoczynek – zwrócił się do sekretarza. – Jutro przejrzę notatki.

Znaleźli dogodne miejsce nad rzeką, zaraz przy wozach z powiązanymi Nubijczykami. Ibrahim, upewniwszy się u strażników pilnujących wozów od strony rzeki, że niewolnicy śpią, odesłał wartę.

Nubijczycy jednak nie spali. Im również doskwierała parna noc. Teraz z ciekawością poturlali się wszyscy do płacht przykrywających więżące ich wielkie klatki, nasłuchując rozmowy Ibrahima, Yusufa i Harika.

reklama

– Ale skąd u Słowian te Amazonki? – dziwował się Yusuf.

– A bo ja wiem? – zastanawiał się Ibrahim. – Pewnie to kobiety zbiegłe kiedyś z tamtejszych plemion. Wiecie, jakie zwyczaje u Słowian panują? Młode kobiety mają pełną swobodę, dopóki nie wyjdą za mąż. Mogą sobie dowolnie wybierać partnerów do współżycia seksualnego, na ile im się podoba. Taka dzicz! A gdy która wyjdzie za mąż i okaże się, że jest dziewicą, to zostaje wyśmiana przez męża. Bo to oznacza, że niedobra jest w łóżku, skoro żaden chłop jej przedtem nie chciał. No, co wy na to? Wiem o tym od Ottona.

– Barbarzyństwo, koniec cywilizacji. – Harik dumał nad słowami Ibrahima.

– No... a wyobraźcie sobie teraz to Miasto Kobiet – kontynuował Ibrahim. – Co tam się musi dziać...

– To gdzie to miasto dokładnie? – dopytywał Yusuf. – Ottoopisał w szczegółach?

– Na północny wschód od źródeł rzeki Haweli. Miasto Kobiet leży na obszarze między państwem Mieszka a Obodrytami, a ich panowanie, znaczy tych kobiet, dochodzi aż do morza, które tutaj Słowiańskim nazywają. Nawet władza Ottona tam nie sięga, są gdzieś tam po drodze pojedyncze saskie garnizony, ale niewielkie, i ze strachu o własną skórę się trzęsące.

– To dobrze, że tam nie pójdziemy – zawyrokował Yusuf. – Zapomnijmy o Amazonkach. Ważniejszym, żebyśmy tych Nubijczyków w Pradze sprzedali. Tam ich Czesi do najpodlejszych robót zagnają i batem będą solidnie łoić.

Nubijczycy nasłuchiwali bardzo uważnie.

Rankiem powiadomiono Ibrahima, że późną nocą Nubijczycy zbiegli. Wszyscy. Poderżnęli gardła strażnikom, zabrali mnóstwo uzbrojenia i broni, prowiant i kilka trzosów srebra. Łodziami przepłynęli na drugą stronę Łaby i wsiąkli bez śladu w słowiańskie ziemie.

* * *

Czas jakiś po tych wydarzeniach Otto siedział pośrodku magdeburskiej katedry naprzeciwko ołtarza, rozglądając się wokół z dumą. Prace nad dekoracją wnętrza zostały właśnie zakończone. Jego projekt, jego oczko w głowie – katedra magdeburska. Magdeburg Perłą Północy, jak już mawiano w Rzymie. Jeszcze tylko, żeby papież zatwierdził ustanowienie tutaj arcybiskupstwa...

reklama
Biskup Absalon obala posąg Świętowita w Arkonie (mal. Laurits Tuxen; ok. 1890 roku)

W podziwianiu wnętrza świątyni Ottonowi towarzyszył jedynie Ohtrich. W pewnym momencie z drugiego końca katedry, od głównego wejścia, dobiegły podniesione odgłosy. Cesarski gwardzista zawiadomił o przybyciu możnego saskiego rycerza z garnizonów na Połabiu.

Przybyły mężczyzna wyglądał, jakby dopiero co się wyrwał z bitewnego piekła. Szaty miał poszarpane, kolczugę w strzępach, umazany był krwią, błotem i brudem. Nie zdążywszy jeszcze nic wyrzec, padł przed Ottonem na jedno kolano, przytrzymując się rękoma brzegu ławy. W końcu wystękał:

– Garnizony w Bradowicach i Rzeczanach rozniesione... walczyliśmy ciężko i rozpaczliwie, ale nas roznieśli... jedynie ja zdołałem się wyrwać...

– Powstanie? – Otto nie usiłował nawet ukryć zdumienia. – U Słowian? Znowu? Kto? Pewnie znowu Redarowie!

– Nie, panie... – tłumaczył przerywanym głosem rycerz. – Nie Słowianie. Diabły jakieś, prosto z piekieł wynurzone... Półnadzy do pasa, ale w hełmach niespotykanych i z mieczami nieznanymi, szerokimi i zakrzywionymi na ostrzach, tarcze nosili małe i uwypuklone... Cali czarni, czarniejsi od nocy. Cały oddział, około czterdziestu.

– Co to znaczy „czarni”? – spytali jednocześnie Otto i Ohtrich.

– Czarni... czyli o czarnej skórze. – Rycerz szukał słów na wyjaśnienie, raptem wskazał ręką na stojący w rogu przy ołtarzu posąg Maurycego dzierżącego w ręku świętą włócznię. – Jak ten tam, z włócznią, jak Maurycy.

Święty Maurycy był dowódcą Legii Tebańskiej za czasów rzymskich cezarów. Maurycy był z pochodzenia Afrykańczykiem.

Późnym wieczorem Otto siedział samotnie w komnacie, w której grał w szachy z Ibrahimem. Na stole stała jeszcze szachownica z rozstawionymi figurami niedokończonej partii. Co tam się dzieje u tych Słowian, zżymał się w myślach, jacy czarnoskórzy? Armii nie mogę teraz wysłać, do Włoch musimy niebawem pociągnąć. Przeklęte Połabie. Przeklęci Redarowie w Radogoszczy, nie dość, że moi zbuntowani kuzyni Wichman i Ekbert przyłączyli się do nich, to teraz na dokładkę jakiś oddział czarnoskórych wojowników. Brakuje jeszcze tych Amazonek, które dla zastraszenia Ibrahima wymyśliłem. Niech się Mieszko z nimi wszystkimi pomęczy, ja muszę do Włoch, ważniejsze sprawy mam na głowie.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta F. Barkowskiego „Opowieści połabskie” bezpośrednio pod tym linkiem!

Robert F. Barkowski
„Opowieści połabskie”
cena:
29,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Novae Res
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
208
Format:
130x210 [mm], skrzydełka
ISBN:
978-83-8219-806-5
EAN:
9788382198065
reklama
Komentarze
o autorze
Robert F. Barkowski
Polski pisarz, autor książek historycznych opisujących dzieje średniowiecznej Europy. Od wielu lat popularyzuje rodzimą literaturę i wiedzę na temat Polski za granicą. Dotychczas znany był Czytelnikom z publikacji popularnonaukowych (m.in. Słowianie połabscy. Dzieje zagłady, Tajemnice początków państwa polskiego - 966, Historia wojen gdańskich - do 1466 roku, a także pozycje w serii Historyczne Bitwy). Książka Włócznia jest pierwszą powieścią beletrystyczną w jego dorobku, która doczekała się wydania.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone