Czy w Toruniu można być szczęśliwym? Relacja z XXIII Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów
Czy w Toruniu można być szczęśliwym? Pytamy o to mgr. Mateusza Zmudzińskiego, jednego z organizatorów Zjazdu. Nie studiowałbym w Toruniu, gdybym nie był tu szczęśliwy – odpowiada młody historyk. Widać jednak, że jest zadowolony ze strony organizacyjnej – tego, że wszystko udało się dopiąć, a uczestnicy wyglądają na usatysfakcjonowanych, również z otwarcia imprezy (rozmawiamy z nim o tym w środę przed południem).
Na korytarzu udaje się też złapać uczestników konferencji i zapytać o ich wrażenia. Bartosz, który na OZHS-ie jest po raz kolejny, przyznaje, że na nim konferencja zrobiła bardzo dobre wrażenie. Nie miał wątpliwości, żeby przyjechać do Torunia: Jest to sprawdzona impreza, zawsze warto na nią przyjechać. Pozytywnie wypowiada się także Adam, student z Warszawy: Sama idea zjazdu, na którym spotykają się studenci historii z całej Polski i wymieniają swoimi naukowym doświadczeniami, wydaje mi się bardzo wartościowa.
Uczestnicy chwalili samą organizacje zjazdu. Jestem pod wrażeniem, że tyloma ludźmi można tak sprawnie operować, zarządzać i nie pogubić się w ich natłoku. Sam wiem, ze mogę być ciężkim petentem, kiedy mam jakieś problemy do rozwiązania, jednak widzę, że organizatorzy radzą sobie bardzo dobrze - stwierdza Adam. Ponadto osoby pracujące przy konferencji są bardzo miłe – dodaje jego koleżanka, Rozalia.
Inny uczestnik konferencji, Krzysztof, chwali też wybór miejsca pod obrady. Zorganizowanie całej imprezy na jednym rozbudowanym kampusie to bardzo dobry pomysł. W porównaniu do innych konferencji, gdzie trzeba biegać z budynku A do B, tracąc sporo czasu, tu wszystko jest na miejscu.
W imprezie bierze udział ponad 300 studentów i doktorantów. Przygotowano dla nich wiele paneli tematycznych. Mateusz Zmudziński zwraca uwagę, że wielkim wyzwaniem jest rozdzielenie ich tak, by tematy wystąpień jakoś do siebie pasowały. Na szczęście, gdy pracuje się nad tym w grupie, wszystko jest łatwiejsze – zauważa.
Na ten problem zwrócili uwagę także sami uczestnicy. Wydaje mi się, że pod względem tematycznym był rozstrzał. Ja mówiłam w panelu dotyczącym epoki nowożytnej, ale każdy referat dotyczył innego wieku – mówi nam Rozalia. Potwierdza to Bartek, student z Warszawy: Rozrzut tematyki referatów jest dość duży. Na moim panelu, nazwanym „II Wojna Światowa”, tematyka jest na tyle szeroka, że same referaty średnio ze sobą korelują. Rozumiem jednak organizatorów, ze ciężko dobrać do panelu tak różne wystąpienia, przysyłane niezależnie od nich - dodał zaraz.
Tematy były naprawdę różnorodne. Spośród wielu szczególnie przyciągnęły nasz wzrok m.in. Realia związków małżeńskich Władysława Jagiełły, Folwark nazistów. Prawa zwierząt w Trzeciej Rzeszy, Symbolika kar w dawnym prawie bartnym czy też Gender w średniowieczu, czyli o rolach społecznych w rodzinie na podstawie Podręcznika wychowania syna „Dhuody”.
Na niektórych panelach zdarzały się drobne problemy z odtwarzaniem multimediów. Problemy techniczne to jest norma na konferencji. Konferencja bez problemów, to nie konferencja – zauważa z uśmiechem Bartosz. Poza tym sam budynek zaskoczył uczestników: okazało się, że drzwi potrafią się same zatrzasnąć i można je wtedy otworzyć tylko od wewnątrz lub po użyciu karty magnetycznej.
Jak przyznają prelegenci, poziom referatów pod względem merytorycznym był różny, jednak na tak dużym wydarzeniu nie da się tego uniknąć. Różnie też rozmówcy oceniali prowadzących poszczególnych paneli. Byłem zaskoczony i nieco może stremowany, że moderatorem mojego panelu była doktor habilitowana. Jednak myślę, ze to było bardzo ciekawe doświadczenie – przyznaje Bartek. Mniej zadowolony był Krzysztof: Prowadzący mój panel bardzo często dopowiadał coś do referatów w ich trakcie. Sama dyskusja również nie była dobrze moderowana.
Prelegenci, z którymi rozmawiałem, byli ogólnie bardzo zadowoleni ze zjazdu. Drobne niedociągnięcia, których przy tak dużym przedsięwzięciu praktycznie nie da się uniknąć, maskowała atmosfera samego miasta. Toruń bardzo mi się podoba, to urokliwe miejsce, jestem pod jego gigantycznym wrażeniem. Chętnie przyjechałbym tu na weekend, turystycznie – przyznaje Bartek.
Sam zjazd potrwa do soboty.
Historycy patrzą na spory o historię
Historycy to szczęśliwi ludzie: ze swojego hobby mogli zrobić swój zawód – zauważył w czasie dyskusji pt. „Spory o historię”, prof. Roman Czaja. Profesorowie z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, zaproszeni przez Międzywydziałowe Studencko-Doktoranckie Koło Naukowe Dziennikarstwa Historycznego, dyskutowali o społecznym funkcjonowaniu historii i historyków, rzeczywistości naukowej i sposobie, w jakiej opowiada się przeszłości w mediach.
Wiele emocji wzbudziła kwestia parametryzacji nauki i kontrowersyjnej „punktozy” – pogoni za zdobywaniem punktów przez dużą ilość niekoniecznie dobrych publikacji i wystąpień konferencyjnych. Organizacja życia naukowego spotkała się z dużą krytyką profesorów. Mimo, że jesteśmy konserwatywnym narodem, jesteśmy mistrzami w reformach. Kryteria oceny dorobku naukowego ciągle się zmieniają – zauważał prof. Jarosław Kłaczkow. Uczestnicy dyskusji zgadzali się jednak, że pewnych mechanizmów nie da się uniknąć, warto jednak podejść do tego krytycznie. Jedną z propozycji była zmiana systemu stypendiów doktoranckich – z jednorocznych na projektowe.
Ważnym problemem była też kwestia popularyzacja historii. Prof. Jarosław Dumanowski zauważał: Nurt public history odpowiada na zapotrzebowanie na historię. Nie jest on jednak spójny z wzorem historii akademickiej sprzed 20, 30 czy 50 lat. Mimo początkowego pesymizmu, historycy doszli do wniosku, że historia jest obecna w życiu publicznym. Dr hab. Wojciech Piasek zauważył zwłaszcza popularność czasopism historycznych (również regionalnych), komiksów i gier planszowych. Podkreślał on też, że przeszłość będzie wzbudzać zainteresowanie: Zawsze zdarzy się coś w świecie, co wzbudza zainteresowanie historią: jeśli nie wojna, to zmiany kulturowe.
Rolę historyka-naukowca w kontakcie z popularyzatorami badacze z Torunia widzieli dwojako: z jednej strony jako recenzenta, z drugiej zaś osoby kształcącej ludzi zajmujących się działalnością w obszarze public history.
W podsumowaniu dyskusji prof. Kazimierz Maliszewski nawiązał do poglądu, że szczęśliwym człowiekiem jest ten, kto może uprawiać zawód, który kocha. Wtedy i punkty i stopnie naukowe same się zdobywają – zauważył.
Jak w przyszłości mówić o przeszłości?
Internet, czy tego chcemy czy nie, jest nową Biblioteką Aleksandryjską – ogromnym zbiorem wiedzy. Ta wiedza ma różną formę, warto jednak, żeby była dostępna za darmo i żeby ludzie mogli z tej krynicy wiedzy czerpać – podkreślał w trakcie debaty pt. „Ku przyszłości mediów historycznych” redaktor naczelny naszego portalu Tomasz Leszkowicz. Przedstawiciele zaproszonych mediów historycznych dyskutowali o tym, jak najskuteczniej popularyzować historię – z jednej strony, żeby zbytnio jej nie zbanalizować, z drugiej zaś, aby móc się w ten sposób utrzymać, a może nawet zarobić.
Przy pytaniu, czym internetowe media traktujące o przyszłości różnią się od mediów tradycyjnych, dyskutanci zwrócili uwagę na takie aspekty jak darmowy dostęp do publikowanych treści, niezależność oraz bezpośredni kontakt z odbiorcami. Z kolei Wojciech Drewniak prowadzący youtubowy kanał „Historia bez Cenzury” uważa, że przewagą mediów internetowych nad tradycyjnymi jest możliwość poruszania bardzo kontrowersyjnych tematów. Jego zdaniem: paradoksalnie seks, pieniądze, czy też szeroko pojęta przemoc miały w historii dużo większe znaczenie niż niejedna bitwa.
Innym tematem, który został poruszony, był problem finansowania mediów historycznych. Dyskutanci zgodzili się, że dużym problemem jest przedstawianie treści reklamowych. Równocześnie należy zapewnić dużą ilość wyświetleń reklam, co zadowoli reklamodawców, jednak nie może się to przesadnie odbić na komforcie użytkowników przy oglądaniu treści. Najważniejsze jest zrównoważenie chęci zarabiania z przyzwyczajeniami czytelnika, tym czego on od nas oczekuje - stwierdziła Sylwia Szyc, redaktor naczelna portalu historia.org.pl. Zagrożeniem jest też proste zwiększanie oglądalności przez tanią sensację i tabloidyzację historii. Wiadomo, że tabloid zawsze sprzeda się lepiej niż opiniotwórczy dziennik - zauważył Tomasz Leszkowicz.
Wszyscy dyskutanci zgodzili się, że ważna jest metoda przedstawianych treści. O ile przypisy często zniechęcającą dużą rzeszę czytelników, to bibliografia jest elementem obowiązkowym wszystkich materiałów, zarówno tekstowych, jak i filmowych. Anna Krygier, redaktor naczelna portalu o-historii.pl, zauważyła, że portale mają przed sobą także zadania edukacyjne nie tylko wobec samych czytelników. Portale mają za zadanie uczenie młodszych kolegów. Zdarzają się sytuacje, ze tekst przysyła student, który dopiero zaczyna przygodę z pisaniem. Naszym zadaniem jest ukierunkowanie takich osób w sposobie pisania artykułów i wskazania im jak pisać, żeby zainteresować czytelników.
Prowadzący pytali się też o przyszłość poszczególnych portali. Wojtek Drewniak z „Historii bez cenzury” stwierdził, że złapał frajdę w jeżdżeniu po szkołach i opowiadaniu dzieciom o historii. Poza tym szuka sponsora, który umożliwiłby mu objazd po miejscach zamieszkałych przez Polonię i opowiedzeniu jej, dlaczego mogą być dumni z bycia Polakami. Anna Krygier przyznała, że ma wiele projektów, jednak większość z nich ze względu na brak środków musi na razie powędrować do szuflady. Sylwia Szyc ujawniła, ze jej portal przymierza się do poszerzenia ilości konkretnych działów skierowanych do ekspertów oraz rozbudowywaniu projektu blogów. Tomasz Leszkowicz zwrócił natomiast uwagę na generalny problem, do którego rozwiązania muszą zmierzać wszystkie redakcje. Jego zdaniem działanie portali musi stać się pracą, a nie tylko hobby, i dlatego bardzo ważne jest znalezienie jak najlepszej metody finansowania portali, bo od tego zależy ich przyszłość.
Podsumowując XXIII Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów, trzeba przyznać, że organizatorzy postarali się i przygotowali go naprawdę dobrze. Uczestnicy wyglądali na zadowolonych, obyło się bez większych wpadek organizacyjnych, a imprezie towarzyszyły ciekawe wydarzenia i imprezy uzupełniające część konferencyjną. Teraz pozostaje już tylko czekać na kolejną edycję tej imprezy.