Czy to na pewno barbarzyńca w tym ogrodzie?
Pod koniec lat 50-tych Herbert otrzymał stypendium Związku Literatów Polskich. Pozwoliło mu ono po raz pierwszy wyrwać się z szarej Polski Ludowej, przeżywającej „małą stabilizację”, na zachód Europy. Odwiedził Francję, Anglię i Włochy, po dwóch latach wracając do kraju. Wraz z sobą przywiózł obserwacje i doznania, które przelał na papier w zbiorze esejów pt. Barbarzyńca w ogrodzie.
Jaskinia Lascaux, antyczne Paestum, Arles, katedry i zaułki Orvieto i Sieny, Paryż i jego okolice, miasta i miasteczka obdarowane malowidłami wyjętymi spod pędzla mistrzów. Te miejsca odwiedzamy razem z Herbertem, niczym w dobrym reportażu podróżniczym. Razem z poetą jemy obiad w spiekocie sjesty, przypatrując się ludziom żyjącym w cieniu wielkich zabytków.
Lecz nie tylko opisy tych podróży wchodzą w skład zbioru. Herbert łącząc erudycję i piękno ujął w swym zbiorze trzy eseje o tematyce historycznej, poświęcone krucjacie przeciwko albigensom, procesowi templariuszy oraz budowie wielkich katedr gotyckich. Teksty te szczególnie przykuwają uwagę miłośników historii. Narracja prowadzona jest z pasją, której towarzyszy sumienność – autor solidnie przygotował swój wywód, czerpiąc z licznych źródeł z epoki.
Pisarz pochyla się w swoim tekście często nad losami zwykłych, anonimowych ludzi. Nie jest tylko estetą, co prezentuje we wstępie do eseju o budowniczych katedr: Może więc warto zamiast pisać o witrażach, które modulują światło, jak gregoriański śpiew modulował ciszę, i o tajemniczych chimerach, dumających nad otchłanią wieków, pomyśleć, jak ten kamień zawędrował tutaj w górę. A zatem o robotnikach-muratorach, kamieniarzach i architektach i nie o tym, co się działo w ich duszy, kiedy wznosili katedrę, ale jakich używali materiałów, narzędzi i sposobów, a także ile zarabiali. Zamiar skromny, jakby buchalter pisał o gotyku, ale średniowiecze uczy skromności.
Żaden podręcznik do historii sztuki i architektury, żadne encyklopedie nie przekażą tak wiedzy na temat dzieł i ich przekazu, co poeta, erudyta i pasjonat w jednym. Obrazy ulubionego malarza Herberta, Pierre'a della Francesca stają przed oczyma czytelnika pełnią wyrazu. Widok Il Duomo w Orvietto, majestat i potęga gotyckiej katedry zachwyca językiem lirycznej prozy. Mistrzostwo wywodu osiągnął Herbert w Procesie templariuszy, gdy wcielił się w adwokata zakonu podczas procesu rehabilitacyjnego. Ułożona według wskazań najlepszych retorów mowa inteligentnie i dowcipnie obnaża wielki spisek Filipa Pięknego.
Celem Herberta nie jest jednak tylko prezentowanie wydarzeń, dzieł sztuki i architektury. W rozmowie ze Zbigniewem Taranienką z 1971 roku poeta stwierdził: Malarstwo czy rzeźba interesują mnie, bo są to przedmioty stworzone przez ludzi [...]. I zawierają one widzenie człowieka. Podróż na Zachód ma dla Herberta cel poznawczy – w ten sposób obcuje z ludźmi poprzednich epok. Poznaje także kulturę zachodnioeuropejską – ów ogród, do którego wchodzi on, barbarzyńca z jej wschodnich peryferiów.
Esej Herberta to połączenie erudycji i pasji. To relacja z podróży intelektualisty, który swe przywiązanie do klasycznego, zrównoważonego piękna pokazywał w całej swej twórczości. Zachwytem nad freskiem potrafi zarazić czytelnika, sprawić, że rozumie się niektóre zjawiska i chce się je poznać lepiej. To świetny zaczątek zainteresowania dziejami europejskiej kultury. Ale także osoba zaznajomiona z tą tematyką skorzysta z lektury – pozna spojrzenie interesującej osobowości, a każde nowe spojrzenie dla naukowca czy ciekawego świata człowieka to nowe doświadczenie. W związku z rocznicą śmierci bieżący rok został ogłoszony przez Sejm rokiem Zbigniewa Herberta. Może warto sięgnąć do jego bogatego dorobku, w którym każdy znajdzie coś dla siebie - nie tylko poetycką zadumę, ale także pasjonującą opowieść o kulturze? A dodatkowo samemu zadać sobie pytanie postawione w tytule recenzji...
Tekst zredagował: Kamil Janicki, Michał Świgoń