Czeski film pokazuje zemstę na Niemcach
Autorem filmu był Jiří Chmelníček, inżynier i filmowiec-amator, który postanowił udokumentować wyzwolenie wyzwolenie Borysławki (dziś dzielnica Pragi) przez Armię Czerwoną. W zarejestrowanym przez niego na ośmiomilimetrowej taśmie filmie z 10 maja 1945 roku widać jadące po ulicach czołgi, żołnierzy i uchodźców.
Chmelníček uwiecznił też i to, jak wyciągnięci z domów Niemcy zostają stłoczeni w kinie przez czerwonoarmistów i członków czeskiej Gwardii Rewolucyjnej. Chwilę później rozgrywa się zupełnie wstrząsająca scena. Kamera pokazuje grupę zwróconych do niej plecami – 40 mężczyzn i przynajmniej jedną kobietę. Rozlegają się strzały i trafieni padają kolejno na ziemię. Ranni błagają o litość, ale zamiast niej pojawia się radziecka ciężarówka, która miażdży ciała żywych i martwych. Inni Niemcy są zmuszeni do wykopania zbiorowej mogiły.
Nagranie przeleżało kilka dziesięcioleci w metalowym pojemniku, by zostać w końcu pokazanym w dokumencie zatytułowanym „Zabijanie po czesku” wyemitowanym przez państwową czeską telewizję 6 maja, w najlepszym czasie antenowym. Autor dokumentu, David Vondráček, powiedział, że jak do tej pory nie było żadnego filmu pokazującego takie egzekucje. Jak dotąd znane były tylko zdjęcia wykonane przez żołnierzy amerykańskich, na których widać martwe ciała, ale nie moment egzekucji.
Nie wiadomo, kto wyselekcjonował zabitych w Borysławce, ani o co ich oskarżono. Egzekucji dokonali zapewne żołnierze Armii Czerwonej, a możliwe, że również członkowie czeskiej Gwardii Rewolucyjnej lub byli kolaboranci, którzy próbowali odsunąć od siebie podejrzenia.
Chmelníček ukrywał taśmę przez dziesięciolecia, choć interesowała się nią czeska bezpieka. Dziesięć lat temu, już po śmierci autora, jego córka przekazała nagranie znanemu telewizyjnemu historykowi. Ten jednak przestraszył się zawartości filmu i odłożył go na archiwalną półkę. Tam znalazł go Vondraček, który wcześniej usłyszał o nim od rodziny dokumentalisty-amatora.
Źródło: spiegel.de.