Curzio Malaparte – „Skóra” – recenzja i ocena
Curzio Malaparte – „Skóra” – recenzja i ocena
Curzio Malaparte był włoskim pisarzem, dziennikarzem i dyplomatą. Jako młody człowiek związał się faszystami biorąc udział w marszu na Rzym. Zaczyna dystansować się od ideologii Mussoliniego na początku lat trzydziestych. Podczas wojny będzie brał udział w działaniach wojennych zarówno na froncie wschodnim, jak i zachodnim. Po zajęciu Włoch przez aliantów zostaje oficerem łącznikowym. I właśnie to doświadczenie stanie się asumptem do powstania Skóry. Jest to, obok Techniki zamachu stanu i Kaputt, najważniejsza książka autora.
Zajęty przez wojska alianckie Neapol i jego mieszkańcy próbują ocalić skórę. Pokonani starają się udowodnić zwycięzcom, że są niewinni, że zostali wyzwoleni, a nie podbici. Pomimo przyjaźnie wyciągniętych dłoni Amerykanów i Brytyjczyków czuć, że miasto musi zasłużyć na miano ocalonego. Wszyscy pogrążają się w zdeprawowaniu i deptaniu szacunku do samych siebie, aby zasłużyć na uśmiech alianckiego boga i jego herosów. To właśnie oni we wszystkim, nawet w wyglądzie zewnętrznym, są lepsi od neapolitańczyków. Nawet wtedy, gdy całe miasto zostanie oczyszczone ogniem jego własnego boga: Wezuwiusza.
W tym wszystkim mamy włoskiego oficera łącznikowego, znanego literata. Człowieka, który jak całe Włochy, nie jest jednoznacznie niewinny. I choć bywa często lepiej wykształcony, bardziej obyty niż jego patroni to jednak gra małego, uniżonego Włocha. Takiego, z którego można się pośmiać, można zaświecić mu w oczy cywilizacją. Którego można pouczać, strofować i oceniać. Przy którym można poczuć się zwycięzcą, kimś ważnym. Nawet jeśli we własnym kraju i we własnych strukturach armijnych jest się obywatelem gorszego sortu: wieśniakiem czy Afroamerykaninem.
Powieść Malapartego można uznać za obsceniczne w stopniu zarazem fascynującym, jak i odpychającym. Kontrowersyjne sceny i wypowiedzi wikłają czytelnika w szalony świat okrucieństwa oraz pogardy. Nie jest to jednak zabieg obliczony tylko i wyłącznie na wywołanie oburzenia. Pokazując, często przerysowany do karykaturalnych granic, labirynt ludzkich odczuć i zachowań pokazuje absurd wojny, krytykuje rządy oraz ten czas, gdy nic nie jest wiadome. Czas zawieszenia, czas wilka, kiedy wojna skończyła się na podwórku, ale bomby spadają wciąż kilka metrów dalej, kiedy nie wiadomo jaki świat powstanie, kiedy każdy musi myśleć o sobie – to wszystko w plastyczny sposób maluje przed nami Malaparte.
Recenzowana pozycja nie należy do lektur łatwych. Jednak bardzo szybko pochłania czytelnika, który z fascynacją śledzi losy głównego bohatera. I choć niektóre opisy powodują chęć odwrócenia wzroku, to jednak dokładnie tak samo jak aliancki żołnierz coraz wnikliwej przypatruje się upodlonemu Neapolowi. Z tego dziecięcego zdziwienia rodzi się głębsza refleksja dotycząca stosunków międzyludzkich oraz ludzkiej natury w obliczu ostatecznego końca. Nawet metaforycznie pojawiający się kanibalizm ma tutaj swoją głęboko przemyślaną rolę. Okrucieństwo powieści nie jest obliczone tylko na wywołanie taniego oburzenia.
Jednak to nie styl Malapartego, a nota redakcyjna mnie odrzuciła. Usprawiedliwianie się wydawnictwa z tak oczywistej rzeczy, jak brak ingerencji w określenia, które w dobie powszechnej inkluzywności uznawane są za deprecjonujące, jest aberracją. Nie wyobrażam sobie żeby z prozy powstałej w 1949 r. usuwano określenia takie jak Murzyn czy pederasta. Kompletnie wtedy zaprzeczono by idei powstania powieści oraz pozbawiono by ją kontekstu. Zasmucającym jest fakt, że chcąc uniknąć hejtu (to też wymowny znak powszechnej poprawności) wydawnictwo musi tłumaczyć brak cenzury prewencyjnej.
Skóra jest brutalna, szczera, prowokująca do myślenia i zrozumienia, burząca idealistyczny obraz granic ludzkiej moralności, szacunku oraz upodlenia. Pozwala zrozumieć, że ostatni etap walki czyli ratowanie skóry jest plagą. Chyba największą, bo prowadzącą do ostatecznego okrucieństwa i destrukcji. Polecam.