Craig Symonds – „II Wojna Światowa na morzu. Historia globalna” – recenzja i ocena
Craig Symonds – „II Wojna Światowa na morzu. Historia globalna” – recenzja i ocena
Autor książki, Craig Lee Symonds, jest emerytowanym profesorem Akademii Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, byłym wojskowym i autorem licznych prac na temat wojny na morzu, historii amerykańskiej marynarki wojennej oraz wojny secesyjnej. „Wojna na morzu…” to jego opus magnum z 2018 roku, praca wieńcząca wieloletnie studia i prace związane z tematyką.
Autor podjął się ogromnego zadania – na 800 stronach tekstu (do tego należałoby jeszcze doliczyć przypisy) podjął próbę przedstawienia przebiegu II wojny światowej na morzach i oceanach świata. Jednocześnie starał się udowodnić śmiałą tezę: II wojnę światową Alianci wygrali wyłącznie dzięki swojemu panowaniu na wodach Atlantyku i Pacyfiku.
Czytelnikowi przedstawiane są – oczywiście, w pewnym skrócie – wydarzenia składające się na całokształt wojny na morzach. Autor opisuje bitwy wielkie (jak bitwa pod Midway) i nieco mniejsze (jak bitwa u wybrzeży Casablanki), a także śmiałe i niezwykłe operacje, jak znane chyba wszystkim miłośnikom wojen morskich rajd Günthera Priena na Scapa Flow czy aliancka operacja Pedestal. Oprócz opisów bitew autor dużo miejsca poświęca wszystkim tym czynnikom, które wpływają na funkcjonowanie floty: od uwarunkowań geopolitycznych, możliwości przemysłowych i technologicznych państwa, przez braki w zaopatrzeniu i sprzęcie po wyśmienitą (lub fatalną) koordynację współpracy pomiędzy flotą a pozostałymi rodzajami sił zbrojnych.
Autor sprawnie przeprowadza nas z morza na morze, z oceanu na ocean, podążając za kolejnymi wydarzeniami. Co zdaje się być w książce najistotniejsze – próbuje te wydarzenia powiązać ze sobą. Niedobór lotniskowców w kluczowych momentach historii wojny mógł być spowodowany tym, że wchodziły na mielizny na zupełnie innych wodach, ich remont nieznośnie się przeciągał lub, zwyczajnie, wydawały się być bardziej potrzebne gdzie indziej. I tym właśnie czynnikom – niewłaściwemu przygotowaniu, czystemu przypadkowi, czasami łutowi szczęścia lub błędnym decyzjom dowódców – autor przypisuje ogromną rolę w przebiegu wojny na morzu. Jak przebiegałby brytyjski atak na flotę francuską po kapitulacji Francji, gdyby największe okręty broniącej się przed dotychczasowym sojusznikiem Marine Nationale były właściwie zacumowane? Jak przebiegłaby amerykańska inwazja na Filipiny, gdyby japoński dowódca jednak zdecydował się zaszarżować na niemal niechronione siły inwazyjne? Gdyby pojedynczy marynarz nie spadł z pokładu niszczyciela do morza doszłoby do jednego z najbardziej spektakularnych przypadków taranowania podczas II wojny światowej, a inwazja na Norwegię przebiegła by tak samo?
Siłą rzeczy autor poświęca najwięcej uwagi sześciu głównym państwom, których okręty uczestniczyły w wojnie na morzu. Nieco uwagi poświęcone jest Holendrom i ich próbie obrony Indii Wschodnich w 1941/2 roku, pozostałe marynarki są jedynie wzmiankowane. Polski czytelnik, przyzwyczajony do opisów bohaterskiej walki podczas „wielkich dni małej floty” wspomnienie o Polsce znajdzie głównie w kontekście najazdu Hitlera w 1939 roku oraz w przypisach dodanych przez wydawcę. Autor najwięcej chyba uwagi poświęcił polskiemu czynowi zbrojnemu w kontekście zdobycia Monte Cassino przez II Korpus Polski, co jest interesującym faktem, biorąc pod uwagę, że raczej nie byłą to bitwa morska.
Treść książki zorganizowana jest jednocześnie w sposób chronologiczny i hasłowy – podzielona jest na rozdziały odnoszące się do konkretnych etapów wojny nam morzu lub teatrom działań wojennych, jednocześnie są ułożone mniej więcej chronologicznie, z niektórymi rozdziałami nachodzącymi na siebie. Autor nie zaryzykował opisywania wydarzeń dzień po dniu bez względu na ich powiązanie geograficzne, co uczyniłoby książkę nieczytelną.
Mapy i zdjęcia zamieszczone w pracy są tylko dodatkiem do tekstu. Warto jednak zaznaczyć, że są to ilustracje nieprzypadkowe i odpowiednio dobrane, prezentujące główne postacie oraz najsłynniejsze okręty. Warto podkreślić, że mapy są bardzo przejrzyste i pomagają w zrozumieniu przebiegu wydarzeń. Na marginesie można zauważyć, że wydawnictwo do współpracy merytorycznej przy wydawaniu książki zaprosiło znawcę tematyki marynistycznej, prof. Krzysztofa Kubiaka, autora między innymi książki „Falklandy-Port Stanley 1982”. Zachęcam do lektury!