Co historia zapamięta z 2017 roku?
Sebastian Adamkiewicz, publicysta: Nie wiem, czy zapamięta to historia rozumiana jako dzieje świata, ale historia historiografii będzie z pewnością pamiętała o perypetiach Muzeum II Wojny Światowej i mało chlubnym zakończeniu tej sprawy. Skala manipulacji jakich dopuściła się władza i jej akolici, których ostatecznym celem miało być niedopuszczenie do otwarcia wystawy, a później zmiana dyrekcji, była realnym dowodem brutalnej ingerencji państwa w działalność instytucji kultury, której pod względem merytorycznym niewiele można było zarzucić. Chodziło o czyste utopienie projektu, który podważał narrację, że jedynie obecna władza prowadzi jakąkolwiek politykę historyczną.
To pozwala stawiać pytania, czy taki sam los czeka pozostałe instytucje zajmujące się krzewieniem wiedzy historycznej, a co za tym idzie dużo istotniejsze pytanie o kwestię wolności w nauce i kulturze. Na szczęście wystawę udało się – pomimo problemów – otworzyć, co daje pewną skalę porównawczą i stawia obecnych kreatorów polityki historycznej w dość kłopotliwej sytuacji. Niestety nie przetrwała ekipa, która ją tworzyła. Jak widać Polskę stać na pozbywanie się dobrych, doświadczonych, wyśmienicie wykształconych i kreatywnych specjalistów z szerokimi kontaktami na świecie. Mam jednak wątpliwość, czy są ich wstanie zastąpić kolejne planszówki z IPN, które zdaje się są jedyną formą wystaw czasowych na jaką stać obecną dyrekcję.
Przyszły rok pokaże jak na Państwowy Instytut Sztuki Filmowej wpłynie np. decyzja o usunięciu ze stanowiska Magdaleny Sroki. Do tej pory była to jedna z najlepiej funkcjonujących instytucji po 1989 roku, która dokonała realnej zmiany na rynku rodzimej kinematografii. I jej nie ominęła jednak rewolucja. Zobaczymy jak wpłynie to na stan polskiego filmu.
Nie mam przekonania, czy historia zapamięta lipcowe protesty w obronie sądów. Choć były zaskakującym zjawiskiem społecznym, który może dla wielu będzie jakąś formą mitu założycielskiego, to ostatecznie reforma sądów przyjęta w grudniu ujawniła skalę klęski ówczesnych protestów, zwłaszcza, że chyba w ogóle manifestacje w „obronie demokracji” zaczęły ulegać inflacji. Przyszłość pokaże dopiero wagę tego, co się działo.
Wreszcie co świat zapamięta z 2017 roku. Z pewnością premierę „Ostatniego Jedi”, bo w końcu śmierć... tu przerwał lecz róg trzymał. Saga Gwiezdnych Wojen niezależnie od jakości zawsze przechodzi do historii, tworząc absolutny fenomen popkulturowy, z którym równać się może chyba tylko seria filmów o Bondzie.
Na długi serial zapowiada się też sytuacja w Katalonii, bo referendum i ostra reakcja władz w Madrycie uruchomiła chyba procesy, których końca nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Zwycięstwo w przyśpieszonych wyborach sił secesjonistycznych rodzi kolejne kłopoty. Nie mniejsze mają też wszyscy ci, którzy zostali „bohaterami” akcji #metoo. Z jednej strony była ona bardzo wyraźnym krzykiem uwrażliwiającym na problem molestowania seksualnego, pokazującym, że jest ono zjawiskiem powszechnym, wyrastającym z kultury dominacji. Z drugiej jednak był kolejnym kamyczkiem do spadku zaufania w relacjach międzyludzkich. Jeśli kolejne autorytety, ludzie sławni i lubiani, trafiali na pierwsze strony gazet słusznie odzierani z blichtru i podziwu, to pytanie„ komu ufać?” zdało się zasadne. Oczywiście nie podważa to sensowności samej akcji, ale jest jej efektem ubocznym. Zaczynamy coraz głębiej żyć w epoce nieufności. Nie możemy ufać zdjęciu, filmowi, tekstowi w gazecie, a na koniec coraz mniej możemy ufać ludziom, bo o ich życiu wiemy coraz więcej, a to, czego się dowiadujemy dotyka zazwyczaj Ciemnej Strony Mocy. Mało to może optymistyczny akcent, ale w epoce braku zaufania każda wspólnota ludzka traci sens.
Dla mnie osobiście ważnym wydarzeniem było jeszcze – a to z pewnością przejdzie do historii, choćby lokalnej – objęcie archidiecezji i metropolii łódzkiej przez abp Grzegorza Rysia. Nie tylko dlatego, że w tej diecezji mieszkam, ale także dlatego, że osobę nowego arcybiskupa znam jeszcze od czasów studenckich. Oczywiście nie osobiście, bo tę przyjemność mam od niedawna, natomiast poznawałem go poprzez prace dotyczące historii Kościoła. To doskonały historyk, erudyta, potrafiący mówić ważne rzeczy zarówno do dzieci, jak i kręgów akademickich. Jednocześnie to kapłan doskonale pasujący do diecezji, w której większość mieszkańców jest do Kościoła zdystansowana, a jednocześnie sama Łódź i region boryka się nie tylko ze swoja tożsamością, ale też ubóstwem. Te problemy w dotychczasowej pracy abp Grzegorza Rysia poruszane były nader często.
To też ważne wydarzenie także dla Kościoła w Polsce. Oto dużą diecezję przejmuje biskup, który uważany jest za osobę otwartą na różne środowiska, publicysta „Tygodnika Powszechnego”, duchowny niezwykle popularny i lubiany. Pokazuje to różnorodność Kościoła, wyrywając go choć na chwilę z powszechnych kalek i wyobrażeń. Oczywiście praktyka pokaże co z tego wyjdzie, jak na ten moment abp Grzegorz Ryś zalicza swoiste „wejście smoka”.
Na koniec historia być może zapamięta w formie anegdoty „Stypendystę Wolności” Mateusza Kijowskiego, który pomimo kompromitacji politycznej na początku roku potrafi na koniec zebrać ponad 30 tys. złotych na swoje utrzymanie. Cóż, każda strona walki politycznej ma swoją sektę, a w każdej – co ciekawe – głównym kapłanem są panie o nazwisku Pawłowicz.
Marcin Sałański, publicysta : Zgadzam się w pełni z Redaktorem Adamkiewiczem, że rok 2017 na pewno zapamięta wielkie wydarzenie z historii kina – premierę „Ostatniego Jedi”. Film ten już wzbudza wiele kontrowersji, zachwyca krytyków, dzieli fanów Gwiezdnych Wojen chyba jeszcze mocniej niż tzw. „Trylogia Prequeli”. Bez względu na ocenę artystyczną – który prywatnie oceniam bardzo wysoko – nowy film o odległej galaktyce udowadnia, że Star Wars to popkulturowy fenomen… fenomen, który jednak powoli ustępuje miejsca. Nowe Gwiezdne Wojny to piękne filmy, które nawet gdy zawodzą pod pewnymi względami typowo filmowymi, są sentymentalną ucztą. To jak spotkanie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, którzy może już nie są tak dowcipni, przystojni i szaleni jak kiedyś, ale to nadal nasi przyjaciele z pięknych lat.
Słowem – Moc nadal jest silna, ale ten rok i najprawdopodobniej następny pokażą, że pałeczkę w kreowaniu popkulturowej świadomości pokolenia przejmują kinowi bohaterowie Marvela. W nowych Gwiezdnych Wojnach powoli odchodzą wielcy bohaterowie, ale ich miejsca nie zastąpią Rey, Poe czy Kylo, ale Ironman, Doktor Strange czy Spiderman. Kevin Faige i marvelowa ekipa tworzą historię i w 2018 nowy film o przygodach Avengersów może wynieść popkulturę na zupełnie nowe tory, tak jak w latach 80. zrobiły to Gwiezdne Wojny.
Przechodząc jednak do spraw poważnych – nie wierzę, by historia zapamiętała albo wyniosła do kategorii wydarzeń epokowych wybory we Francji czy Niemczech, polsko-polsko-europejski spór o sądy, puszcze i praworządność, ale na pewno zapamięta najmłodszego kanclerza w historii Austrii i Europy, przeniesienie stolicy Izraela do Jerozolimy czy tegoroczne brexitowe negocjacje Wielkiej Brytanii z Unią Europejską. Miało być elegancko, a wszystko idzie jak po grudzie, a porozumienie w sprawie przyszłych relacji gospodarczych między Londynem a Brukselą może nie być gotowe nawet do marca 2019 roku – kiedy Brexit miałby się formalnie skończyć. Oznacza to, że Królestwo byłoby związane z Unią, ale bez prawa głosu.
Prędzej czy później historia zwróci uwagę na to, co dzieje się w Katalonii. Tam właśnie współcześni mogą doświadczyć, jak koło dziejów toczy się i miażdży wszystko po swojej stronie. Zapowiadający się na bardzo długi serial polityczno-społeczny kryzys udowadnia, po raz kolejny, że historia się nie skończyła i ma dobrze. Moim zdaniem nie wyniknie z tego jednak nic dobrego. Wydarzenia w Katalonii obnażają słabość zarówno sił secesjonistycznych (tu zgoda z red. Adamkiewiczem), jak i Madrytu oraz unijnych elit. Nikt nie ma szans na zwycięstwo, nikt nie ma rozwiązania.
W tym kontekście bardzo krytycznie oceniam w sumie historyczną, bo pierwszą w dziejach UE, decyzję o uruchomieniu art. 7 wobec Polski. Przywołuję ten wątek, ponieważ wbrew opiniom znawców prawa, obie rzeczy pokazują idealnie jak Unia jest zakłamana. Chcą być obrońcami wolności i demokracji. Niestety są tylko obrońcami biurokracji. U nas konstytucja jest łamana – ale nikt jeszcze z tego powodu nie ucierpiał. PiS robi rzeczy złe, ale z poparciem społecznym. Unii się to nie podoba, używa „opcji nuklearnej” – opcji, która nic nie zmieni, a tylko zmobilizuje elektorat PiS i eurosceptyczne siły w Polsce.
W Katalonii referendum było niezgodne z konstytucją, tysiące ludzie manifestowało jednak swoje dążenie do wolności (nie chce oceniać czy to dobrze, czy nie), policja brutalnie rozprawiała się z Katalończykami, działacze secesjonistyczni są ścigani jak przestępcy, a w ostatnich wyborach ludzie po raz kolejny udowodnili, że chcą zmian. Unia nie robi nic. Absolutnie nic. Jest tu jakaś oczywista dysproporcja i nieadekwatność działań ze strony Unii Europejskiej. Wraz z dalej rozgrywającym się kryzysem uchodźczym, który nie znajduje rozwiązania, UE coraz bardziej pogrąża się w kryzysie tożsamościowym, ideowym i koncepcyjnym. Poza wolnym handlem i granicami nie wiadomo, po co ta wspólnota ma istnieć. To wszystko historia zapamięta i oceni.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Maciej Zaremba, redaktor naczelny: Koledzy już dużo napisali o wydarzeniach ogólnych, które mogą przejść do historii świata, dlatego ja chciałbym poruszyć bardziej lokalne kwestie związane mocniej z samą historią (co nie oznacza, ze nie dotyczące w ogóle polityki). Oczywiście jednym z ważniejszych wydarzeń tego typu była kontynuacja zamieszania wokół Muzeum II Wojny Światowej, działania nowej dyrekcji i wszystkie działania państwowych służb przeciwko prof. Machcewiczowi, które oczywiście mogą okazać się uzasadnione, ale obecnie wyglądają na zdecydowanie przesadzone.
Warto wspomnieć też o zaostrzeniu się sytuacji pomiędzy Polską i Ukrainą, która dotyczy pamięci o rzezi wołyńskiej i gloryfikacji UPA. O ile sam uważam, że stanowcze stanowisko polskiego rządu w tej sprawie jest konieczne, to jednak moim zdaniem to my powinniśmy dużo mocniej dążyć do dialogu i ostatecznego zamknięcia tej kwestii. Uważam, że obecnie sprawa prowadzona jest zupełnie niekonsekwentnie i nieprofesjonalnie, a taka niekonsekwencja jest o wiele gorsza niż stabilne, zdecydowane stanowisko. Smuci też postawa strony ukraińskiej, która w następstwie może prowadzić jedynie do zaostrzenia się konfliktu pamięci między naszymi krajami, co w dalszej perspektywie nie skończy się niczym dobrym.
Jeśli mówimy o konfliktach pamięci, to warto też zwrócić uwagę na sprawę, która ciągnęła się cały 2017 rok, a mianowicie na kwestie dekomunizacji przestrzeni publicznej, w tym zwłaszcza zmiany nazw ulic i powracającą dyskusję o zburzeniu Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. W kwestii dekomunizacji ulic: moim zdaniem bardzo dobrze, że ostatecznie do niej doszło, jednak sytuacja, w której radni nie wyrobili się ze zmianą wskazanych przez IPN nazw, a wojewoda bez żadnych konsultacji społecznych może nadać nazwę jaką tylko sam uzna za słuszną, jest skandaliczna.
Wiele jeszcze kwestii w minionym roku zasługuje na wspomnienie, w tym te miłe, takie jak wygrana polskiego pilota Franciszka Kornickiego w plebiscycie na stulecie RAF (niestety parę miesięcy później bohater zmarł) czy wpisanie kopalni w Tarnowskich Górach na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a także te budzące wiele kontrowersji jak zamieszanie wokół uchwały na 500-lecie reformacji, kwestię reparacji wojennych, które mielibyśmy uzyskać od Niemiec, czy konkurs MSWiA dotyczący nowego wzoru paszportu na 100-lecie niepodległości, w którym wygrały kresowe zabytki znajdujące się obecnie na terenie Litwy i Ukrainy.
Miniony rok był obfity w wiele wydarzeń, tych mniej i bardziej ważnych, z których duża część przyniesie dalsze konsekwencje w roku kolejnym. Miejmy nadzieję, że wśród wydarzeń i kwestii konfliktogennych uda się dojść do porozumienia i kompromisu zarówno w kwestiach wewnętrznych, jak międzynarodowych.
Paweł Czechowski, zastępca redaktora naczelnego: Nie chciałbym papugować poprzedników, ale jednak się nie powstrzymam i także napiszę o „Ostatnim Jedi”. Być może w tym roku miały premierę filmy ważniejsze, głębsze czy lepsze, ale to właśnie nowa odsłona Gwiezdnych Wojen jest dla mnie kinematograficznym wydarzeniem roku. To jest po prostu olbrzymia marka, jedna z największych na świecie, posiadająca grono oddanych fanów (liczonych w milionach). Co by się z nią nie stało – zawsze będzie przyciągać uwagę. A ja już zacieram ręce na kolejne części i na myśl o następnych trylogiach serce mi szybciej bije. Nawet swoją narzeczoną zacząłem powoli przekonywać do tej sagi – widocznie jest wrażliwa na Moc.
Jako fan (oglądanego) sportu napomknę tylko o dwóch sprawach: o niesamowitym powrocie Barcelony w Lidze Mistrzów (od porażki 4:0 do zwycięstwa 6:1 i awansu z PSG). Czy były kontrowersje? A pewnie, ale to dwumecz, o którym fani futbolu będą jeszcze przez dekady rozprawiać. Warto też wspomnieć wspaniały Turniej Czterech Skoczni ze zwycięstwem Kamila Stocha i drugim miejscem Piotrka Żyły. Wielka szkoda, że K.S. nie sięgnął po Puchar Świata, ale co się odwlecze, to nie uciecze, zresztą triumfów temu panu nie brak.
No a teraz do spraw poważniejszych. W świecie polityki historia na pewno zapamięta zaprzysiężonego w styczniu prezydenta Trumpa, który może koniec końców stać się najbardziej kontrowersyjnym prezydentem USA w historii. Ale czy będzie tylko kontrowersyjny, czy może wielki będziemy oceniać po końcu rządów tego pana. Rozumiem wszelkie obiekcje pod jego adresem – nie rozumiem za to histerycznych krzyków.
Kolejną sprawą jest Katalonia i tragiczne wydarzenia, jakie się tam rozegrały. To wszystko pokazało, jak niewielkie jest pole manewru międzynarodowych instytucji (np. UE), gdy zaczyna się robić naprawdę gorąco. Nie mówię oczywiście o zbrojnych interwencjach, ale o próbie chociażby negocjacji i prowadzenia dialogu. Na sprawę też spojrzeliśmy inaczej, bo tu mowa o problemach wewnętrznych europejskiego kraju, tak bliskiego, a nie państwa na drugim końcu świata.
Jeśli chodzi o polską politykę i nasze społeczeństwo, to spuszczę zasłonę milczenia na różne cyrki, których dopuszcza się zarówno władza, jak i opozycja, bo to temat na wiele akapitów. To, o czym chciałbym wspomnieć, to dekomunizacja, która nabierała w tym roku pary, a sprawiła, że doszło do cyrków niczym z filmów Barei. W moim Sosnowcu rondo Gierka ma zostać przemianowane na rondo Zagłębia Dąbrowskiego (mimo sprzeciwu mieszkańców), wobec czego pojawiła się petycja, żeby to było po prostu... rondo Edwarda. Bałagan jest olbrzymi, ale przynajmniej u nas wojewoda nie uderzył z "grubej rury" jak w Katowicach, gdzie jeden z ważniejszych placów przechrzcił na plac im. Lecha i Marii Kaczyńskich. Dobrze, że dekomunizujemy, ale skala kłótni i bałaganu przy tym – absolutne maksimum.
Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć kilka nazwisk osób, których już wśród nas nie ma: Janusz Brochwicz-Lewiński, Danuta Szaflarska, Franciszek Kornicki, Zbigniew Wodecki, Chuck Berry, Robert Miles, Adam Wójcik, Janusz Wójcik. Tak czysto subiektywnie.
A z ciekawostek: w tym roku prezydentem Ekwadoru został pan zwący się Lenín Voltaire Moreno Garcés. Nieźle.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.