„Chodzi o to, żeby stworzyć nastrój”. Wizyta w Salonie Tadeusza Boya-Żeleńskiego
Czy w Warszawie, na pozór szarej i zabieganej, można znaleźć miejsca, które swoim klimatem przypominają piękne lata 20-ste i 30-ste? Bez wątpienia tak. Jednym z takich miejsc jest siedziba Wydawnictwa Iskry, w której mieści się Salon Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
reklama
W samym centrum stolicy, w budynku przy ul. Smolnej 11 (vis a vis Muzeum Narodowego) znajduje się mieszkanie, w którym miłośnicy „dawnych, dobrych czasów” powinni poczuć się jak w domu.
Salon Tadeusza Boya-Żeleńskiego mieści się w lokalu, który dawniej zamieszkiwał ten jeden z najważniejszych literatów polskich I. poł. XX wieku.
Meble i inne przedmioty, stanowiące wystrój pomieszczenia pochodzą z kolekcji Prezesa Iskier Wiesława Uchańskiego, który od ponad 20 lat kolekcjonuje różnego rodzaju antyki i starocie.
Salon, chociaż niewielki i zlokalizowany jakby na uboczu, przyciąga turystów. W czasie ostatniej Nocy Muzeów cieszył się sporą popularnością wśród czekających na wejście do Muzeum Narodowego. Siedzibę Iskier odwiedziło wówczas kilka grup zwiedzających.
Jedną z niewielu oryginalnych pamiątek po Boyu-Żeleńskim jest zaproszenie wystawione dla niego przez Towarzystwo „Miłośników Terpsychory i Bachusa” na wieczorne spotkanie w Salonie Zielonego Balonika 24 lutego 1914 r.
Drugą najcenniejszą pamiątką jest maszyna do pisania, należąca do autora słynnych przekładów literatury francuskiej.
Fotografie Boya oraz należąca do niego talia kart, na co dzień przechowywana w oryginalnym pudełeczku.
Atmosferę tego miejsca tworzą zgromadzone w nim przedmioty i drobiazgi, oddające klimat przedwojennego gabinetu.
Gentelman nigdy nie zapomina swej przeszłości. Gentelman potrafi przeżyć wszystko. Potrafi wszystkiemu spojrzeć w oczy. Gentelman przyjmuje odpowiedzialność za swoje czyny i bierze na swoje barki ciężar ich konsekwencji, nawet jeśli sam nie był inicjatorem tych czynów – ten cytat z Williama Faulknera umieszczony został między przedmiotami znajdującymi się w Salonie, w którym mogliby spotykać się prawdziwi gentelmani.
Prezes Uchański szczególnie upodobał sobie kolekcję starych sakwojaży i walizek. Uzupełniają one bogate wyposażenie Salonu Boya-Żeleńskiego.
Opuszczając salon, warto także przespacerować się po pokojach zajmowanych przez wydawnictwo, które swoim wystrojem fascynują nie mniej niż oglądany wcześniej pokój.
Praca w takich wnętrzach jest bez wątpienia bardziej przyjemna, niż w zwykłych, korporacyjnych biurach. Trzeba je jednak zobaczyć na żywo, by zachwycić się nimi w pełni.
Fotografie: Marta Jaworska; Tekst: Tomasz Leszkowicz
reklama
Komentarze