Chłopcy, partyzanci... Wojna oczami nastolatki [Fragmenty książek Wydawnictwa IPN]
Rzeczywiście zostali wciągnięci przez starszych, którzy mieli kontakty z partyzantami. W obrębie Czerska powstały grupy partyzanckie – agendy ogólnopolskich organizacji ruchu oporu działających na terenie Pomorza Gdańskiego, m.in. organizacji „Grunwald”, Armii Krajowej oraz „Dziewięciu z nieba” – „zrzuconej” polsko -radzieckiej grupy dywersyjno -wywiadowczej, mającej na celu przede wszystkim rozpoznawanie niemieckich transportów wojskowych na trasach Kościerzyna–Bydgoszcz i Chojnice–Tczew. Chłopcy spotykali się w starej, rozwalającej się leśniczówce w głębi lasu. Przypuszczalnie nie wiedzieli nawet dobrze, o co w tym wszystkim chodzi. Gestapo niezmordowanie tropiło partyzantów i dezerterów Wehrmachtu. Jednym z uciekinierów był nasz znajomy Władek Włoch. Miał ośmiu braci i jedną siostrę. Pełnoletni bracia, a także ojciec z czterema młodszymi, nie podpisali trzeciej grupy Volkslisty i zostali wywiezieni do obozu pracy. Jeden jedyny Władek trafi ł pod Gdańsk, gdzie za namową niemieckiego gospodarza podpisał listę. Chcąc pomóc rodzinie, wierzył, że wstępując do niemieckiego wojska uratuje rodzinę, która wróci do domu. Niestety, takiej szansy już nie było – nikt z jego rodziny nie wyszedł z obozu. Bracia robili mu wymówki, że ich zdradził. Przejął się bardzo tak trudną sytuacją i po przeszkoleniu w wojsku niemieckim przed wyjazdem na front zbiegł do lasu, by wstąpić do partyzantki. Spotkał tu jeszcze dwóch dezerterów z Mukrza i z Zielonki...