Cegła na wakacje? (1): „O kartach, karciarzach, grach poczciwych...”
Kluczem jest oczywiście wybór odpowiedniej książki. Jeśli ktoś bowiem wybierze np. (znakomite skądinąd opracowanie) „Traktat andruszowski 1667 roku i jego genezę”, szybko zapewne odłoży go z powrotem na półkę i pójdzie np. pograć w karty. Jeśli jednak brakuje czwartego do brydża, a rozbierany poker nie ma sensu, bo wszyscy i tak mają na sobie co najwyżej stroje kąpielowe, można jeszcze o kartach poczytać...
Trudno zresztą o grę bardziej wciągającą niż książka Andrzeja Hamerlińskiego-Dzierożyńskiego „O kartach, karciarzach, grach poczciwych i grach szulerskich”. Napisana wspaniałym, żywym, barwnym językiem gawęda (czy może zbiór gawęd) toczy się wartko jak woda w górskim strumieniu i przyciąga do siebie uwagę czytelnika nie mniej niż zimny potok zmęczonego i spragnionego turystę. Już po pierwszej stronie zapomnieć można o upale, o wrześniowej poprawce ze statystyki i kryzysie ekonomicznym, a oczami wyobraźni widzi się Zygmunta Starego, pierwszego polskiego króla-karciarza, który mając w ręce dwa króle, siebie wskazuje jako trzeciego i zgarnia pulę.
Gdy gra toczy się w karczmie, to czuć zapach piwa, gdy do karcianego stolika siada cesarz Francuzów, w uszach pobrzmiewa jeszcze muzyka z zakończonego chwilę wcześniej balu, a gdy stawka staje się niebezpiecznie wysoka, słychać przyspieszone bicie drżącego serca. Nie ma tu ani chwili na nudę, najmniejszego przestoju, żadnego miejsca, w którym można by spokojnie umieścić zakładkę i pójść zjeść obiad. Zapomina się zresztą o głodzie, gdy z pełnego gwaru i szulerów Krakowa opowieść przenosi się a to do wiejskiej karczmy, a to do sądu w Żywcu, gdzie na męki i śmierć skazano właśnie nieszczęśnika, który dał się namówić na partyjkę kart, a potem zabił w bójce swego partnera do gry, a to na warszawski dwór Zygmunta III Wazy, któremu zamiłowanie do kart wypominano w czasie rokoszu obok alchemicznego hobby i grzechu sodomii, tj. ożenku z siostrą pierwszej swej małżonki. Na tym oczywiście nie koniec, ostatnie spotkanie ze słynnym karciarzem kończy się bowiem dopiero w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku.
Cała książka aż skrzy się do rozmaitych facecji, anegdot i co ciekawszych cytatów ze literatury pięknej, pamiętników czy też akt miejskich... Nie brakuje też ilustracji, opisów dawnych gier i kart oraz technik ich produkcji, życiorysów niczym z filmu przygodowego, zaczynających się np. od sfałszowania własnej metryki.
Myliłby się ten, kto uznałby, że tak napisana książka nie może być dobrym źródłem wiedzy. Niewątpliwą erudycję autora potwierdza kilkunastostronicowa bibliografia, a staranność edytorską indeks nazwisk, nieczęsto spotykany w popularnonaukowych pozycjach. Jest też obszerny spis znanych niegdyś gier karcianych i słowniczek używanych niegdyś terminów karcianych. Nawet niewielki format pierwszego wydania (1976 r.) sprawia, że książka idealnie nadaje się do zabrania w wakacyjną podróż. A czy ma jakieś wady? Zawsze mogłaby być dłuższa. Ponadto pierwsze wydanie powinno zawierać w komplecie talię kart wykonanych według wzorów np. szesnastowiecznych, zaś wydanie drugie (1989) segregator. Innych niedociągnięć nie zauważyłem.