Caroline Elkins – „Rozliczenie z imperium. Przemilczana historia brytyjskich obozów w Kenii” – recenzja i ocena
Przeczytaj fragment książki
Książka Caroline Elkins jest pierwszą kompleksową próbą zmierzenia się z problematyką brytyjskich obozów koncentracyjnych dla tzw. Mau Mau, tj. części ludności Kikuyu zamieszkującej Kenię, która w latach 50. ubiegłego stulecia zbuntowała się przeciw rządom Londynu narzucającego nie tylko swą władzę, ale i kulturę oraz grabiącego tubylców z ich ziemi.
Jakkolwiek historycy opisywali samo zjawisko Mau Mau, to Elkins jako pierwsza przeszukała archiwa brytyjskie, kenijskie, a nade wszystko przeprowadziła szereg wywiadów z więźniami obozów, a także niektórymi urzędnikami będącymi częścią tego aparatu przemocy. Ukazanie się tej monografii musiało być zatem wydarzeniem tak naukowym, kulturalnym, jak i politycznym. Za swą pracę Elkins otrzymała Nagrodę Pulitzera w kategorii „literatura faktu”. Ustalenia amerykańskiej historyczki przyniosły również reperkusje polityczne. Rząd Wielkiej Brytanii zgodził się bowiem na wypłatę odszkodowań plemieniu Kikuyu.
Pomimo to, do Rozliczenia z imperium… można żywić szereg zarzutów. Po pierwsze bardzo zawodzi pierwsza część monografii. Elkins poważnie upraszcza zjawiska imperializmu i kolonializmu. Nie dostrzega transformacji, jaka zachodziła w ideologii imperialnej od końca XIX po połowę XX w. Dla niej „brzemię białego człowieka” jest jedynie cynicznym hasłem, a rasizm ma jedynie najjaskrawszy wydźwięk, który znamy z II wojny światowej. Z tego też powodu Autorka niejednokrotnie posuwa się do stawiania sądów ostatecznych. Nie stara się rozumieć – nie mylić z usprawiedliwianiem – a jedynie wydaje wyroki. Zdaje się też nie dostrzegać, jak głęboko imperializm był związany z chrześcijaństwem, a cynizm – który tak piętnuje – niejednokrotnie przeplatał się z idealizmem.
Wydaje się również, iż Elkins uległa narracji źródeł wywołanych, tj. przeprowadzonych wywiadów. Jej sympatie względem Kikuyu są wyraźne, co zauważył jeden z jej krytyków – Bethwell Allan Ogot z kenijskiego ludu Luo. Co ciekawe, nie przejawia się to wyłącznie w, słusznym skądinąd, potępieniu brytyjskich zbrodni, ale i w wybielaniu samych Mau Mau. Autorka bardzo chętnie piętnuje np. wrogi stosunek Brytyjczyków do obrzezania kobiet. Tymczasem od omawianych wydarzeń upłynęło pięćdziesiąt lat, a kampania przeciw temu rytuałowi jest bardzo rozwinięta w Europie i Stanach Zjednoczonych. Dla Elkins problemem jest jednak jedynie europejskie poczucie wyższości.
Wątpliwości budzi również to, że amerykańska historyczka, uczyniwszy z Kikuyu centralny element swej narracji, całkowicie pominęła relacje tego najliczniejszego, ale przecież nie stanowiącego większości kenijskiej populacji, plemienia z pozostałymi ludami brytyjskiej kolonii. Pozwalałoby to lepiej zrozumieć kontekst opisywanych wydarzeń.
Autorka ignoruje również kontekst międzynarodowy ówczesnych wydarzeń, głównie pękanie Imperium Brytyjskiego oraz wpływ, jaki to wydarzenie miało nie tylko na mieszkańców metropolii, ale i jej kolonii.
Mocną stroną Rozliczenia imperium… jest niewątpliwie druga część książki, w której Elkins podejmuje się głównie opisu warunków życia obozowego oraz z naturalistyczną wręcz dokładnością przedstawia tortury i formy przesłuchiwania, jakim poddawano więźniów. Czytelnik niejednokrotnie będzie sobie jednak zadawał pytanie, czy zasadnym było wielokrotne opisywanie tych samych sposobów znęcania się nad Kikuyu. Najsłabszą stroną tej części jest brak, poza nielicznymi i niezbyt wnikliwymi przypadkami, refleksji nad motywami działań lojalistów Kikuyu, którzy nie tylko brali udział w zamęczaniu swych współplemieńców, ale niejednokrotnie wykazywali się w tym największą gorliwością.
Wątpliwości budzą sugestie Elkins, że Brytyjczycy zmierzali do likwidacji całego plemienia. Wydaje się, pomimo całego stosowanego przez nich okrucieństwa, iż wnioski te idą za daleko. Autorce udało się jednak udowodnić bezpośrednią winę za te wydarzenia gubernatora Baringa oraz ministrów kolonii Olivera Lyttletona i Alana Lennoxa-Boyda. Niewątpliwie ciekawą stroną tej części pracy są relacje na temat stanowiska brytyjskich parlamentarzystów względem sytuacji kenijskiej. Szkoda jednak, że Elkins ograniczyła się wyłącznie do kampanii Barbary Castle i kilku jej kolegów z Partii Pracy. Jest to zapewne efektem braku kwerendy w archiwach partyjnych oraz wywiadów z żyjącymi jeszcze politykami lub ich rodzinami.
Publikację wydano bardzo dobrze. Znalazłem tylko jedną literówkę, wydawnictwo przyłożyło się do czytelności opracowanych map i wykresów. Stylistyka przekładu nie budzi zastrzeżeń. Zastanowiłbym się jednak nad tłumaczeniem nazwy archiwów brytyjskich. Odpowiedzialna za to Klara Kopcińska zdecydowała się „Public Record Office” spolszczyć jako „Archiwum Akt Publicznych”. W moim odczuciu trafniejsze byłoby zachowanie nazwy angielskiej, co jest powszechnie przyjęte w literaturze przedmiotu, lub zdecydowanie się na formę „Archiwa Państwowe” (The National Archives), gdyż taką nazwę nosi ta instytucja od 2003 r.
Szereg zgłoszonych przeze mnie zastrzeżeń utrudnia mi ocenę pracy Caroline Elkins. Z jednej strony jest to książka niesłychanie ważna, ukazująca okrucieństwo, jakim wykazywali się Brytyjczycy niedługo po zakończeniu II wojny światowej. Z drugiej Autorka przemilcza niewygodne dla Mau Mau fakty. W ocenie Europejczyków jest jednostronna. Pisze, co i jak się wydarzyło, lecz często nie podaje dlaczego. Niejednokrotnie brak jej dokładności, jest chaotyczna, rzadko decyduje się na oszacowanie ofiar czy skali przedstawionych zjawisk, ale chętnie używa ogólników w stylu „dużo”, „powszechnie”.
Niall Fergusson, nie bez racji, zarzucił jej epatowanie sensacją. Czasem można się zastanowić, czy nie lepiej by było, gdyby Autorka po prostu opublikowała w formie książki wywiady, które przeprowadziła, opatrując je odpowiednim aparatem naukowym.
Należy oddać Autorce, iż jest jedną z pierwszych osób, które – pomimo wskazanych niedociągnięć – podjęły niełatwy problem obozów koncentracyjnych innych niż niemieckie/nazistowskie czy rosyjskie/sowieckie. Z polskiego punktu widzenia jest to tym cenniejsze, że wciąż zdarza nam się idealizować kraje Europy Zachodniej i niedostatecznie dużo wiemy o Afryce. W dodatku wyniki badań Elkins już poważnie przyczyniły się do zmiany postrzegania polityki brytyjskiej na Czarnym Lądzie.
Często zastanawia naiwność części sformułowań, jakimi posługuje się Autorka. Nachalnie zarzuca Czytelnika informacjami o nieprzestrzeganiu przez Wielką Brytanię Deklaracji Praw Człowieka. Zarzut sam w sobie jest poważny. Naiwnością jest jednak twierdzenie, iż w ciągu czterech lat od jej przyjęcia cała administracja kolonialna Wielkiej Brytanii oraz wojskowi wyzbędą się swoich poglądów, w których się wychowali i dorastali. Jakkolwiek postępowanie wbrew Deklaracji należy piętnować, to należy sobie zdać sprawę, że tego typu dokumenty zmieniają mentalność ludzi powoli.
Biorąc to wszystko pod uwagę, Rozliczenie imperium… powinien przeczytać każdy Czytelnik zaznajomiony z tematyką afrykańską, problematyką kolonializmu i dekolonizacji. Odradzałbym jednak lekturę osobom, dla których byłaby to pierwsza praca poświęcona tym tematom – zbyt dużo w niej niedociągnięć metodologicznych nie dających pełni obrazu opisywanego zjawiska.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska