Bogdan Grzeloński – „Niedobrani sojusznicy. Ambasadorzy Roosevelta w ZSRR” – recenzja i ocena
Bez wątpienia pomóc w tym może książka „Niedobrani sojusznicy. Ambasadorzy Roosevelta w ZSRR”. Jej autor, Bogdan Grzeloński, to polski dyplomata i historyk dyplomacji, były ambasador RP w Kanadzie i wykładowca akademicki. Tematem swej pracy uczynił stosunki amerykańsko-sowieckie na tle innych ważnych wydarzeń międzynarodowych, widziane przez pryzmat pracy kolejnych amerykańskich ambasadorów w Moskwie. Ramy czasowe książki wyznacza prezydentura Franklina Delano Roosevelta.
Należy zaznaczyć, że to właśnie Roosevelt nawiązał stosunki dyplomatyczne z Krajem Rad, zerwane wcześniej po rewolucji październikowej. Ostatni do tego czasu amerykański ambasador w Moskwie, David R. Francis, był świadkiem gwałtownych przemian politycznych i ustrojowych zachodzących w Rosji – rozpoczął swą misję za caratu, obserwował prace Rządu Tymczasowego i wyjeżdżał z kraju ogarniętego bolszewickim terrorem.
Nawiązanie kontaktów z władzami ZSRR było pierwszą decyzją nowego prezydenta w kwestiach polityki zagranicznej. W kampanii wyborczej problematyka ta odgrywała marginalną rolę, Amerykanie byli wymęczeni przedłużającym się kryzysem ekonomicznym i w związku z tym bardziej interesowały ich sprawy wewnętrzne. Wysłanie ambasadora do Moskwy nie wynikało z jakiejkolwiek sympatii do Stalina czy też poczucia ewentualnej bliskości ideologicznej, choć progresywne skrzydło Partii Demokratycznej, reprezentowane przez Roosevelta, patrzyło na sowiecki eksperyment z dużą dozą ciekawości, nie do końca wierzono też w relację mediów takich jak „Christian Science Monitor”, prezentujących rzetelny obraz tego, jak naprawdę wygląda ZSRR. Zadecydowały względy ekonomiczne i podejście probiznesowe. Sowiety były wszak ogromnym rynkiem zbytu, poprzez nieuregulowany status stosunków dyplomatycznych zamkniętym dla amerykańskiego handlu.
Grzeloński podzielił swą pracę na rozdziały wedle kryterium okresów urzędowania kolejnych amerykańskich ambasadorów w Moskwie – Williama Christiana Bullitta, Josepha Edwarda Daviesa, Laurence’a Steinhardta, Williama Standleya i Williama Averella Harrimana. Autor za każdym razem prezentuje krótko background każdej z postaci, co moim zdaniem jest zabiegiem niezwykle trafnym – urozmaica to narrację, a także pozwala spojrzeć na bohaterów książki nie tylko przez pryzmat ich obowiązków, ale też jak na konkretnych ludzi, dzięki czemu możemy lepiej zrozumieć motywacje ich działań.
Stałym motywem książki – nie tyle może nawet zamierzonym przez autora, ale po prostu wynikającym z biegu wydarzeń – jest stopniowe zderzenie kolejnych ambasadorów z osobowością Stalina i prawdziwą naturą sowieckiej polityki. Już ambasador Bullitt jechał do Moskwy z opisanym przeze mnie wcześniej nastawieniem: nie entuzjastycznym wprawdzie, ale pełnym zaciekawienia i pewnej dozy życzliwości. Bardzo szybko dostrzegł jednak, że wiele rzeczy w ZSRR wygląda, delikatnie mówiąc, nie tak, jak powinno.
Podobne wrażenia pojawiają się potem u kolejnych dyplomatów – jedynym wyjątkiem od tej zasady jest następca Bullitta, Joseph Davies, zagorzały i naiwny jak dziecko sowietofil. Gotów on był usprawiedliwiać wszelkie, choćby i zbrodnicze, posunięcia Stalina rosyjską specyfiką i wyrażał pogląd, że już wkrótce Związek Sowiecki będzie państwem tak demokratycznym jak Stany Zjednoczone – po prostu musi do tego poziomu dojść swoją własną drogą.
Największym uznaniem spośród bohaterów książki obdarzyć należy admirała Standleya – chyba w najpełniejszy sposób rozumiał on istotę systemu bolszewickiego oraz dostrzegał rzeczy, których jego poprzednicy nie zauważali bądź nie chcieli przyjąć do wiadomości. Niestety jego prace były wręcz sabotowane przez Wendella Willkiego, niedawnego republikańskiego konkurenta Roosevelta do prezydentury, a ówcześnie specjalnego wysłannika prezydenta – Willkie traktował admirała w sposób obcesowy i wręcz bezczelny, umniejszając jego autorytet. A dodajmy, że Standley dość intensywnie próbował zdobyć informacje o losie polskich oficerów, którzy – jak się później okazało – zostali wymordowani w Katyniu. Do Katynia pojechał zresztą wraz z córką Kathleen jego następca Harriman – obydwoje potwierdzili tam sowiecką wersję, że sprawcami zbrodni byli Niemcy. Po wojnie tłumaczyli to niedostatecznym wówczas stanem swej wiedzy.
Sprawy polskie są w książce dość szczegółowo omówione, co poniekąd nie powinno dziwić w pracy polskiego autora, skierowanej do polskich czytelników. Pojawia się więc nie tylko kwestia katyńska, ale także decyzje o powojennym losie naszego kraju, podejmowane na konferencjach Wielkiej Trójki podczas urzędowania Harrimana. Dyplomata ten zresztą również bardzo szybko przejrzał prawdziwą istotę działań Stalina, był jednak lojalnym wykonawcą polityki Roosevelta, którą cechowała bardzo duża spolegliwość wobec „Wujaszka Joe” – w odróżnieniu od Churchilla, który wprawdzie podporządkowywał interesy polskie interesom koalicji i ani przez chwilę nie myślał choćby o obronie przedwojennej granicy wschodniej naszego kraju, ale jednak widział dla Polski dość znaczną rolę w powojennym ładzie europejskim.
„Niedobrani sojusznicy” nie należą do książek łatwych w lekturze. Ale też i nie jest to praca pisana jako lektura „do poduszki”. To poważna i rzetelna monografia naukowa, w sposób całościowy obejmująca stosunki amerykańsko-sowieckie podczas prezydentury Roosevelta. Imponująca jest podstawa źródłowa, na której oparł się Bogdan Grzeloński. W jej skład wchodzą materiały z archiwów amerykańskich, amerykańskie, sowieckie, niemieckie i polskie dokumenty drukowane, prasa z epoki, a także korespondencja, dzienniki i pamiętniki dyplomatów i innych uczestników opisywanych wydarzeń. Autor wykorzystał też bardzo dużą liczbę monografii, opracowań, syntez i artykułów naukowych. Książka ozdobiona jest dość skromną ilością czarno-białych fotografii. Jeżeli mógłbym zasugerować coś Wydawnictwu Naukowemu PWN, to praca Grzelońskiego jak najbardziej zasługuje na wydanie w twardej oprawie.
Moja ocena „Niedobranych sojuszników” jest zdecydowanie pozytywna. Trudno by było inaczej w przypadku dzieła tak rzetelnego, opartego na jakże bogatej podstawie źródłowej i tak kompleksowo przedstawiającego omawianą tematykę. Każdy historyk zajmujący się dziejami powszechnymi omawianego okresu powinien tę książkę przeczytać i mieć na półce.
Zobacz też:
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska