Błażej Michalewski - „Polscy zesłańcy w obronie wiary. Kościół katolicki w sowieckim Kazachstanie w latach 1936-1990” - recenzja i ocena
Wydawnictwo,,Kubajak” prezentuje nam książkę księdza Błażeja Michałowskiego. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku odbył on ponaddwuletnią podróż misyjną do Kazachstanu, której efektem jest praca doktorska oraz – oparta na niej – niniejsza książka. Powstanie Polskich zesłańców w obronie wiary jest zatem nie tylko skutkiem kwerend archiwalnych, lecz także osobistych spotkań ze świadkami historii w „kraju wielkich stepów”. Jest to fakt o tyle istotny, że kościoły w republikach Związku Sowieckiego nie tworzyły niemal żadnych archiwów i – z obawy przed represjami – nie wydawały dokumentów.
Ks. Michalewski przedstawia nam losy zesłańców z pierwszej połowy XX wieku. Do Kazachstanu trafiały różne narody, różne religie i wyznania. Pierwszą falą były ofiary akcji oczyszczania pogranicza ZSRS w latach 30. XX w. z narodów podejrzanych o niedostateczną lojalność wobec państwa. Na zachodzie przesiedlano Polaków (likwidacja Polskich Rejonów Autonomicznych, tzw. operacja polska NKWD), zaś z dalekiego wschodu – Koreańczyków.
Kolejną falę stanowili obywatele przedwojennej Rzeczypospolitej, przesiedleni w latach 1940-1941 z okupowanej przez Sowietów części państwa. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej dołączyli do nich w stepie tzw. Niemcy Nadwołżańscy. Co interesujące, szczególnie przybycie tej ostatniej grupy spowodowało powstanie niezwykłego, ekumenicznego wręcz zjawiska. Wobec niedostatku kapłanów zarówno katolicy, jak i protestanci uczęszczali wspólnie na msze i nabożeństwa, niezależnie od tego, czy odprawiał je ksiądz, czy też nie.
W pierwszej części książki autor przedstawił niejako scenę wydarzeń, pokrótce opisując tradycje i wierzenia, które zastali w Kazachstanie chrześcijańscy zesłańcy. W drugiej opisał, między innymi, podstawę prawną działania kościołów w Kraju Rad. Przybliżenie podstawy prawnej jest interesujące z dwóch względów. Po pierwsze, pozwala na częściowe opisanie mechanizmów, jakie stosowano do niszczenia instytucji religijnych w ZSRS. Po drugie, autor będzie wielokrotnie do tych aktów prawnych powracał pokazując, jak bardzo zapisana na papierze wolność nie gwarantowała żadnej rzeczywistej wolności.
Praca jest przede wszystkim oparta na osobistych świadectwach osób zaangażowanych w zachowanie wiary oraz niesienie posługi chrześcijanom rozrzuconym na olbrzymich obszarach stepów, wbrew niechętnie lub wrogo nastawionej administracji. Braki dokumentów tłumaczy strach przed sowieckimi służbami, stąd wspomnienia kapłanów, sióstr i wiernych są bezcenne. Wspomnienia trzech niezwykłych księży, zamieszczone w jednej z kolejnych części książki, wydają się być najmocniejszym i najbardziej zapadającym w pamięć fragmentem.
Czego książce brak? Niewątpliwie map, które umożliwiłyby lepszą orientację w rejonach słabo znanych polskiemu czytelnikowi. Mapy pozwoliłyby również lepiej wyobrazić sobie bezmiar kraju, w którym przyszło żyć zesłańcom i działać kapłanom. Dość zaznaczyć, że terytorialnie niektóre parafie są większe od dzisiejszego obszaru Polski. Kolejną słabością jest fakt, że książka wydaje się bardzo nierówna pod względem literackim. Z jednej strony autor przedstawia nam pasjonujące wspomnienia i świadectwa. Z drugiej strony, wiele fragmentów napisanych przez samego autora wybrzmiewa zaskakująco sucho. Jest to szczególnie widoczne w rozdziale dotyczącym prawodawstwa sowieckiego. Być może jest to skutek dążenia do jak największego obiektywizmu? A może – pisząc o nowej katordze Polaków w Kazachstanie – po prostu warto stosować taki właśnie język, by czytelnik mógł zapoznać się również z tymi faktami, które nie są bezpośrednim opisem cierpień zesłańców?
Jeśli czytelnik szuka opowieści o trwaniu pomimo wielkich przeciwieństw, sile wiary i przywiązania do tradycji oraz odrodzeniu po upadku systemu sowieckiego – zdecydowanie warto przeczytać książkę Michalewskiego. Praca świetnie sprawdzi się również jako uzupełnienie wiedzy o losach Polaków na Wschodzie. Szczególnie tych Polaków, którzy nie opuścili ZSRS wraz z armią generała Andersa. Wystarczy zaznaczyć, że ta garstka księży, która pozostała w stepach zrobiła to na ochotnika, by pełnić posługę wobec tych, którym nie udało się odejść na Bliski Wschód. Wielu z tych księży jeszcze w latach pięćdziesiątych było skazywanych na łagry za „antykomunistyczną propagandą” i „wrogą agitację”. Polecam.