Bigos na niedzielę: Wojna zaczęła się przedwczoraj
W czwartek na Kaukazie wybuchła nowa wojna, przez co Gruzja w okamgnieniu trafiła na czołówki gazet. Zainteresowanie małym nadczarnomorskim krajem rośnie z dnia na dzień, ja tymczasem coraz bardziej przecieram oczy ze zdumienia...
Od kilku dni media informują o każdej bombie zrzuconej na Gruzję, ale nie udało mi się dotrzeć do ani jednego materiału, który próbowałby wyjaśnić kiedy i dlaczego zaczął się ten konflikt. W telewizji w kółko słyszymy, że „wojna właśnie wybuchła”. Oglądam „Fakty” codziennie i ani razu nie wspomniano, że tak naprawdę trwa ona od 1990 roku, tyle że z przerwą na zawieszenie broni.
O tym, że kiedyś była jeszcze jedna wojna zapomnieli już chyba wszyscy. Choćby na polskiej Wikipedii obecnie trwający konflikt nazywa się „drugą wojną w Osetii”. Jako pierwszą określono wydarzenia z początku lat 90. Tymczasem Gruzja walczyła z Osetyjczykami już w latach 1918 — 1921. Ale to było na tyle dawno, że numerka zabrakło...
Historia, której nie było?
W końcu sfrustrowałem się na tyle, że zacząłem wertować książki i skleciłem krótki artykuł na temat historii Osetii, Osetyjczyków i ich konfliktu z Gruzinami. Tekst zdobył sporą popularność (ponad 10 000 odwiedzin), ale widzę, że większość jego czytelników niespecjalnie zwróciła uwagę na treść artykułu. Czytam komentarze (tu, na Wykopie i kilku forach) i okazuje się, że Gruzja napadła na Rosję, a Osetyjczycy to jakiś abstrakcyjny termin, bo przecież Osetię zamieszkują Rosjanie. Nie planuję pisać, jakie jest moje zdanie o konflikcie, ale dziwi mnie krótkowzroczność dziennikarzy, komentatorów i niektórych internautów.
Niezależnie od chwilowych celów Rosji i Gruzji ten konflikt nie wziął się z powietrza. Jak większość wojen, ma swoje korzenie w odległych czasach. Może i Rosja steruje osetyjskimi władzami, ale to nie zmienia faktu, że sami Osetyjczycy nienawidzą Gruzinów za to, co ci zrobili niemal wiek temu. Z kolei mieszkańcy Osetii niby mają rosyjskie obywatelstwo, ale nazywanie ich Rosjanami to gigantyczne nieporozumienie. W istocie są narodem sporo starszym od Rosjan.
Tak samo błędem jest twierdzenie, z którym spotkałem się już z dziesięć razy: Osetyjczycy chcą się przyłączyć do Rosji pod wpływem Putina i jest to chwilowa zachcianka tamtejszych władz. Nie chcę deprecjonować roli rosyjskiego cara, ale warto przypomnieć, że wszystkie osetyjskie powstania od początku XX wieku miały ten właśnie cel, niezależnie kto za nimi stał...
XII, XIII, XIV? A co to za różnica?
Rano oglądałem na TVN24 relację z wojny. W materiale wypowiadał się znawca Kaukazu (niestety nie zapamiętałem nazwiska), zdaniem którego konflikt gruzińsko-osetyjski trwa od XIII wieku. Miło, że ktoś zauważył historyczne tło, ale od paru godzin głowię się o co chodziło z tym XIII wiekiem. Dlaczego znawca tematu nie podał XII, XIV albo choćby IX wieku? Datę wyciągnął chyba z rękawa, bo akurat w XIII wieku nie nastąpiło nic, co można by uznać za początek konfliktu...
Zresztą przypomina mi to trochę szafowanie wiekami, o którym pisałem ostatnio w innym artykułe.
Ogółem mam wrażenie, że kiedy dziennikarze już powiedzą coś o historii, to zwykle zaczyna się żałować, że nie milczeli. Np. już kilka razy słyszałem dzisiaj wzmianki o „młodym państwie gruzińskim”. Jakim znowu młodym? Gruzja przecież istniała jeszcze zanim powstało Imperium Rzymskie. Tradycje ma znacznie dłuższe niż przeciwstawiana mu, jak rozumiem, Rosja...
Czegoś mi tu brak...
Ten temat przypomniał mi jak bardzo w Polsce (i nie tylko!) brakuje dziennikarzy historyków. Niemal każde współczesne wydarzenie jest jakoś zaczepione w przeszłości, czego media w pogoni za newsami niemal nigdy nie zauważają. Pół biedy o wojnę w Gruzji. Codziennie słyszymy w wiadomościach o czymś "największym", "najgorszym", "najstraszniejszym", "pierwszym" w historii. Jeśli pomyślimy przez chwilę, okazuje się, że dołączony przymiotnik jest niepotrzebną hiperbolą...
O dziennikarstwie historycznym już kilka tygodni temu rozmawiałem z byłym prezesem Koła Naukowego Historyków Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego, Adamem Świątkiem. Wywiad ostatnio ukazał się w naszym serwisie. Pod jedną z wypowiedzi Adama podpisuję się obydwoma rękoma:
Historycy mogą być dziennikarzami, mogą robić reportaże, filmy historyczne. Jest przecież TVN historia, TVP historia. No to kto tam ma pracować: dziennikarze czy historycy? Raczej historycy, którzy będą potrafili być dziennikarzami.
Tyle że sam wolałbym widzieć historyków nie tylko w mediach historycznych, ale ogółem: w mediach. Bo bardzo brakuje mi tam ludzi, którzy potrafią zrobić trzy kroki w tył i wyjaśnić o co chodzi.
Korektę przeprowadziła: Małgorzata Misiurek
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".