Bigos na niedzielę: Pogranicza
Za dwa tygodnie zaczyna się rok szkolny, co łatwo poznać chociażby idąc na zakupy do hipermarketu. Półki uginają się pod ciężarem długopisów, zeszytów, gumek, kredek... i rzecz jasna podręczników. Sięgnąłem po kilka z nich. Przyznam, że nie robiłem tego od paru lat. Ostatnio szkolny podręcznik trzymałem w rękach, kiedy jeszcze byłem w liceum.
Przejrzałem to, co wydawnictwa (a właściwie program) oferują uczniom dzisiaj i okazuje się, że niewiele się zmieniło. O ile cokolwiek. Historia w szkolnym ujęciu to wciąż przede wszystkim daty, polityka i wojna...
Sam szczerze nienawidziłem sposobu, w jaki w liceum uczono nas historii: kucie dat na blachę i wymienianie bitew w porządku chronologicznym. Całe szczęście, że jeszcze zanim poszedłem do liceum, odkryłem, że historia ma ciekawsze strony.
Piszę o tym, bo wczoraj dostałem mail od jednego z naszych Czytelników. Zaniepokojony miłośnik „Histmaga” zapytał, czy aby na pewno jest to nadal serwis historyczny. Przecież w tym tygodniu pisaliśmy o gadu-gadu, książce o modzie, ważeniu duszy i pierogach. I to ma być portal historyczny?!
Śpieszę z odpowiedzią. Moim zdaniem tak właśnie powinien wyglądać portal poświęcony historii.
Historia to nie tylko dzieje militariów i polityki. Dla mnie to również dziedzina wiedzy, która po trochu zahacza o wszystkie elementy życia. A przez to może interesować każdego. Swoją historię mają przecież bitwy i wielcy wodzowie, ale także ubrania, wynalazki, potrawy, a nawet programy komputerowe. „Histmag” wyobrażam sobie jako miejsce, w którym coś dla siebie może znaleźć:
- informatyk — o historii internetu,
- fan ciekawostek — o wyobrażeniach na temat duszy i możliwości jej zważenia,
- miłośniczka mody — recenzję książki o wybitnej projektantce z początku XX wieku,
- amator szpinaku — kilka słów o fascynacji tym warzywem.
Kiedy powstawała tzw. nowa historia (w postaci np. szkoły Annales), wielu naukowców śmiało się, że przecież nikogo nie obchodzi historia łyżek i garnków. Naszym zdaniem jednak obchodzi. Dlatego napisaliśmy kilka słów o historii gadu-gadu, o przodkach znanego polityka i o... zamiłowaniu współczesnych marines do antycznej tragedii.
Oczywiście, nie rezygnujemy z zajmowania się zwykłą historią, ale nie chcemy się do niej ograniczać. Co myślicie o takim podejściu? Jakimi pograniczami historii waszym zdaniem warto się zajmować? No i co jeszcze jest historią i powinno trafić do „Histmaga”, a co już nie?
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".