Bez samobiczowania nie ma wolności?
Właściwie można powiedzieć, że Polska została przez świat zachodni skrytykowana właśnie za brak tej narracji. I to narracji uderzającej w Polaków. W uzasadnieniu czytamy bowiem, że rząd PiS-u starał się podważać głosy kwestionujące preferowaną przez niego historyczną narrację, która w ogromnym stopniu pomija zaangażowanie Polaków w okrucieństwach z okresu II wojny światowej. Na decyzji amerykańskiego think-tanku zaważyło oczywiście kilka jeszcze innych czynników. O ile można zgodzić się z niektórymi argumentami Freedom House z zakresu bieżącej polityki np. z opinią o politycznym wpływie władz na media publiczne, o tyle teza głosząca wszem i wobec ograniczenie wolności wypowiedzi na temat polskiej historii brzmi co najmniej jak ponury żart.
W polskich mediach od lat toczy się żywa dyskusja na temat polskich zbrodni w różnych okresach historycznych m.in. w XX wieku. Z prawa i z lewa słychać argumenty piętnujące pewne zachowania Polaków, jak i głosy wychwalające te same czyny. Najlepszym przykładem może być dyskusja na temat Żołnierzy Wyklętych. Rzecz w tym, że merytorycznie tematyką zajmują się media poza tzw. mainstreamem. Duże gazety, portale i telewizje historyczną debatę w przeważającej większości uważają za zbędną. A jak już dyskusja historyczna bierze górę nad polskim maglem polityczno-towarzyskim to i tak jest źle. Słychać hasła o upolitycznieniu historii, o myśleniu przeszłością zamiast przyszłością.
I tak dochodzimy, moim skromnym zdaniem, do głównego absurdu w raporcie Freedom House. Nieprzychylna ocena na temat polskiej dyskusji o II wojnie światowej ma swoje dwa koronne argumenty. Jednym z nich jest sprawa historyka Jana Tomasza Grossa, który w artykule pt. "Europejczycy Wschodni nie mają wstydu" zamieszczonym na portalu niemieckiego dziennika "Die Welt", stwierdził że Polacy w trakcie wojny zabili więcej Żydów niż Niemców. Sprawa trafiła do sądu ze względu na ponad 100 wezwań z Polski i zagranicy, ale ostatecznie twórcy artykułu nie postawiono zarzutów. Drugim argumentem – któremu chcę poświęcić więcej uwagi – jest fakt, że Telewizja Polska wyemitowała film „Ida” poprzedzając go 12-minutowym wstępem, w którym komentatorzy stwierdzili, że film przedstawia historię Polski nieprecyzyjnie. W studiu zgromadzeni eksperci, głównie prawicowi, prześcigali się w coraz to bardziej ekwilibrystycznych argumentacjach czemu „Ida” to film antypolski i zachwycali widzów erudycyjnymi szarżami typu: nie można robić katharsis wbrew narodowi albo można mówić o rzeczach strasznych w historii narodu, ale nie można tego robić, obrażając ten naród. Nie mogę im jednak zarzucić, że nie mieli racji w sprawie tej „nieprecyzyjności” filmu Pawła Pawlikowskiego.
Uwielbiam film „Ida”. Tak samo jak krytykowane i równie kontrowersyjne „Pokłosie” Władysława Pasikowskiego. Obie produkcje (zaraz obok „Wołynia”) osobiście uważam za jedne z najlepszych polskich filmów ostatnich lat. Świetnie zagrane, mające odpowiedni klimat, technicznie bez zarzutu. Jednocześnie, wbrew opiniom prawicowych publicystów, nie uważam ich za antypolskie. Nie są też propolskie. To uniwersalne opowieści o ludzkiej podłości i sprawiedliwości, o nienawiści i przebaczeniu osadzone na historycznym tle i przedstawione w odpowiedniej konwencji. Idąc tym tropem zgadzam się w pełni, że „Idzie” brak szerszego kontekstu historycznego. Brak mu dziejowej precyzji. Widz nie dowiaduje się nic ponadto, że jacyś Polacy zrobili krzywdę jakimś Żydom.
Kino artystyczne nie ma jednak przymusu, by tłumaczyć wszystko od A do Z. Jednocześnie telewizja publiczna to miejsce, które ma kształcić Polaków. I tym samym Telewizja Polska zrobiła w wypadku „Idy” rzecz dobrą – przed filmem pokazała kontekst szerszy i otworzyła drogę do dyskusji historycznej. Wprawdzie ukierunkowanej w stronę jednej słusznej perspektywy, ale nikt nie stał na przeszkodzie innym mainstreamowym mediom, by przygotowały podobne emisje filmu poprzedzone odpowiednią merytoryczną dyskusją. Temat emisji w TVP jedynie skrytykowano, a potem zamieciono pod medialny dywan. Idąc tym tropem za największy cios w wolność mediów i brak odpowiedniej debaty historycznej w Polsce odpowiada wiele komercyjnych redakcji, które z historią mają tyle wspólnego, że niektórymi swoimi formatami telewizyjnymi zapisują się w historii żenady.
A w historii żenady zapisuje się też w moim odczuciu sam raport ekspertów z Ameryki, którzy słabo dobrali swoje argumenty. Do tego Polska w tym rankingu jest daleko w tyle m.in. za Francją, która przecież taka święta też nie jest jeśli chodzi o wolność dyskusji historycznej. Francuskie kina odmówiły bowiem dystrybucji filmu "Azyl" o Polakach ratujących Żydów. Zdaniem Eryka Mistewicza film nie wejdzie do kin i to mimo ogromnej presji polonii francuskiej, instytutów zajmujących się promocją kultury polskiej. Pojawiają się opinie, że to decyzja polityczna, antypolska, kolejny skrajny przykład traktowania Polaków jak chłopców do bicia. Po prawdzie francuskiej kina nie mają obowiązku puszczać tego filmu i to nawet mimo nawet dobrych opinii krytyków. Film po prostu się nie sprzeda na francuskim rynku. Nie zmienia to faktu, że Freedom House mógłby to wziąć pod uwagę. Organizacja nie ocenia mediów jako biznesu, tylko jako platformę do wymiany myśli, poglądów i opinii. Tym samym Francja ogranicza możliwość tej wymiany, a do Polaków po raz kolejny płynie przekaz, że o Polsce i Polakach można mówić tylko źle, albo wcale.
Raport Freedom House już wywołuję głośną dyskusję. Liberalne media mówią o „ciosie w dobrą zmianę” a prawicowi publicyści krzyczą o „ataku na Polskę”. Już zaczyna się medialny chaos, w którym zwykły człowiek nie wie już co jest prawdą, co kłamstwem. Bogactwo opinii, nic tylko przebierać. Czy tak wygląda ograniczenie wolności mediów? Podważanie historycznej narracji? Każdego dnia, w każdej chwili powstają setki historycznych artykułów, wpisów na blogach i w mediach społecznościowych, gdzie można zapoznać się z tezami badaczy, opiniami internautów i publicystów, po historycznie brednie internetowych trolli i oszołomów.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.