Bernard Cornwell - „Zimowy monarcha” – recenzja i ocena
„Anglia jest wyspą”– tak rozpoczyna się jedno z fundamentalnych dzieł poświęconych historii Anglii. Zdanie to nie padło przypadkiem, już od początku nakreślało główną tezę książki – Anglia oddzielona jest od kontynentu, co jest przyczyną jej różnic kulturowych, społecznych, a nawet polityczne (od reszty Europy). To zdanie zresztą na trwałe weszło do dyskursu. „Anglia jest wyspą. Anglia nie jest temu winna, ale ja też nie” – mawiał Charles de Gaulle. Nie wiem, czy Jerzy Pilch lubi tę popularną frazę, ale autor „Miasta utrapienia” stoi na stanowisku, że pierwsze zdanie oddaje istotę książki – świadczy o jej klasie oraz wyjątkowości.
„Zdarzyło się to w krainie zwanej Brytanią” – tak rozpoczyna się „Zimowy monarcha” Bernarda Cornwella. Podpowiem też Państwu, jak się kończy: „Może Norwenna usłyszała w Krainie Cieni ten krzyk i dowiedziała się, że jej syn, jej urodzony zimą chłopiec, jest nadal królem”. Między cytowanymi zdaniami czytelnik otrzymuje wielowątkową, czasem trudną do rozwikłania opowieść o Brytanii na przełomie V i VI wieku po Chrystusie i oporze jaki ta kraina pod przywództwem Artura stawia najeźdźcom. Na szczęście – na początku książki – autor zamieszcza słownik miejsc i osób, do którego będzie trzeba co rusz wracać podczas lektury. Warto zwrócić uwagę na sposób prowadzenia narracji, który przybiera postać tajemniczej opowieści wszechwiedzącego narratora, który w historię Brytanii wplata opowieść o niecodziennych perypetiach powstania tej książki.
„Zimowy monarcha” to pierwsza część „Trylogii Arturiańskiej”, która w całości ukaże się nakładem cenionego Instytutu Wydawniczego Erica. Wydawnictwo, przy okazji inauguracji serii, zamieszcza interesujące posłowie autora, w którym Bernard Cornwell przedstawia spór historyków o istnienie Króla Artura. „Można snuć liczne spekulacje, ale z historii da się wywnioskować tylko tyle, że człowiek o imieniu Artur żył prawdopodobnie na przełomie piątego i szóstego wieku, był wielkim wodzem, i walczył ze znienawidzonymi saksońskimi najeźdźcami” – pisze Bernard Cornwell. „Zimowy monarcha” wpisuje się w zbiór dzieł, które robią wszystko, by mit wielkiego Władcy kultywować. „Opowiedziana ustami pełnych życia skomplikowanych i niejednoznacznych bohaterów, osadzona w historii Brytanii opowieść o królu Arturze, ożywa nagle w magiczny sposób” – poleca tę książkę „The Washington Post”.
Instytut Wydawniczy Erica proponuje książkę w twardej okładce ze skrzydełkami (lubię takie rozwiązanie, skrzydełka zastępują mi wtedy zakładkę) – zresztą trudno byłoby 556 stron pomieścić zgrabnie w broszurowej oprawie. Mojego zachwytu nie wzbudza projekt okładki, na ktorej dominują odcienie szarości na tle miecza. Ponoć z gustami się nie dyskutuje, co więcej okładka „Zimowego Monarchy” wpisuje się w ogólny – choć nie zawsze przyjemny – mainstream podobnych wydawnictw.
Literatura fantasy ma swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników. Myślę, że ”Zimowy monarcha„ nie powiększy grona ani zwolenników, ani przeciwników. To miła, sympatyczna i przyjemna lektura wakacyjna. Czego sobie i Państwu życzę.