Bernard Cornwell – „Trafalgar 1805” – recenzja i ocena
Richard, już w stopniu chorążego, chce opuścić Indie i wrócić do ojczyzny. Wzbogacony nie tylko o nowe doświadczenia, ale też cenne łupy zamienia czerwoną kurtę piechociarza na zieloną – strzelca. Domeną młodego żołnierza jest znajdywanie się tam, gdzie najmniej się go spodziewają. Nie inaczej jest i tym razem. Przed dotarciem na Calliope, udaje mu się bowiem wybawić z opresji kapitana Chase`a, oficera brytyjskiej marynarki. Ten oferuje mu swoją przyjaźń, która okaże się później bezcenna.
Sharpe`a nie da się nie lubić. Mimo iż dla wielu to prosty i nieobyty w towarzystwie wojak, to potrafi zdobywać zaufanie i sympatię otoczenia jak nikt. Płynąc fregatą szybko się uczy, dostosowuje do nowych zasad walki i pokazuje, że potrafi osiągać wyznaczone sobie cele. Nie jest wprawdzie szlachetnie urodzony, ale można powiedzieć, że dysponuje czymś na kształt własnego kodeksu honorowego. Jeśli trzeba zabija, ale nie zostawia w potrzebie tych, na których mu zależy. Zwłaszcza jeśli jest to piękna kobieta w której jest zakochany bez pamięci.
Trafalgar 1805 to doskonały przykład nie tyle powieści historycznej, co przede wszystkim marynistycznej. Czytając książkę łatwo można sobie wyobrazić potężne fregaty i okręty liniowe, łopot żagli i szum fal. Cornwell doskonale oddaje też klimat bitew morskich. Za sprawą wielu detali i smaczków opisy potyczek nabierają realizmu, a finałowa bitwa morska to już czysta poezja.
Literacka wizja starcia floty brytyjskiej z połączonymi flotami francuską i hiszpańską pod przylądkiem Trafalgar wymaga nieco więcej miejsca. Autor zręcznie, wciągając swojego bohatera w wir jednego z kluczowych wydarzeń epoki napoleońskiej, zachęca do poznania prawdziwej historii starcia. Zresztą, czytając końcową notę łatwo możemy się przekonać co było jego wymysłem, a co pokrywało się z autentycznymi wydarzeniami.
Gdybym miał porównać Trafalgar 1805 do Tygrysa, zestawienie wyszłoby na korzyść pierwszej pozycji. Czwartą część cyklu po prostu czyta się jeszcze lepiej. Dzięki wartkiej akcji, epickim bitwom, zręcznie zmontowanej fabule i wyraźniejszej postać głównego bohatera możemy przeżyć prawdziwą przygodę. Wprawdzie miejscami roi się od literówek i kuleje logika, ale wynika to raczej z błędów w tłumaczeniu niż wpadek warsztatowych Cornwella. Biorąc pod uwagę, że jest to pierwsza wydana w Polsce powieść z cyklu Kampanie Richarda Sharpe`a jestem to w stanie wybaczyć.
Czwarta część przygód Sharpe Briana, mistrza powieści marynistycznych ale pokazuje, że na wodzie czuje się równie dobrze, jak na lądzie. Fani militariów i batalistyki będą wręcz wniebowzięci. Gorąco polecam!
Zredagował: Kamil Janicki