Bereza Kartuska – hańba czy nie?

opublikowano: 2012-11-12, 10:00
wolna licencja
We wrześniowym numerze miesięcznika „Uważam Rze Historia” przeczytałem felieton Tomasza Stańczyka poświęcony obozie w Berezie Kartuskiej. Autor nie tylko stwierdził, że nie był to obóz koncentracyjny, ale również uznał, iż jego celem było więzienie komunistów, Ukraińców i Białorusinów. Można z tym polemizować.
reklama

Na wstępie pragnę zaznaczyć, że ideologicznie nie czuję się odległy od Sanacji. Nie wykluczam, że gdybym żył w II RP, byłym piłsudczykiem. Nie oznacza to jednak, że bezkrytycznie podchodzę do wszystkich decyzji podjętych przez samego Marszałka jak i przez reprezentantów jego obozu. Tymczasem w zakończeniu tekstu Stańczyka przeczytamy, że działalność Berezy Kartuskiej nie była wcale aż tak haniebna, jak się to powszechnie przyjmuje – działała ona przecież w słusznym celu. Zastanówmy się nad tym.

Obóz koncentracyjny?

Rozpocznijmy od próby ustalenia jaka jest na dobrą sprawę definicja „obozu koncentracyjnego”. Problemy jakie się w tym wypadku pojawiają spowodowane są bowiem w znacznej mierze niekonsekwencją w stosowaniu terminów. Definicję stosowaną najczęściej do momentu wybuchu II wojny światowej będę nazywał „definicją szeroką”. Swoim zakresem obejmuje ona bowiem zdecydowanie większy zbiór desygnatów niż ta obowiązująca po roku 1945, którą roboczo nazwę „definicją wąską”.

Gen. Valeriano Weyler (domena publiczna)

W pierwotnym znaczeniu, obóz koncentracyjny oznaczał miejsce odosobnienia, więzienie, do którego kierowano osoby bez prawomocnego wyroku sądowego, najczęściej z przyczyn politycznych. Jak sama nazwa wskazuje, mówimy o miejscu w którym koncentruje się większa liczba więźniów; bywało, że kara uwięzienia łączyła się tam z pracami fizycznymi. Historia zna wiele przypadków tego typu obozów. Do najsławniejszych należały obozy stworzone przez Anglików dla Burów na początku XX wieku, oraz te wybudowane przez gen. Valeriano Weylera dla zbuntowanych kubańczyków u schyłku XIX wieku. Na tej podstawie można dojść do wniosku, że w takiej definicji mieści się naprawdę duża grupa obiektów. Właściwie każdy obóz, w którym przetrzymywano więźniów, o ile jest otoczony płotem ze strażnikami, można uznać za obóz koncentracyjny.

Podobne miejsca zostały stworzone również w hitlerowskich Niemczech. W dzisiejszej publicznej świadomości to właśnie ich obraz kreuje popularną definicję obozów koncentracyjnych. W potocznym rozumieniu stały się one miejscem masowych zbrodni, w których wybudowano specjalną aparaturę mającą na celu planową eksterminację określonych grup ludzi. Tragiczne doświadczenie II wojny światowej było tak silne, że silnie przekształciło rozumienie terminu „obóz koncentracyjny”, łącząc je z wizją złowrogo dymiących kominów krematoryjnych. Takie rozumowanie jest jednak o tyle błędne, że instrumentem masowego mordowania były przede wszystkim obozy zagłady. Chełmno nad Nerem, Treblinka czy Birkenau nastawione były na eksterminację, a nie na izolację.

reklama

Jak na tym tle wygląda sprawa obozu w Berezie Kartuskiej? Powstał on na mocy rozporządzenia prezydenta Ignacego Mościckiego z 17 czerwca 1934 roku i zwany był oficjalnie „miejscem odosobnienia”.

W przypadku używania definicji w sensie szerokim, Bereza Kartuska była obozem koncentracyjnym. Wysyłano tam duże ilości osób niewygodnych dla sanacyjnych władz, które skoncentrowano na jednym terenie. Kierowano je tam bez wyroku sądowego, a jedynie na mocy decyzji administracyjnej, a równocześnie zmuszając do wykonywania wyczerpujących prac fizycznych.

Współcześni nazywali Berezę obozem koncentracyjnym. W polskiej prasie publikowanych było się niemało artykułów w których stosowano ten termin. Zacytujmy tu fragment tekstu ze stycznia roku 1935, pochodzący z „Robotnika”, organu Polskiej Partii Socjalistycznej, znajdującej się w opozycji wobec reżimu sanacyjnego:

Chciałbym raz usłyszeć uzasadnienie prawne Berezy. Art. 97 i 98 Konstytucji są z nim sprzeczne. Kodeks Karny obozów izolowanych nie przewiduje. Koncepcja obozów koncentracyjnych powstała w dobie wojny światowej, rząd sowiecki zastosował ją w okresie wojny domowej, faszyzm rozwinął ją w tempie błyskawicznym i uczynił z niej instytucję stałą, stałe narzędzie rządzenia.

Do tego rozpowszechniano anonimową ulotkę kolportowaną przez środowiska lewicowe. Jej początek brzmiał w następujący sposób.

List z obozu koncentracyjnego w Polsce

Celem obozu izolacyjnego w Berezie Kartuskiej jest — według oświadczenia jego komendanta Grefnera — bicie fizyczne i moralne aresztantów. «Dla więźnia opuszczającego Berezę, będą tylko dwie drogi — na cmentarz lub do szpitala. Głównymi środkami do osiągnięcia tego celu są: ciężka praca przymusowa, brutalne obchodzenie się, bicie, głód, pozbawienie najelementarniejszych praw i nakaz bezwzględnego posłuszeństwa władzy pod groźbą śmierci.

reklama

Jednakże nie tylko opozycja pisała w ten sposób o Berezie. Prasa rządowa również przyznawała, że Bereza Kartuska jest obozem koncentracyjnym. Oto co mogli przeczytać czytelnicy „Gazety Polskiej” w czerwcu roku 1934:

Obozy koncentracyjne. Tak. Dlaczego? Dlatego, że widać owych osiem lat pracy nad wielkością Polski, osiem lat przykładu i osiem lat osiągnięć, osiem lat krzepnięcia — nie wystarczyło dla wszystkich. Pomyślcie tylko: jest tu wśród nas człowiek, który zamordował. Z tego, co wiemy o zamachu zdaje się nie ulegać wątpliwości, że nie był sam, że nie sam przygotowywał zabójstwo. Jest gdzieś wśród nas. Za jakimś stołem je, pod jakimś dachem śpi, z kimś rozmawia, u kogoś się chroni. I jest widać środowisko — nie wiemy jakie — które go kryje, które solidaryzuje się z nim, które go chroni. Inaczej — nie potrafiłby przeżyć jednego dnia, przespać jednej nocy, skryć się w jednej chwili. Środowisko małe czy wielkie? Nie wiemy. W imię jakich motywów działające — nie wiemy. Ale jest. I to wystarcza.

Na całą sprawę można również spojrzeć z drugiej strony, stosując definicję w sensie wąskim. Wówczas jasne stanie się, że Bereza nie była obozem koncentracyjnym. Wbrew temu co głosiła lewicowa ulotka, nie stworzono na jej terenie mechanizmu eksterminacji. Mało tego: załoga obozu nie zabiła żadnego z więźniów. Na ogólną liczbę około trzech tysięcy osób, które przeszły przez jej mury, umarło, w zależności od źródeł, od 13 do 17 osób. Żadna z nich nie została jednak zamordowania. Propaganda komunistyczna często odwoływała się do wizji Berezy jako obozu koncentracyjnego, używając jednak definicji wąskiej a nie szerokiej. Było to obłudne kłamstwo, stosowane do walki z legendą II RP.

Polecamy e-book Michała Przeperskiego „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”:

Michał Przeperski
„Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
86
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-3-9

Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

Przeciw komu?

Stańczyk postawił w tym samym tekście również drugą bardzo odważną tezę, utożsamiając zesłanych do Berezy z członkami ruchu komunistycznego lub z nacjonalistami ukraińskimi. Tym samym, ideą obozu miała być walka z wrogami Polski:

Czy Bereza zasługuje na miano hańby II Rzeczypospolitej, skoro znakomitą większość osadzonych – prawda niejednokrotnie brutalnie traktowanych – stanowili oczywiście wrogowie państwa polskiego, działacze nielegalnych organizacji – polscy, białoruscy i ukraińscy komuniści na usługach Związku Sowieckiego, oraz ukraińscy nacjonaliści, posuwający się do aktów terroru. Spośród tych pierwszych wywodzili się późniejsi funkcjonariusze PPR i PZPR. Spośród drugich – dowódcy UPA.
reklama

Faktycznie, w Berezie Kartuskiej komuniści dominowali wśród osadzonych. Na przestrzeni sześciu lat funkcjonowania obozu, stanowili oni 55% wszystkich więźniów (a w roku 1936 aż 100% wszystkich zatrzymanych). Warto jednak zatrzymać się w tym miejscu, aby uniknąć niebezpiecznego uproszczenia. Nie każdy działacz komunistyczny w II RP był automatycznie przeciwnikiem państwa polskiego, a i nie każdy zesłany do Berezy jako komunista faktycznie był komunistą. Kwestii podziałów w łonie ruchu komunistycznego, należy się solidne opracowanie – w samym KPP dochodziło do wielu różnych strać i podziałów, warto o tym pamiętać. Warto w takiej chwili przypomnieć choćby o Stanisławie Adamskim działaczem PPS i KPP, żołnierzu armii Andersa, odznaczonym za udział w bitwie pod Monte Cassino.

Maciej Rataj, jeden z liderów ruchu ludowego w dwudziestoleciu międzywojennym (domena publiczna)

Co ważne, dosyć często jako komuniści traktowani byli zarówno posłowie PPS jak i Stronnictwa Ludowego. Problem stanowiła na przykład Lubelszczyzna, gdzie wielu działaczy SL miało jednocześnie przekonania komunistyczne, choć nie należeli do KPP. Wspomnijmy tu o ludowcach aresztowany jako komuniści w roku 1936, po protestach chłopskich, które nie były inspirowane przez KPP (m.in. podczas obchodów Czynu Chłopskiego).

Jeżeli idzie o komunistów, to w pierwszej fazie istnienia obozu przewieziono ich 41, z czego 3 było Polakami, 4 Ukraińcami, tyle samo Białorusinami, a 30 Żydami. W kolejnych okresach systematycznie „dosyłano” kolejnych. Niemała liczba z nich piastowała później wysokie funkcje państwowe w PRL. Zgodnie z zachowanymi rejestrami, niestety bardzo niepełnymi, łącznie do Berezy trafiło 979 komunistów, 19 działaczy chłopskich, oraz 129 działaczy innych organizacji lewicowych. Liczby te nie są jednak stuprocentowo pewne, szczególnie że część osób trafiała do obozu wielokrotnie. Badacze przyjmują zazwyczaj liczbę łącznie 3 tysięcy więźniów.

reklama

Tym jednak, co naprawdę zaniepokoiło w tekście Stańczyka, jest pominięcie milczeniem działaczy narodowych więzionych w Berezie. Ich przykład stanowi wyraźnie, że obóz odosobnienia w Berezie Kartuskiej nie był jedynie bronią przeciwko wrogom państwowości, lecz po prostu bronią przeciw politycznym oponentom. Koniecznie należy tu wspomnieć o działaczach Obozu Narodowo-Radykalnego, dla których osadzenie w Berezie miało bardzo poważne znaczenie formacyjne. O tym jak silny wpływ na te organizację miała Bereza niech zaświadczy pieśń pt. Maszerują nasze oddziały :

Przed nami długa może być droga

Nie jeden na niej czeka trud

Z wiarą w zwycięstwo, w imię Boga,

Idziemy do Wielkiej Polski wrót!

Kolczaste druty, kartuskie błota!

Krew polską wsiąkała w wilgotny piach,

Nową Syberię tworzy hołota,

Ratując swój ginący świat.

Z wzniesionym czołem, mieczem Chrobrego

Za wielką sprawę przez trud i znój

Niech nie żałuje nikt życia swego

Za Wielką Polskę idąc w bój

Zginie Biernacki kat i sadysta

Gdy do Berezy przepuścimy szturm

I z ckm kulek czterysta

Wpuścimy w ten żydowski tłum

Gdy zwyciężymy ONR-owy

Krwawego sądu nadejdzie czas

I dom sanacji ciemnych szubienic

Wzniesiemy las.

[fragment]

Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”

Paweł Rzewuski
„Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.1”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
58
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-0-8
Henryk Rossman, jeden z liderów Obozu Narodowo-Radykalnego (Narodowe Archiwum Cyfrowe, Sygnatura: 1-P-72)

Kto zatem został wysłany do Berezy Kartuskiej? W nocy z 15 na 16 czerwca 1934 r. Sanacja aresztowała całe kierownictwo warszawskiego ONR. W Berezie znaleźli się m.in Bolesław Piasecki, Władysław Hackiewicz, Zygmunt Dziarmaga, Jan Jodzewicz, Edward Kemnitz, Henryk Rossman i Włodzimierz Sznarbachowski. Część z nich brała udział w tworzeniu polskiego podziemia podczas i po II wojnie światowej. Więźniowie wywodzący się ze środowisk ONR i SN stanowili pod względem liczebności trzecią grupę wśród więźniów politycznych osadzonych w Berezie, a w początkowej fazie działalności obozu – nawet drugą najliczniejszą, po komunistach. Równolegle do oenerowców, do Berezy zaczęto kierować działaczy Stronnictwa Narodowego, wśród nich Edwarda Piotrowskiego, Ludomira Eugeniusz Wajsa oraz Jana Woźniaka. Zgodnie z niepełnymi rejestrami, łącznie w Berezie znalazło się 22 z ONR, zaś z SN – 60.

reklama

Warto dodać, że w Berezie Kartuskiej znalazła się także inna ogromnie interesująca postać polskiej prawicy. Chodzi mi mianowicie o „potwornego wroga polskiej państwowości” – Stanisława Cata-Mackiewicza.

Jeżeli zaś idzie o nacjonalistów ukraińskich, to wygląda ona również inaczej niż przedstawił to Stańczyk. Choć byli oni drugą pod względem liczebności grupą więźniów politycznych w Berezie, to jednak nie było ich dużo więcej niż nacjonalistów polskich najwyższą liczbą podawaną w źródłach jest 200 osób, ale zachowane listy liczą 69 nazwisk. Co więcej, w przeciwieństwie do akcji skierowanej przeciwko ONR, struktura OUN nie została w ten sposób zniszczona. Należy też podkreślić iż, podobnie jak w przypadku oskarżenia o komunizm, część więźniów wysłanych do Berezy jako nacjonaliści Ukraińscy, nie było związanych z tego typu ruchami.

Hańba?

Czy Bereza była czy nie była hańbą II RP? Na tak postawione pytanie trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć. Bez wątpienia nie stanowi ona powodu do dumy. Zależy mi jednak na tym, żebyśmy dyskutując na ten temat nie pozwalali sobie na przesadne skróty myślowe i zbyt daleko idące uproszczenia. Nie sposób jest bowiem stwierdzić, że Bereza była obozem przeznaczonym dla wrogów państwa polskiego – stanowiła bowiem także instrument brudnej gry politycznej ze strony piłsudczyków. W moim przekonaniu o tym wszystkim trzeba pisać wspominając Berezę.

Polacy mają niezwykłą zdolność lżenia samych siebie, toteż i w wypadku Berezy posuwają się za daleko – tym cytatem z Władysława Poboga-Malinowskiego zakończył swój felieton Tomasz Stańczyk. Uczciwość nakazuje, żeby nie osłaniać własnego tendencyjnego podejścia cytatami z klasyków polskiej historiografii. Notabene, historiografii piłsudczykowskiej.

Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one stanowiska redakcji „Histmag.org”.

Polecamy też:

Redakcja: Michał Przeperski

Polecamy e-book Pawła Rzewuskiego „Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.2”:

Paweł Rzewuski
„Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.2”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
59
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-1-5
reklama
Komentarze
o autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone