Bartosz Staręgowski – „Powstanie wielkopolskie 1655–1657” – recenzja i ocena
Bartosz Staręgowski – „Powstanie wielkopolskie 1655–1657” – recenzja i ocena
Mam pewne podejrzenia graniczące z pewnością, że recenzowana pozycja jest lekką przeróbką doktoratu autora („Formacje zbrojne samorządu szlacheckiego województw poznańskiego i kaliskiego w okresie panowania Jana Kazimierza (1648–1668)”) obronionej z wyróżnieniem w 2019 na Uniwersytecie im. Marii Skłodowskiej-Curie. Innymi słowy – mamy przed sobą bardzo dobre opracowanie, przygotowane w oparciu o archiwalia i źródła drukowane.
Staręgowski dokonał solidnej, obszernej i trafnej kwerendy archiwalnej. Od laud sejmikowych po korespondencję państwową i prywatną. Swoją pracę uzupełnił imponującym dorobkiem historiografii. Dobrane materiały prezentują więc szerokie spektrum – od klasycznych pozycji po najnowszy dorobek badawczy. Mam jednocześnie wrażenie, że selekcja dostępnych materiałów była niezwykle trudna – stąd wprost ogromny jak na HaBeka wykaz bibliograficzny.
Układ pracy generalnie nie różni się od standardu habekowskiego. Mamy na początku opis formacji militarnych obu stron, charakterystykę obszaru oraz wprowadzenie do wydarzeń, czyli klasyczny „polityczny” wstęp. Tutaj muszę niestety dorzucić łyżkę „dziegciu”: po pierwsze opis wojsk obu stron jest nawet jak na serię popularno-naukową, ogólny i bardzo skrótowy, i to nawet pomimo kilku dodanych szczegółów. Zdaję sobie sprawę, że siedemnastowieczna wojskowość została już dokładnie opisana (ba, wciąż jest opisywana), istnieje multum pozycji, stron internetowych itp., nawet w starszych HaBekach można znaleźć ciekawe i dobre charakterystyki. Jednak recenzowana pozycja to książka „militarna”, powinno więc się tu znaleźć miejsce na trochę więcej opisów.
Wstęp polityczny jest poprawny, daje czytelnikowi podstawową wiedzę o przyczynach konfliktu, przedstawia zrozumiały obraz sytuacji geopolitycznej u progu 1655 roku. Jednak zwróciłem uwagę na kilka drobnych omyłek. Nie jestem do końca pewien czy wynikają one z redakcji przed drukiem czy po prostu z budowy zdań – w każdym razie np. odniosłem w pewnym momencie wrażenie, że w 1655 r. armia koronna pod dowództwem hetmanów stoczyła bitwę pod Ochmatowem na… Litwie (s. 67). Są to jednak drobne usterki.
Clou pracy są oczywiście formacje wystawiane na mocy uchwał sejmików. Tę cześć autor zaprezentował wyczerpująco, przedstawiając procedury i przygotowania Wielkopolski do obrony w 1655 r. Jednak opis samej kampanii wygląda dla mnie nieco niekompletnie, jego podstawę stanowią np. komunikaty z frontu albo opisy w „telegraficznym skrócie”. Szczególnie więcej obiecywałem sobie po rozdziale opisującym kapitulację pod Ujściem – przyczynach, rozważaniach decydentów, analizy okoliczności kapitulacji itp. To ciekawy temat do spekulacji i teoretyzowania, niestety autor nie skorzystał z okazji.
Wojna partyzancka ma to do siebie, że ciężko ją opisać, szczególnie jeśli źródła są nie tyle skąpe, co lakoniczne. Jest to bardzo trudne zadanie, jednak autor sprostał mu na tyle, na ile pozwalały materiały. Walki składały się z licznych wypraw i potyczek, brakuje więc naprawdę dużych bitew godnych szerszego opisu. Ale w zamian mamy wgląd w jaki sposób w siedemnastowiecznej Rzeczpospolitej na szczeblu lokalnym mieszkańcy organizowali się do walki z jedną z najlepszych armii nowożytnej Europy. Okazuje się, że kiedy było trzeba, społeczeństwo szlacheckie potrafiło się zdobyć na talent organizacyjny oraz finansowe wyrzeczenia – i to pomimo braku rozbudowanego aparatu skarbowo-wojskowego rodzącego się państwa biurokratycznego.
Jeszcze słowo na temat stylu językowego – jest on naukowy, ale nie nadmiernie wysublimowany. W pracy popularnonaukowej można w sumie nieco złagodzić ten język, pozwalałoby to historycznym pasjonatom czy tez laikom stawiających pierwsze kroki w komnatach dziejów bardziej wciągnąć się w tematykę. Nie zmienia to faktu, że – podobnie jak wiele HaBeków – jest to bardzo dobra pozycja przyczynkowa, odsłaniająca w gruncie rzeczy mało znane fakty z Potopu. Warto ją przeczytać.