Bartosz Siedlar: Husaria była wyjątkowa
Tomasz Leszkowicz: Co tak fascynującego jest w husarii, że wzbudziła Twoje zainteresowanie?
Bartosz Siedlar: Interesując się historią, a poznając ją stopniowo słyszałem coraz więcej o husarii. Były to przekazy niezwykle pozytywne, sądziłem wręcz, że przesadnie. Trudno było mi uwierzyć, że była ona tak wyjątkowa, niepokonana i wspaniała. Dlatego właśnie postanowiłem zweryfikować to czytając również niepolskie źródła i opinie na jej temat. Potwierdziło to tylko te osiągnięcia i sukcesy. Taka obiektywna ocena z zewnątrz sprawiła, że coraz bardziej zagłębiałem się w tę tematykę, i coraz lepiej poznawałem niezwykłe dokonania husarii, a nie tylko jej wizerunek.
T.L.: W ostatnim czasie można zaobserwować istny renesans zainteresowania sarmatyzmem i Rzeczpospolitą Obojga Narodów - prężnie działa ruch rekonstrukcyjny, nawiązania sarmackie pojawiają się w literaturze i muzyce, kwitnie środowisko fanów RPG, powoli rozkwita zaplecze internetowe. Skąd taka popularność tego zjawiska?
B.S.: Być może stąd, że ludzie zaczynają mieć w końcu trochę czasu na takie zainteresowania. Po za tym bardzo pomaga popularyzacja Internetu, gier, dostępu do źródeł i stron internetowych poświęconych historii. Kolejne inscenizacje relacjonowane w mediach i oglądane na żywo tylko nakręcają w pozytywnym tego słowa znaczeniu zainteresowanie, choćby właśnie sarmatyzmem i Pierwszą Rzeczpospolitą.
T.L.: Dlaczego Twoim zdaniem wiedza o siedemnastowiecznej historii Polski powinna być tak szeroko popularyzowana?
B.S.: Nie wolno zapominać, ze względu na cierpienia narodu i upadek państwa, o ponurych kartach naszej historii. Oczywiście w barwnym XVII wieku także nie brakowało klęsk i trudnych chwil, pośrednio prowadzących do upadku, jak powstanie Chmielnickiego czy tzw. Potop. Generalnie jednak ten okres, zarówno za sprawą Trylogii, jak i prawdziwych dokonań naszego oręża czy to pod Kłuszynem, Kircholmem, Chocimiem czy Wiedniem kojarzy się z wielkością Rzeczypospolitej, dumą, rozwiniętą kulturą sarmacką itp. Myślę, że to przesądza o zainteresowaniu tą epoką.
Mnie najbardziej interesuje okres węższy - od Stefana Batorego po bitwę pod Chocimiem w 1621 r. Oczywiście to się czasem poszerza, a tej zimy w minimalnym stopniu wziąłem udział w rekonstrukcji bitwy pod Olszynką Grochowską, ale przełom XVI i XVII wieku stanowi szczyt moich zainteresowań.
T.L.: W tym roku organizowaliście rocznicę zdobycia Smoleńska wspólnie z władzami rosyjskimi. Jak przebiegała ta współpraca?
B.S.: Trudno to określić wspólnym organizowaniem. My Polacy, chcąc uczcić i przypomnieć tę rocznicę, przygotowaliśmy „Smoleńsk 400 lat” nie po to, żeby pokazać, jak zwyciężamy Rosjan, ale aby w ogóle przypomnieć o tym fakcie. Z potrzeby ducha chcieliśmy też pojechać z tej okazji na miejsce zmagań. I wówczas okazało się, że są tam ludzie, włącznie z samymi władzami, którzy nie dość, że nie zamierzają nam rzucać kłód pod nogi, to wręcz nas zapraszają i chcą gościć, co uczynili wspaniale.
11 i 12 czerwca, a więc w przeddzień zdobycia Smoleńska w 1611 roku przez Polaków, czciliśmy nasze zwycięstwo, biorąc zarazem udział w rosyjskich, chyba trochę sprowokowanych (w pozytywnym słowa znaczeniu) obchodach obrony miasta. Z pewnością zarówno my, jak i Rosjanie pokazaliśmy, że możemy już na tak odległą historię patrzeć z dystansem, bez niepotrzebnych skoków ciśnienia i emocji. Różnice w ocenach między nami są i będą, ale jesteśmy w stanie rozmawiać, razem czcić swoich bohaterów – rosyjskiego dowódcę twierdzy Michała Szeina i Bartłomieja Nowodworskiego, kawalera maltańskiego, któremu udało się przy pomocy miny zrobić wyrwę w murach smoleńskich co zadecydowało o zakończeniu oblężenia.
Zdjęcia pochodzące ze stron hussar.com.pl i smolensk400lat.pl zostały udostępnione przez Fundację Hussar.
Zobacz też:
- 400 lat temu wojska polskie zdobyły Smoleńsk;
- 400 lat bitwy pod Kłuszynem – fotorelacja z inscenizacji (cz. I; cz. II).