Bartosz Januszewski – „Kino pod okupacją. Wojenne losy i postawy polskich filmowców (1939–1945)” – recenzja i ocena
Bartosz Januszewski – „Kino pod okupacją. Wojenne losy i postawy polskich filmowców (1939–1945)” – recenzja i ocena
Głównym celem pracy Bartosza Januszewskiego było ukazanie skali represji, jakiej doświadczyła rodzima kinematografia z rąk niemieckiego i sowieckiego okupanta. Jednak w dużej mierze otrzymujemy tak naprawdę bezcenną lekcję o historii kina nad Wisłą. Na początek lektury autor prezentuje polskich pionierów światowej kinematografii, których wynalazki przyczyniły się do rozwoju techniki filmowej. Jednym z nich był Kazimierz Prószyński, o którym Louis Lumière miał powiedzieć: „Panowie ten człowiek jest pierwszy w kinematografii, ja jestem drugi”. I to za sprawą krótkiej migawki Prószyńskiego pt. „Ślizgawka w Łazienkach” rozpoczęła się kina na ziemiach polskich.
Januszewski podkreśla, że „rodzima kinematografia była ważnym czynnikiem integrującym społeczeństwo wokół odradzającej się Rzeczypospolitej”. Władze szybko zauważyły w X muzie doskonały środek propagandowy i dlatego nie może dziwić fakt, że „sprawy filmowe” podporządkowano ministerstwom – Kultury i Sztuki, Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz Spraw Wewnętrznych. Pierwsze filmy polskie wyprodukowane po odzyskaniu niepodległości zawierały liczne odniesienia do literatury i niosły za sobą ogromny ładunek treści patriotycznych. Rdzeniem tych produkcji uczyniono powstanie styczniowe, co było związane z pozycją Józefa Piłsudskiego – wychowanego na etosie insurekcji. Autor recenzowanej książki zauważa, że tylko w pierwszej dekadzie II RP powstało 120 filmów, z których większość stanowiły melodramaty z wątkami historycznymi czy narodowymi.
Kino sięgające bruku?
Pod koniec lat dwudziestych polskie kino znacząco się rozwinęło, co było przede wszystkim związane z przełomem dźwiękowym na srebrnym ekranie. W latach 1930–1939 nakręcono aż 170 filmów – niestety w dużej mierze nie stały na wysokim poziomie artystycznym i miały przede wszystkim dostarczać rozrywki gwarantującej zwrot kosztów produkcji i przychód dla producentów. W publikacji nie brakuje krytycznych opinii na temat kondycji ówczesnej kinematografii. Trzeba pamiętać o infantylizmie, urzędowej cenzurze, braku pomocy państwa czy nastawieniu producentów na zysk.
Gatunkiem filmowym, który dominował w latach trzydziestych była komedia. Bartosz Januszewski przypomina, dlaczego to właśnie Adolf Dymsza czy Eugeniusz Bodo święcili triumfy jako mistrzowie humoru. Nie znaczy to, że tworzono wyłącznie rozrywkowy repertuar. Kino proponowało poważniejszą tematykę, by wymienić chociażby Józefa Lejtesa, ojca sukcesu jednego z najbardziej kasowych filmów – „Pod Twoją obronę”. Natomiast najpłodniejszym reżyserem w okresie międzywojennym był Michał Waszyński, który w latach 1929–1939 nakręcił 41 filmów, w tym wybitne dzieło w języku jidysz – „Dybuk”. Warto przy okazji dodać, że Polska była jedynym państwem na świecie, gdzie powstawały filmy w tym języku. Bardzo ciekawie prezentują się zamieszczone w książce informacje dostępności do X muzy. Do końca lat trzydziestych działało w Polsce ponad 800 sal kinowych, z czego więcej niż połowa znajdowała się w największych miastach – co oznacza, że miliony ludzi w mniejszych miejscowościach nigdy nie zobaczyły srebrnego ekranu.
Operatorskie perełki z czasów II wojny światowej
Najważniejszą częścią recenzowanej pracy jest opis sytuacji, jaka dotknęła Polskę po 1 września 1939 roku. Bartosz Januszewski zauważa, że po ataku III Rzeszy, grupa polskich filmowców dokumentowała zniszczenia i postawy ludności cywilnej. Na podstawie tego, co udało się uchwycić na ocalonych taśmach, zmontowano dziesięciominutowe „Kroniki oblężonej Warszawy”. Pomimo tego najważniejszym „świadectwem ukazania heroicznej postawy Polaków” jak i „nazistowskiego bestialstwa” jest powszechnie znany film „Oblężenie” amerykańskiego dokumentalisty Juliena Bryana. Zresztą przykładów działalności operatorów w czasie II wojny światowej jest w książce zdecydowanie więcej, by wspomnieć Referat Filmowy Informacji i Propagandy Armii Krajowej, którego członkowie zdołali uchwycić realia życia w okupowanej Warszawie i później, w czasie powstania warszawskiego. We Francji na rozkaz gen. Władysława Sikorskiego została stworzona Wojskowa Czołówka Filmowa. Innym ośrodkiem filmowym polskiego rządu była Wojskowa Czołówka w Glasgow, w armii gen. Władysława Andersa funkcjonował Referat Fotograficzno-Filmowy. Istniał też Oddział Foto-Filmowy w I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki.
Polityka niekulturalna okupantów
W myśl polityki władz niemieckich Polacy zostali zepchnięci do kategorii podludzi, zdolnych jedynie do pracy fizycznej i dlatego nie zamierzano tworzyć polskiego życia kulturalnego. Potwierdzeniem tego jest przypomniany w książce, niezwykle wymowny cytat Josepha Goebbelsa, który w rozmowie z Hansem Frankiem stwierdził – „Jestem przeciwny urządzaniu teatrów, kin i kabaretów dla Polaków. Po co im przypominać […] to, co utracili”. Mimo to, gubernator Frank nie zdecydował się na całkowitą likwidację życia kulturalnego, które w praktyce zostało zredukowane do dość „prymitywnej i obscenicznej rozrywki ogłupiającej Polaków”. Natomiast na wschodnich terenach Polski zajętych przez Sowietów zmuszano polskich artystów do propagowania i afirmacji komunistycznej ideologii.
Zapewne każdy z nas słyszał hasła typu „Padlina idzie do kina” czy „Tylko świnie siedzą w kinie, a co bogatsze to w teatrze”, które miały zachęcać ludzi do bojkotowania aktorskiej rozrywki w okupowanej Polsce. Cóż, w rzeczywistości bywało inaczej. Potwierdzeniem była wysoka frekwencja, która z każdym rokiem wzrastała i na przykład w styczniu 1942 roku, warszawskie kina odwiedziło ponad 500 tysięcy ludzi. Wynikało to z tego, że seanse filmowe było jedyną dostępną rozrywką i dawało to odskocznię od panującego terroru. A, że w kinach i teatrach Niemcy nie robili łapanek, to tym chętniej Polacy korzystali z takiej możliwości spędzania wolnego czasu – wyjaśnia Januszewski.
Postawy, które w dużej mierze nie zasługują na potępienie
Życie artystów podczas okupacji nie należało do najłatwiejszych – raz, że w dużej mierze nie mieli oni w rękach fachu, który dawał im możliwość jako takiej egzystencji, a dwa – to właśnie od tej grupy osób oczekiwano nienagannej postawy i „podtrzymywania w społeczeństwie ducha niezłomności wobec okupanta”. Spośród dwóch i pół tysiąca aktorów, tylko co dwunasty zdecydował się na pracę w jawnych teatrach ignorując tym samym bojkot występowania na scenach kontrolowanych przez Niemców uchwalony przez Tajną Radę Teatralną czy podziemny ZASP. Artyści, którzy nie przyłączyli się do bojkotu, pracowali najczęściej w charakterze kawiarnianych konferansjerów. A robili to po prostu z braku środków do życia. Oczywiście na otwartą kolaborację, której synonimem stał się Igo Sym – decydowali się tak naprawdę nieliczni.
Losy środowiska filmowego autor ukazuje na przykładzie ponad trzydziestu życiorysów najbardziej znanych osobistości artystycznego rzemiosła II RP. Dopiero po zapoznaniu się z nimi możemy zrozumieć ich postawy oraz tragiczne wybory.
Ostatnia części książki to statystyczne zestawienie strat biologicznych i materialnych, jakie poniósł świat filmu oraz teatru w latach 1939–1945. Liczba ofiar w opisywanej grupie zawodowej była zdecydowanie wyższa w stosunku do strat demograficznych całego społeczeństwa. Smutnym podsumowaniem monografii jest fakt, że artystyczny świat II RP zakończył żywot wraz z nastaniem wybuchu II wojny światowej – co niestety również dotyczy nieukończonych dzieł filmowych, które w dużej mierze przepadły podczas wojennej zawieruchy.
„Kino pod okupacją” to lektura przejmująca i obowiązkowa dla każdego konesera polskiego filmu. Lekkie pióra autora, ogromna liczba zdjęć i grafik dokumentujących opisywaną epokę – sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Bartosz Januszewski udowodnił, że historia nie jest czarno-biała, czego przykładem są przytoczone postawy Adolfa Dymszy, Romana Niewiarowicza, Bogusława Samborskiego, Kazimierza Junoszy-Stępowskiego oraz wielu innych.