„Barber” – oprac. G. Pivetta – recenzja i ocena
Oto niewielka gabarytowo książka, która zainteresuje niejednego modnisia. Dowiesz się z niej m.in. dlaczego armia i prowadzone wojny stoją nie tylko za postępem technologicznym, ale wyznaczają także… tak tak, trendy modowe.
„Barber” – popularyzacja nieoczywista
Możesz także zabłysnąć ciekawostką odpowiadając na pytanie: co wspólnego mają żołnierze Wehrmachtu z rozsławionym niedawno przez popularny serial gangiem Peaky Blinders ? Odpowiedź brzmi: fryzury! Otóż, działający w międzywojniu gangsterzy z Birmingham czesali się w takim sam sposób jak większość żołnierzy Wermachtu. Wybór żołnierzy rzecz jasna nie wynikał z chęci naśladownictwa gangsterów. Było to raczej jedno z wielu modowych nawiązań III Rzeszy do przeszłości Niemiec, a dokładniej rzecz biorąc do tradycji armii pruskiej, stawianej wówczas za przykład wart naśladowania. Gangsterzy, żołnierze słynący z odwagi ale także aktów barbarzyństwa. Nic dziwnego, że undercut – bo tak się ta fryzura nazywa – stał się po wojnie fryzurą postrzeganą jako groźna, a przynajmniej tak postrzegano osoby tak się czeszące.
Bogato ilustrowana zdjęciami i rysunkami książka „Barber” jest pozycją zdecydowanie wybiegającą poza kanon typowych książek historycznych. Na pierwszy rzut oka zbiór ciekawostek związanych ze współcześnie noszonymi fryzurami. Zapewne niektórzy czytelnicy portalu zdziwią się samym faktem jej omówienia na łamach Histmaga. Nie wchodząc w spór o to jak najskuteczniej reklamować historię, wydaje się, że tego typu pozycje mogą być pożyteczne. Nie chodzi o to by osobnik strzygący się na undercut zaczął pochłaniać w hurtowych ilościach pozycje naukowe analizujące sukcesy i porażki Wehrmachtu na frontach II wojny światowej. Sukcesem moglibyśmy uznać już samą refleksję na temat pochodzenia i pierwotnego znaczenia tego typu fryzury.
„Barber” – nieoczywista historia kultury
O ile trudno znaleźć osobę która strzyżenia na łyso nie kojarzyłaby z subkulturą skinheadowską to już pochodzenie wielu innych fryzur takie oczywiste nie jest. A przecież od wieków sposób uczesania określał nie tylko grupę społeczną z jakiej się wywodzimy, ale także pokazywał nasze aspiracje. Gdy dziś widzimy spektakularny powrót brody stanowiącej podkreślenie męskości, możemy nie pamiętać, że jednym z elementów modernizacyjnych siedemnastowiecznej Rosji był wprowadzony przez Piotra I zakaz noszenia bród przez bojarów. Miało to zbliżyć kulturowo Rosję do Europy Zachodniej. Piotr nie był pierwszy w takich pomysłach. Wcześniej golenie brody jako nowy kanon mody wprowadził w swojej armii Aleksander Macedoński.
Główny wniosek nasuwający się po lekturze „Barbera” to narzucające się wrażenie, że współczesne fryzury wywodzą się przede wszystkim z armii lub buntowniczych subkultur poprzedniego wieku. Szkoda, że książka zawiera katalog niewielu fryzur. Symptomatyczne jest za to, że nie ma pośród nich żadnych zupełnie nowych, wymyślonych w czasach nam współczesnych. Każda ma solidne osadzenie w historii i dziś może różnić się od pierwotnej wersji drobnymi szczegółami. Czy to nie dowód na to fryzjerską (barberską?) wariację tezy Francisa Fukuyamy o końcu historii… uczesania?
„Barber” – ciekawostki i inspiracje?
Dochodzimy tutaj do problemu szerszego niż same style uczesania: czy w ogóle warto o tym pisać? Wydaje się, że tak. Historia to także zbiór ciekawostek, na które przeważnie nie zwracamy uwagi. Historia fryzur, brody itp. nie jest i raczej nigdy nie będzie postrzegana jako ważna gałąź historiografii. Pozostanie niszą, z której będziemy czerpać takie ciekawostki jak właśnie pochodzenie undercuta czy źródła różnych wariacji irokeza. Z drugiej strony, żyjemy w czasach w których zwracamy uwagę na zagadnienia o których twórcy współczesnych nauk historycznych nawet nie marzyli, że będą przedmiotem badań.
„Barber” – jak już wspomniałem – może być ciekawym urozmaiceniem wizyty w salonie fryzjerskim, czy źródłem inspiracji do zabłyśnięcia w towarzystwie ciekawostką historyczną, ale poza tym na pewno nie poszerzy wiedzy o opisywanych epokach. Chociaż przyznać trzeba, że zdarzają się fragmenty, które zachęcają do sięgnięcia po poważniejsze źródła i publikacje lub chociaż sprawdzenie szczegółów w sieci. Poczucie takie towarzyszy rozdziałom opisującym fryzury będące wizytówką różnych – dziś nieco zapomnianych subkultur – jak np. zoot suiters czy teddy boys.
*
Cóż, nie jest to książka, którą czyta się od deski do deski. Krótkie rozdziały można chłonąć z szybkością porównywalną do lektury blogowego wpisu. W tym przypadku to akurat plus. Do tego każdy rozdział – poza opisem „technicznym” danej fryzury i jej szkicem historycznym (wzbogaconym fotografią z epoki) – posiada rysunki z opisami stroju jaki najczęściej w danym przypadku noszono. Generalnie jednak, „Barber” jest pozycją godną uwagi w salonie fryzjerskim. Poza nim – niekoniecznie.