Barbara Stanisławczyk – „Czterdzieści twardych” – recenzja i ocena

opublikowano: 2008-12-14, 18:28
wszelkie prawa zastrzeżone
Książka, której stronice pełne są goryczy, zapomnienia, okrucieństwa czy wreszcie odwagi. Zupełnie jak życie jej bohaterów – ofiar i wybawców połączonych ze sobą doświadczeniem II wojny światowej.
reklama
Barbara Stanisławczyk
Czterdzieści twardych. Wojenne losy Polaków i Żydów. Prawdziwe historie
cena:
33,90 zł
Wydawca:
Rebis
Okładka:
twarda
Liczba stron:
280
Format:
130x200
ISBN:
978-83-751030-76

Autorka „Czterdziestu twardych”, znana dziennikarka i pisarka – Barbara Stanisławczyk, starała się ukazać piekło wojny w całej okazałości, nie dzieląc ludzi według narodowości na tych dobrych i tych złych. W mediach nie mówi się o Polakach – donosicielach czy niewdzięcznych za okazaną pomoc i zapominalskich Żydach. O Ukraińcach czy Łotyszach biorących udział w pogromach, szczujących Polaków na Żydów, nie słychać w ogóle. Podczas lektury „Czterdziestu twardych” poznać można rodaków i sąsiadów z różnych stron, nie tylko z jednej, podręcznikowej perspektywy. Autorka w drugim, najświeższym wydaniu książki, którą mam przed sobą, czyni dedykację dla syna, dopiero co poznającego w szkole postać Adolfa Hitlera i plany III Rzeszy. Pierwsza wersja książki, z którą nie miałam niestety styczności, powstała w 1997 roku. Autorka nie wyjaśnia we wstępie, co zmieniło się w treści książki przez te 11 lat. Pozostaje tylko przypuszczać, że wielu jej bohaterów zdążyło zmienić swoje relacje wojenne, łagodząc niektóre opinie albo je zaostrzając, w zależności od przeżyć i przemyśleń.

Cenne relacje z pierwszej ręki

Książka utrzymana jest w konwencji reportażowej, jednakże rolę jej narratorów, zamiast autorki, a zarazem redaktor naczelnej „Sukcesu”, spełniają Polacy lub Żydzi biorący udział w wydarzeniach. Tak więc relacje pochodzą z pierwszej ręki. Natłok informacji, miejsc i nazwisk powoduje, że „Czterdzieści twardych” nie jest lekturą ani do autobusu, ani do poczekalni w przychodni. Książka jest napisana żywym, dziennikarskim stylem, widać fragmenty, gdzie autorka próbuje bawić się stylem językowym lat wojennych, wprowadzając inną niż współczesna składnię zdania. Wykorzystuje też, dopasowane do narracji i tematyki reportażu, fragmenty książek upamiętniających Holokaust, np. „Na łące popiołów. Ocaleni z Holokaustu” Barbary Engelking lub „A jednak czasem miewam sny” autorstwa Joanny Wiszniewicz.

Ryzyko z potrzeby serca

Barbara Stanisławczyk nie ma na celu demaskowania czyjejś złej czy dobrej natury. Jak twierdzi, fakty mówią same za siebie. Autorka nie ocenia postaci, które opisuje, jest pod tym względem „przezroczysta”., Zamiast na historyczno-politycznych wydarzeniach, stara się skupić na psychologicznej strukturze relacji wybawca – ratowany. Wszystkie przytoczone opowieści mają wspólny mianownik w postaci tej właśnie specyficznej sytuacji, gdzie potencjalna ofiara, „zwierzyna łowna”, na którą wszędzie urządza się polowanie, znajduje schronienie u osoby, która nie ma w tym żadnego interesu i często ryzykuje przy tym własnym życiem. Zresztą nie tylko własnym, bo jeśli mieszka na wsi, ryzykuje głowami pozostałych jej mieszkańców, co świetnie zostało opisane w jednej z najbardziej wstrząsających historii, „Zapomniane ofiary”. Pisarka stara się naświetlić fakty tak, aby każdy czytelnik mógł odpowiedzieć sobie na pytania: co on zrobiłby na miejscu bohaterów, jak wielki strach i ryzyko towarzyszyły ukrywaniu Żydów i dlaczego Polacy, dziś odznaczani medalami „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, ratowali swoich semickich sąsiadów. Oni sami mówią, że nie liczyli nawet na to, nie zależało im na nagrodach i prestiżu z tym związanym, nie była to brawura z ich strony, ale zwykła potrzeba serca.

reklama

Przyszywane i rozprute siłą rodziny

Wiele z „adoptowanych”, pozostawianych przez Żydówki, dzieci stawało się członkami polskich rodzin, zapominając o przeszłości, tak jak jedna z bohaterek, Janka Axlrad. Podczas wojny została ona rozdzielona z siostrą między dwie polskie rodziny. Jej starsza siostra, Rena, próbowała po kilku latach ją uprowadzić, chcąc mieć ją tylko dla siebie. Między organizacjami żydowskimi a rodziną Wojtyszynów, która przygarnęła dziecko, przez kilka lat trwała szarpanina o Jankę. Pani Maria Wojtyszyn, przyszywana matka dziewczynki, oddała dziecko po namowie adwokata, który odradził jej dalszą walkę, mówiąc, że prawo stoi po stronie Komisji Koordynacyjnej do spraw Dzieci Żydowskich w Łodzi, zajmującej się poszukiwaniem rodzin dzieci żydowskich i wychowywaniem tych osieroconych. Janka została wywieziona do izraelskiego kibucu, skąd aż do 1967 roku, kiedy Polska i Izrael zerwały kontakty dyplomatyczne, pisała do rodziny Wojtyszynów listy, które później zostały przywołane w reportażu. Instytut Yad Vashem stwierdził natomiast, że medal „Sprawiedliwych” Wojtyszynom się nie należy, gdyż dostali za utrzymanie dziecka wynagrodzenie w wysokości 170 000 zł (w przeliczeniu było to ówczesne 7 par butów). Rodziny Reny i Wojtyszynów, zamiast wdzięczności i miłości, łączą dziś wzajemna gorycz i niechęć. Dla Reny, która przeżyła dzięki ich pomocy, nie liczy się fakt uratowania jej i siostry. Fakt ten przesłania myśl, że zostały z siostrą (dziś już nieżyjącą) rozdzielone. Trudno jej zrozumieć, że będąc razem, miałyby o połowę mniejsze szanse na to, żeby przeżyć. Mało kto zdecydowałby się na przygarnięcie dwójki żydowskich dzieci – oznaczałoby to podwójne ryzyko.

Wojna psychologiczna

Książka przepełniona jest obopólnymi zarzutami, poczuciem niesprawiedliwości. Autorka stara się zrozumieć, dlaczego ofiary, które przeżyły dzięki swoim „przyszywanym” rodzinom, często zapominają (albo wręcz starają się zapomnieć) o tej sytuacji, dlaczego próbują zatrzeć w sobie ślady wojny, odciąć się od niej, oraz dlaczego na utrzymaniu kontaktu zależy bardziej pomagającym, kochającym, często jak swoje własne, przybrane na czas wojny dzieci. W tym celu z pomocą wspomnień bohaterów Barbara Stanisławczyk sięga poza wojnę, malując obraz sytuacji w okresie powojennym. Pisze o postaciach igrających z własnym życiem, Polakach, którzy zamiast zwyczajnych, szczerych podziękowań lub chociażby zaproszenia do Izraela, w dowód wdzięczności dostają pocztą pomarańcze lub zużyte, niemodne ubrania.

Autorka, nieświadomie, tematyką swoich reportaży każe zastanowić się, dlaczego ludzie zapominają, dlaczego rozmazują się lub przestają być ważne w obliczu przeżycia obrazy z lat dzieciństwa. Dlaczego ludzie, którzy narażali własne życie i sami stawali się ofiarami, później stają się ofiarami cudzego zapomnienia. Mimo że nie ukrywali Żydów interesownie, boli ich, że to cierpienie nie zostało docenione, że nikt tak naprawdę nie powiedział im słowa „dziękuję”. Albo powiedział, po czym o tym zapomniał, zrywając kontakty ze swoją dawną rodziną. Czy prawdą jest przysłowie, że czas leczy rany? A może jest przeciwnie i w niektórych, ekstremalnych przypadkach je potęguje, i z tego powodu skrzywdzone przez Holokaust rodziny „zapominają” o swoich wybawcach? Bo zmuszają oni do życia z piętnem, budzenia się i zasypiania z myślą, że mogliby nie żyć?

Za książkę „Czterdzieści twardych” Kongres Polonii Australijskiej odznaczył Barbarę Stanisławczyk okolicznościowym Medalem im. Jana Strzeleckiego, a Polski Oddział Stowarzyszenia Sprawiedliwych wśród Narodów Świata przyznał jej legitymację Honorowego Członka i Jubileuszowy Krzyż Zasługi.

Zredagował: Kamil Janicki

Korektę przeprowadziła: Joanna Łagoda

reklama
Komentarze
o autorze
Gabriela Francuz
Studentka Uniwersytetu Jagiellońskiego (kulturoznawstwo bliskowschodnie). Interesuje się kulturą okresu międzywojennego, historią mody, sytuacją kobiet w świecie arabskim oraz tematyką żydowską. Publikowała m.in. w „Didaskaliach”, „Gazecie Wyborczej” i „Gazecie Krakowskiej”. Prowadzi rubrykę poświęconą modzie w internetowym wydaniu „Gazety Wyborczej” i bloga Street Fashion in Cracow

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone