Awantura o „Czarną Żmiję”

opublikowano: 2014-01-10, 09:27
wolna licencja
Rowan Atkinson znany jest w Polsce głównie jako Jaś Fasola. Bardziej obeznani z jego dorobkiem wiedzą, że zagrał też m.in. w historycznym serialu komediowym „Czarna Żmija”. Ostatnia jego seria, poświęcona I wojnie światowej, wywołała właśnie głośną debatę na Wyspach Brytyjskich.
reklama
Rowan Atkinson (fot. Jack Pearce, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution 2.0 Generic).

Na „Czarną Żmiję” – w Polsce wprawdzie znaną, choć jak na tak wspaniały humor i znakomitą obsadę (poza Atkinsonem m.in. Stephen Fry, Hugh Laurie czy Miranda Richardson) niedostatecznie popularną – składają się cztery serie osadzone w średniowieczu, czasach elżbietańskich, okresie Regencji oraz właśnie podczas pierwszej wojny światowej, wyemitowane w latach 1983-89 (później powstał jedynie specjalny odcinek „milenijny”). Ktoś mógłby się zdziwić czemu Wyspiarze debatę o wizji historii zawartej w filmie komediowym toczą po ćwierćwieczu od premiery inkryminowanych odcinków. Ma ona jednak związek ze zbliżającą się setną rocznicą wybuchu Wielkiej Wojny, do której w Zjednoczonym Królestwie przywiązuje się ogromną wagę, co nie powinni dziwić zważywszy, że podczas pierwszej wojny światowej zginęło więcej Brytyjczyków niż podczas drugiej (trochę jednak smuci fakt, że w Polsce, przez którą przetoczył się front wschodni, a Polacy walczyli po obu stronach konfliktu, rocznica ta minie praktycznie niezauważona).

Cały spór rozpoczął się, gdy minister edukacji Michael Gove reprezentujący Partię Konserwatywną stwierdził, że lewicowa mitologia propagowana jakoby przez część historyków oraz właśnie komediowe filmy w rodzaju „Czarnej Żmii” w karykaturalny i pomniejszony sposób przedstawia rolę Wielkiej Brytanii w ówczesnej polityce, a co gorsza zdejmuje z Niemiec winę za rozpoczęcie wojny. Uznał, że poglądy takie deprecjonują patriotyzm i przedstawiają wojnę jako wstrętną jatkę. Wojna była oczywiście tragedią nie do opisania, która pozbawiła nasz naród najdzielniejszych i najlepszych synów. Ale ważne jest, żebyśmy nie ulegali mitom, jakie narosły wokół tego konfliktu przez ostatnie około siedemdziesiąt lat – powiedział Gove.

Odpór tezom ministra postanowił dać Sir Tony Robinson (niedawno uhonorowany tytułem szlacheckim), odtwórca roli Baldricka, a prywatnie wieloletni sympatyk i aktywista Partii Pracy. Myślę, że pan Gove popełnia bardzo głupią pomyłkę. To nie „Czarna Żmija” uczy dzieci o I wojnie światowej. Jeśli zostanie wykorzystana przez nauczycieli z wyobraźnią, jest po prostu jedną z pomocy naukowych. Myślę też, że błędem jest kategoryzowanie nauczycieli, którzy zdecydują się na coś takiego jako lewicowych lub szerzących lewicową propagandę. Jest to szczególnie nieodpowiedzialne w wykonaniu ministra odpowiedzialnego za edukację – stwierdził aktor.

reklama

Co w serialu mogło nie przypaść do gustu Gove’owi? Seria „pierwszowojenna”, oprócz dość „koszarowego” humoru (co z uwagi na tematykę jest dość zrozumiałe), wyróżnia się też pewną refleksją na temat położenia jednostki ludzkiej w obliczu wojny. Zasugerowano w niej, że wojny są wynikiem działań elit władzy i pieniądze, za które daninę krwi przelewają zwykli ludzie. Pamiętna jest też scena, w której Czarna Żmija tłumaczy – eufemistycznie rzecz ujmując – niezbyt rozgarniętemu Baldrickowi przyczyny wybuchu konfliktu. Z jego wywodów wynika, że odpowiedzialne zań są wszystkie strony, Wielkiej Brytanii nie wyłączając. Co do przyczyn wybuchu wojny toczy się zresztą w brytyjskich mediach nabierająca coraz większych rumieńców dyskusja. Ostatnio konserwatywny burmistrz Londynu Boris Johnson w swym felietonie dla „The Telegraph” stwierdził, że wina całkowicie i wyłącznie leży po stronie Niemiec. Jak się okazuje nie tylko Polacy ciągle dyskutują o historii – przedstawicielom innych nacji debaty na tematy historyczne również nie są obce.

Refleksja, nie propaganda?

Mimo wszystko osobiście uważam zarzuty ministra za mocno nieuzasadnione. Owszem, w serialu ukazany jest bezsens wojny, ale jednocześnie posiada on bardzo podniosłe, patetyczne, refleksyjne i zupełnie niekomediowe zakończenie. Należy zaznaczyć, że choć autorzy wykpili i przewartościowali niemal wszystkie świętości narodowej historii, był w tym jednak jeden wyjątek – hekatomba Wielkiej Wojny. Wyrosłe z brytyjskiej krwi maki na polach Flandrii także twórców „Czarnej Żmii” skłaniają nie do śmiechu, a refleksji.

Źródła: telegraph.co.uk (1, 2), bbc.co.uk.

Zobacz też:

Tomasz Leszkowicz

reklama
Komentarze
o autorze
Michał Gadziński
Absolwent Instytutu Historycznego oraz Instytutu Nauk Politycznych UW. Interesuje się historią XIX i pierwszej połowy XX wieku. Pasjonat historii, kultury i polityki krajów anglosaskich.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone