Artur Wójcik – „Fantazmat Wielkiej Lechii. Jak pseudonauka zawładnęła umysłami Polaków” – recenzja i ocena
Artur Wójcik – „Fantazmat Wielkiej Lechii. Jak pseudonauka zawładnęła umysłami Polaków” – recenzja i ocena
Artur Wójcik jest historykiem, który prowadzi blog i stronę w mediach społecznościowych „Sigillum Authenticum”. Główną misją jego działalności w Internecie jest demaskowanie pseudohistorycznych teorii oraz popularyzacja rzetelnych badań. Tym razem sięgnął po bardziej klasyczną formę polemiki z mitami, oddając do rąk czytelników „Fantazmat Wielkiej Lechii”.
Turbolechici, zwani również turbosłowianami, głoszą pogląd, jakoby Wielka Lechia była starożytnym imperium Polaków. Mieliśmy rządzić olbrzymimi obszarami, pokonać Aleksandra Macedońskiego, a nawet wynaleźć koło. Prawdę o tych niesamowitych osiągnięciach, jak również imiona władców Wielkiej Lechii miał skazać na zapomnienie Kościół katolicki. Od czasu przyjęcia chrześcijaństwa miano rozpocząć proces fałszowania dawnych dziejów. Według turbosłowian nie udało się to całkowicie, bowiem pozostały pewne zapisy w dawnych kronikach, które sugerują, że pradawne imperium rzeczywiście istniało.
Fantazmat dotyczący Wielkiej Lechii doczekał się bardzo dobrego życia nie tylko w internecie, ale również w książkach. Znane, duże wydawnictwa zaczęły wydawać książki, które starają się przybliżyć czytelnikowi dzieje pradawnego, potężnego słowiańskiego imperium. Mieli mu przewodzić właśnie Polacy. I choć większość teorii turbolechickiej zbudowana jest w sposób, który obraża inteligencję czytelnika, to jednak znalazły one szerokie grono odbiorców.
Artur Wójcik postanowił w formie książkowej wykazać absurdalność doniesień o Lechii. Opisując źródła, na które powołują się turbosłowianie w sposób bardzo klarowny i jasny wykazuje, że zwolennicy imperium lechickiego mają nikłe pojęcie o pracy historyka. Pseudonaukowe teorie nie wytrzymują rzetelnego zestawienia z rzeczywistym stanem wiedzy o początkach naszej państwowości. Z wielką swadą przedstawia również genezę i charakterystykę opisywanego przez siebie zjawiska. Żądny wiedzy czytelnik, który będzie chciał poszerzyć swoją wiedzę znajdzie w recenzowanej pozycji wykaz bogatej literatury przedmiotu. Jest to bardzo ważne, ponieważ główni autorzy turbolechickich tez mają jeden koronny „dowód”: ponoć nie ma dostępu do źródeł.
Wbrew pozorom ostatnie triumfy pseudonauki nie są niewinnym internetowym folklorem. Teorie spiskowe rozrastają się w niesamowitym tempie i – jak widać po zjawisku turbosłowianizmu – znajdują się szanowane i poważane do tej pory wydawnictwa, które wiedzione chęcią zysku wydają pseudonaukowe książki, tym samym legitymizując oraz uprawdopodobniając zawarte w nich treści. Pełne politowania milczenie specjalistów, którzy nie chcą jeszcze bardziej „podbijać bębenka” wdając się w polemiki również nie poprawiają sytuacji.
„Fantazmat Wielkiej Lechii. Jak pseudonauka zawładnęła umysłami Polaków” jest pracą bardzo ważną. Rozpowszechniająca się coraz wyraźniej pseudonauka musi w końcu zacząć napotykać rzetelne analizy. Dzięki temu każdy będzie miał zapewniony dostęp do solidnej dawki wiedzy. Tylko upowszechnianie wiedzy może pomóc zahamować rozwój dziwacznych teorii rodem z internetowego mema.