Ardeny – zacięta bitwa i jej ślady
Polecamy także pierwszą część relacji
Dzień 4
Dzień jak co dzień w Ardenach – Pantery i kilkadziesiąt innych czołgów. Oddaliliśmy się od Bastogne bardziej na północ. Nigdzie na świecie, poza muzeami, nie ma w tak małej od siebie odległość aż trzech niemieckich Panter (w pasie Houffalize-Grandmenil-Celles). W Ardenach jest też kilkanaście Shermanów stojących we wsiach i miasteczka, a na trasie całej wyprawy wybrałem siedem. Kryterium to interesująca, często tragiczna historia czołgu i jego załogi, albo szczegół techniczny. Prawdziwa perełka to M4 Sherman z Wibrin z rozpłataną lufą, którego poszycie można też zobaczyć od środka.
Było też wiele miejsc z pierwszej linii frontu, a przebieg starć pokazałem w detalach. To m.in. Parker's Crossroads – miejsce pięciodniowej bitwy o bardzo ważne strategicznie skrzyżowanie atakowane przez „Das Reich”, cmentarzysko Panter – bitwa o Manhay-Grandmenil i teren „Kotła Celles”, kres ofensywy 2. Dywizji Pancernej, gdzie podobnie jak w Normandii, niemieckie formacje były dziesiątkowane przez lotnictwo. Właśnie w Celles znajduje się jedna z Panter, o których wspominałem. W archiwaliach znalazłem dokładne miejsce, na polu minowym, gdzie została unieruchomiona.
Po południu zamknęliśmy klamrą temat Bastogne w miejscu kultowym – w muzeum „Bastogne Barracks”, skąd gen. McAuliffie dowodził obroną miasta. Jego częścią są dwa hangary wypełnione czołgami, z Panzer IV i StuG III na czele.
Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
Dzień 5
Północy sektor walk to najbardziej unikatowy punkt wyprawy – trasa Kampfgruppe Peiper, najważniejszej formacji w planie Hitlera. Wyobraźcie sobie wielką niemiecką kolumnę (wyjściowo około 4800 ludzi, 117 czołgów i setki innych pojazdów), które poruszają się błotnistymi, górskimi drogami, usiłując dotrzeć do Mozy. Żołnierze amerykańscy po pierwszym szoku organizują blokady, wysadzają mosty, w wielu miejscowościach toczą się bitwy, jeńcy i cywile są mordowani. Wyścig z czasem i jeden z najbardziej brutalnych motywów walk na froncie zachodnim. Prawdziwe wojenne kino drogi.
Przejechaliśmy cały „bojowy” odcinek tej trasy, blisko 100 km, kończąc dzień w miejscu symbolicznym – przepięknym La Gleize, gdzie stoi majestatyczny Tiger II, a obok świetne muzeum December 44.
Po drodze było wiele punktów pośrednich, m.in. miejsce niesławnej „masakry w Malmedy” czy dopieszczone w każdym calu muzeum Baugnez 44.
A dzień zaczęliśmy od wizyty na niepozornej polanie, gdzie na skraju lasu pokazałem ekipie „lisie nory”. 16 grudnia 1944 roku, 18 osobowy oddział z I&R Platoon, 394th Infantry Regiment, 99th Infantry Division przez wiele godzin powstrzymywał tam Niemców z Falschirmjäger Regiment 9 (3. Fallschirmjäger-Division). Żołnierze ci zostali potem najbardziej odznaczonym oddziałem za jedno starcie w historii US Army. Tydzień po naszej wyprawie dowódca tego oddziału, wtedy 20-letni porucznik Lyle Bouck, prawdziwy bohater, zmarł.
Polecamy e-book Michała Beczka – „Wikingowie na Rusi”
Książka dostępna również jako audiobook!
Dzień 6
To był dzień inny niż pozostałe, idealny dla wielbicieli historii i wędrówek po trudno dostępnych terenach. O bitwie o las Hürtgen jest bardzo mało publikacji, a to przecież jedna z największych rzezi na froncie zachodnim, najdłuższa bitwa z udziałem US Army i trzecia jej najkrwawsza w historii. Toczyła się w gęstym mrocznym lesie naszpikowanym znakomicie wkomponowanymi umocnieniami Linii Zygfryda. W mgle, deszczu i śniegu. Pokazałem uczestnikom wyprawy wiele bunkrów – niektóre w całości, do kilku można było wejść, inne zostały wysadzone. Wyszliśmy na „Hill 400”, wzgórze zdobyte przez słynny 2 Batalion Rangersów (podobnie jak Pointe du Hoc podczas D-Day) dokładnie z polany od strony ataku i dalej w górę po zboczu, po którym wspinali się komandosi. Był też mroczny niemiecki cmentarz wojskowy w Vossenack. Pojawiły się też skutki uboczne pięciu dni oglądania broni pancernej – tzw. „omamy” pancerne. W środku lasu sprintem ruszyliśmy w kierunku czołgu, który okazał się zwykłą koparką. To był czas, by wracać do domu.
I wiecie co jest najwspanialsze po powrocie z takiej wyprawy? Czytając słynne książki Anthony'ego Beevora, Stephen'a E. Ambrose'a, Michaela Reynoldsa i innych, opisujące szczegóły tych bitwy, będziesz mógł w wielu miejscach powiedzieć: „ja tam byłem”.
Poprosiłem tez uczestników o kilka słów o wyprawie:
Szymon, rekonstruktor, weteran podróży historycznych, zwiedził wiele miejsc w Europie: Polecam wyprawę w Ardeny wszystkim miłośnikom historii, pancerki i modelarstwa. Każdego dnia mieliśmy taką ilość bodźców historycznych, że trudno było ochłonąć (szczególnie po przeżyciu w piwnicach 101st Airborne museum Bastogne symulacji bombardowania). Organizator wyprawy, Łukasz, jest jednym z najlepszych znawców tematyki „ardeńskiej”. Porusza się po polach bitew, tak jakby to była jego dzielnica. Na zwykłym polu uprawnym potrafi pokazać stanowiska obronne, linie okopów, miejsca zniszczenia czołgów, opowiedzieć kto atakował, skąd, kto się cofał i dlaczego. I szczerze? Chciałbym wybrać się jeszcze raz na tę wyprawę wiosną.
Gabriel, wielbiciel historycznych detali: Żadne zdjęcia czy słowa nie opiszą dobrze tego co widzieliśmy. W muzeach było dosłownie wszystko co chciałem zobaczyć z militariów, ale klimat robił przede wszystkim sam fakt bycia na tylu polach bitew. Polecam wyprawy z Łukaszem, bo dzięki jego przygotowaniu merytorycznemu będziecie mogli przenieść się w czasie i poznać fascynujące historie, których nie znajdziecie w podręcznikach. Super motywem było gdy pokazywał nam miejsc ze zdjęć archiwalnych, szczególnie tych ze zniszczonymi czołgami. Z wyprawy wróciłem z wspaniałymi wspomnieniami, setkami zdjęć i oryginalna saperką, którą kupiłem w świetnym muzeum Baugnez 44.
Marcin, grafik i fotograf, który z każdego historycznego obiektu potrafi technicznie wyciągnąć 200% jego wartości: Wypad był mega fajny. Nie interesowałem się wcześniej w szczegółach Ardenami (chciałem zapolować na niemieckie „koty”), więc tym bardziej to co nam pokazał i opowiedział Łukasz totalnie mnie zaciekawiło. Miejscówki to także gratka dla fotografów – można naprawdę skupić się na pstrykaniu. Możliwość podróżowania po małych pięknych wioskach i kontakt z Belgami był dodatkowym plusem. Jeśli Łukasz przygotuje wypad do Normandii albo w strefę „Market Garden”, to jedno miejsce ma już zajęte.
Start kolejnych edycji wypraw śladami Bitew o Ardeny i Las Hürtgen już 19 marca, a kolejnych w wakacje. Zapraszam Was do wzięcia w nich udziału. Więcej na fanpage'u WyprawySladami2WojnySwiatowej