Apollo na dworze Marsa, czyli artyści na wojnie
Odkąd człowiek nabył umiejętność rysowania jako metodę odwzorowania świata, uznał że jest to jedna z form wyrazu. W XX woku artyści tacy jak Otto Dix oraz Pablo Picasso upamiętnili koszmar I wojny światowej i zbombardowanej Guerniki. Innym wykorzystaniem plastyki niż przekaz abstrakcyjny był jej wymiar utylitarny. Praktyczny wymiar sztuki poprzez model czy rysunek, jako środek ułatwiający prowadzenie walki, doceniali wszyscy uczestnicy wojennych zmagań. Jednym z artystów, który związał swe życie potrzebami wysiłku wojennego był Brytyjczyk Peter Endsleigh Castle.
W maju 1939 r., pewnej niedzieli otrzymałem kopertę. Odnaleźli mnie, nie wiem jak. To było zaproszenie aby zgłosić się w następny poniedziałek. Po odbyciu badań medycznych w ministerstwie lotnictwa, zostałem poproszony wykonać test z kartografii. Po czym poinformowano mnie aby zgłosić się w budynku Whitehall przy ulicy King Charles gdzie miałem stawić się w rotundzie na dziedzińcu. Miejsce okazało się być wydziałem kartograficznym (War Office Map Department) z wieloma pulpitami kreślarskimi, kartografami oraz dobrze oświetlonymi pokojami z oknami na sufitach. Znalazłem się w dobrym miejscu.
Tak zapamiętał moment rekrutacji wiosną 1939 roku do służby w MI6. Czas naglił. Wiedza o potencjale utworzonej w 1935 roku Luftwaffe była znikoma. Aby zamaskować prawdziwą naturę swojego zajęcia, artysta pracował jako kartograf. Jego głównym zajęciem było jednak sporządzanie plakatów oraz grafik przedstawiających wyposażenie Luftwaffe. Ilustracje miały wymiar edukacyjny i trafiały do jednostek RAF, Royal Navy oraz Home Guard.
Pierwszy przekrój, który wykonałem był bardzo ubogi. Ilustrację Do 217 wykonałem w technice czarno-białej. Byłem zawstydzony.
Z czasem warsztat artysty doskonalił się poprzez kontakt z rozbitymi bądź przejętymi maszynami wroga. Źródłem wiedzy była jednostka RAF nr 1426. Formacja określana jako „Rafwaffe” posiadała na wyposażeniu samoloty nieprzyjaciela m.in. FW-190, JU-87, JU-88, BF-109 czy BF-110.
Miałem dostęp do wszystkich maszyn oraz części uzyskanych z miejsc upadku. Pierwszą czynnością, którą robiłem było sporządzenie szkiców trójwymiarowych. Ponadto dokonywaliśmy pomiarów samolotów. Czynność umożliwiała sporządzenie precyzyjnego obrazu obiektu. Rysunki służyły sporządzaniu modeli na potrzeby rozpoznania. Mieliśmy także fotografa, który był dla nas dużym wsparciem. Uzupełnienie stanowiły materiały ze źródeł wywiadowczych. Mieliśmy dostęp do niemieckich podręczników. Wiele materiałów pochodziło z Lizbony i Madrytu. Czasami dysponowaliśmy pojedynczym zdjęciem nowego typu samolotu. W przypadku wiedzy na temat rozmiaru tylnego koła byliśmy w stanie oszacować całkowitą skalę płatowca. Kiedy szkice i fotografie zostały sporządzone, przystępowałem do sporządzenia głównego rysunku w skali 1:24.
O uporze i fachowości rysownika świadczyło rozpoznanie pocisku typu V-1. Wstępna analiza zdjęć znad Peenemunde dokona przez interpretatorkę zdjęć lotniczych, Constance Babington Smith wykazała, że w tamtejszym ośrodku opracowuje się nową broń. Aby rozgryźć jej charakter fotografię przekazano do oceny Petera Castle, który przy pomocy katetometru ocenił, że rozpiętość skrzydeł obiektu wynosi 5,0 m. Pomiaru dokonano na podstawie fotografii wykonanej z dużego pułapu. Dalsze dochodzenie nad V1, który uległ katastrofie na terenie Szwecji, ujawniło że rzeczywisty wymiar wynosi 5,30 m.
Pracowałem bardzo szybko nad rysunkiem. To było bardzo intensywne doświadczenie i wierzę, że jak na ówczesne warunki było to wierne odtworzenie wszystkich możliwych detali. Dzieło sporządziłem w lipcu, kiedy od czerwca V1 uderzały w Londyn. Mimo że pilnie potrzebowano informacji, Służba Cywilna nie zdołała wydać diagramu obronie powietrznej w trybie natychmiastowym. Ilustracja znalazła się w obiegu we wrześniu 1944 r.
Po wojnie prace artysty w większości zniszczono. Ich niewielka część znalazła się w zbiorach Imperial War Museum w Londynie. W trakcie zimnej wojny Peter Endsleigh Castle kontynuował pracę dla wywiadu technicznego MI6.
Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!
Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!
Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/
Innym reformatorem brytyjskiego zwiadu lotniczego była postać godna formatu agenta Jamesa Bonda – wynalazca, fotograf i lotnik Sidney Cotton. Australijski weteran I wojny światowej w 1939 roku energicznie przystąpił do lotów wywiadowczych. Zadanie wykonywał na amerykańskim dwusilnikowym samolocie Lockheed 12A. Na pokładzie płatowca zainstalowano aparaty fotograficzne. Z ich pomocą między lutym a sierpniem rejestrowano niemiecką Linię Zygfryda. Podczas jednej misji Niemcy posłali w stronę Lockheeda, Messerschmitta Bf-109. Cotton zdołał uniknąć prześladowcy kierując się w stronę francuskiej granicy.
Czas wojny obnażył niewydolność brytyjskiego zwiadu. W 1939 roku w RAF służyło siedmiu wyszkolonych interpreterów zdjęć lotniczych. Przestarzałe dwusilnikowe bombowce typu Blenheim używane w misjach wywiadowczych były poddane ciężkiej próbie. Do grudnia 1939 roku z 89 Blenheimów wysłanych na misje Niemcy zestrzelili 16. Panujące na pułapie operacyjnym warunki sprawiały, że aparaty odmawiały posłuszeństwa – w rezultacie z 89 misji 44 nie dostarczyły przydatnych fotografii.
Kryzys pomogła przełamać pomysłowość oraz osobowość australijskiego inżyniera, który wprowadził zmiany polegające na rozbrojeniu myśliwca Spitfire. Tym samym płatowiec osiągał prędkości ponad 600 km/h, czyniąc ten sławny samolot najszybszym aparatem na ówczesnym polu walki. Poprzez instalacje większych zbiorników konstruktor zwiększył jego zasięg i dodał lepszy sprzęt fotograficzny. Debiut zmodernizowanego myśliwca miał miejsce 18 listopada 1939 roku.
Tuż przed niemiecką agresją na Zachodzie w maju 1940 roku tzw. Spitfire Cottona zarejestrował kolumny czołgów w ardeńskich lasach. Odkrycie nie spotkało się w Londynie z większym zainteresowaniem. Niepomyślny przebieg działań wojennych wiosną 1940 roku spowodował, że jego formację, Jednostkę Rozpoznania Fotograficznego, włączono do struktury RAF. W piśmie informującym wynalazcę o zastąpieniu go podpułkownikiem Geoffreyem Tuttlem zawarto następującą opinię: „wyrazy uznania za pańską pracę, dar wyobraźni i inwencję twórczą, dzięki którym w rozwoju techniki fotograficznych w Royal Air Force dokonał się znaczny postęp”. Dzień po swoich czterdziestych urodzinach Sidney Cotton stracił pracę.
Rozżalenie australijskiego wynalazcy, który zrewolucjonizował techniki zwiadu lotniczego, osładzał fakt, że techniki jego autorstwa stały się integralną częścią wysiłku wojennego aliantów. Jednostka Rozpoznania Fotograficznego wykorzystała wiedzę opracowaną w XIX wieku umożliwiającą np. mierzenie prędkości płynącego okrętu na podstawie kilwateru. Zespół skupiał sekcję modelarzy, w której znaleźli się malarze, rytownicy, ilustrator medyczny oraz złotnik. Całość prac koordynował rzeźbiarz Geoffrey Deeley. Grupa przekształcała zdjęcia w trójwymiarowe makiety, których rozmiary w niektórych wypadkach osiągały 6 metrów kwadratowych. Ich dokładność odwzorowywała wiernie warunki panujące na danym obszarze. Dorobek sekcji wyniósł podczas wojny ponad 1400 dioram. Na potrzeby inwazji w Normandii sporządzono 92 makiety. Generał Dwight Eisenhower, doceniając pracę artystów, złożył zespołowi modelarzy wyrazy uznania za stworzenie jednej z dróg prowadzących do zwycięstwa.
Bibliografia:
- Dowing Taylor, Podniebni Szpiedzy, Aliancki Zwiad w Czasie II Wojny Światowej, Rebis, Poznań 2013.
- Nijboer Donald, Graphic War. The Secret Aviation Drawings and Illustrations of the World War II, Boston Mills Press, Boston 2005.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz