Antonio Scurati – „M. Syn Stulecia” – recenzja i ocena
Antonio Scurati – „M. Syn Stulecia” – recenzja i ocena
Autorem książki zatytułowanej „M. Syn stulecia” jest Antonio Scurati, pochodzący z Neapolu pisarz, dziennikarz, eseista, wykładowca literatury współczesnej, laureat wielu włoskich nagród branżowych. Powieść spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony krytyków i stała się w Italii bestsellerem, zainteresowanie czytelników było tak wielkie, że konieczne okazały się kolejne dodruki. Prawa do książki sprzedano do trzydziestu krajów, także i my możemy cieszyć się polskim przekładem.
Akcja powieści obejmuje lata 1919-1924, każdy kolejny rok wyznacza cezurę kolejnej części, na które podzielona jest książka. Nie wiem, czy określenie powieść w pełni oddaje to, czym jest dzieło Scuratiego. Nie jest to bowiem po prostu praca beletrystyczna oparta na wydarzeniach historycznych, którą autor bazując na wiedzy ogólnej, czy nawet po dokonaniu mniej lub bardziej solidnej kwerendy, mówiąc kolokwialnie „usiadł i napisał”. „M” to dzieło o dużej wartości literackiej, nie będące opracowaniem naukowym, ale zdecydowanie „książką do czytania”, ale jednocześnie praca oparta na imponującym materiale źródłowym, na który składają się m.in. pamiętniki, korespondencja, publikacje prasowe. Autor przy każdym rozdziale zamieścił wyrywki z tychże źródeł, więc czytelnik może sam osądzić, czy obszedł się z nimi rzetelnie i rzeczywiście przedstawia sprawy tak jak faktycznie się miały. Oczywiście Antonio Scurati nie jest wszechwiedzący, nie siedział Mussoliniemu ani pozostałym bohaterom książki w głowach, pewnych rzeczy mógł się tylko – jak my wszyscy – domyślać, inne zapewne – choćby dla zwiększenia siły wyrazu – ubarwił, posłużył się też środkami wyrazu typowymi dla beletrystyki, a nie historiografii, ale fakt, że książka jest powieścią nie oznacza, że jest to płód fikcji literackiej i wyobraźni autora. Wręcz przeciwnie – mamy do czynienia z powieścią historyczną par excellence, powstała dzięki dogłębnej analizie materiału źródłowego. Książka zaopatrzona jest też w krótkie biogramy głównych postaci, co może być pomocne dla czytelników mniej orientujących się w polityce włoskiej lat dwudziestych ubiegłego stulecia.
Okres, o którym czytamy w „M”, charakteryzował się wielką niestabilnością. Tuż po zakończeniu Wielkiej Wojny Italią wstrząsały brutalne starcia faszystów z grupami lewicowymi, szczególnie zajadłe na obszarach wiejskich. Powieść Scuratiego pozwala nam poczuć atmosferę tej w zasadzie wojny domowej. Dobrze oddaje też pierwotny rys ruchu faszystowskiego – awanturniczy, ale i na jakiś makabryczny sposób romantyczny. Ukazana zostaje przyjęta przez Mussoliniego taktyka, świadomego stosowania przemocy jako środka prowadzenia działań politycznych i usprawiedliwiania jej stosowania jako konieczności za pomocą pokrętnych rozumowań. Opisując drogę faszystów do władzy książką opisuje też ewolucję poglądów przez nich wyznawanych. Autor wręcz oskarża ich o zdradę ideałów ruchu u swego zarania awangardowego i rewolucyjnego wskutek służących zdobyciu władzy kompromisów z wielkimi właścicielami ziemskimi, mieszczaństwem czy Kościołem.
Antonio Scurati zdaje się sugerować, że w drodze po władzę Benito Mussolini podeptał wszystko, w co wcześniej wierzył, nie tylko jako socjalista, ale też w czasach, gdy rodził się faszyzm. Duce w ogóle przedstawiony jest w niezbyt korzystnym świetle, jako bardzo przeciętna osobowość, barwnie odmalowane są jego przywary czy też bujne życie erotyczne. Jednocześnie daje się jednak zauważyć, że był to uzdolniony polityk, odznaczający się niebywałym zmysłem. Znacznie pozytywniej ukazani są ludzie, będący wprawdzie prekursorami faszyzmu, ale którzy z biegiem czasu zaczęli dystansować się od Mussoliniego i jego ruchu – jak choćby Gabriele D’Anunzio, których rozbrat z głównym bohaterem książki nie był pozbawiony związku ze wspomnianą ewolucją jego orientacji politycznej, mówiąc w pewnym uproszczeniu ze zwrotem w prawo.
Najbardziej pozytywnie odmalowana jest jednak postać Giacomo Matteottiego. Jego walka z faszystami w obronie demokracji i praworządności jawi się jako naprawdę bezkompromisowa, w odróżnieniu od wielu innych polityków czy ośrodków medialnych (poza może liberalną turyńską „La Stampą”) w pewnym momencie idących na porozumienie lub co najmniej zawieszenie broni z Mussolinim i jego stronnikami. Matteotti swą nieugiętą postawę przypłacił atakami fizycznymi, niemożnością normalnego egzystowania i rozłąką z najbliższymi w obliczu permanentnego zagrożenia, wreszcie – życiem. Scurati opisuje uprowadzenie socjalistycznego polityka przez bandę siepaczy pod wodzą Amerigo Duminiego, czy jednak z opisanych faktów da się wysnuć tezę o osobistej odpowiedzialności Mussoliniego za fizyczną likwidację oponenta?
Moim zdaniem w świetle przytoczonych danych możemy raczej mówić o czynie grupy nadgorliwych działaczy (zupełnie jak w popularnym w kręgach, w których się obracam, powiedzeniu – nadgorliwość rzeczywiście okazała się gorsza od faszyzmu), którzy dokonali tego, czego – jak mniemali – od nich oczekiwano. W istocie mord na Matteottim skomplikował położenie polityczne Mussoliniego. Tym niemniej to, w jaki sposób duce starał się całej sprawie ukręcić głowę, poświęcając mało ważne „płotki”, a wreszcie fakt, że wziął odpowiedzialność polityczną za zbrodnię sprawia, że nie jest ważne, czy Mussolini osobiście kazał zamordować przeciwnika. Ważne, że w to uwierzono, a on sam tego się nie wyparł.
„M. Syn stulecia” to książka wciągająca, dobrze napisana i pomimo gargantuicznej objętości „szybka” w lekturze. Z czystym sumieniem polecić ją mogę wszystkim, którzy pragną posiąść bądź pogłębić wiedzę o Mussolinim, drodze faszyzmu do władzy we Włoszech, czy też – choć o tych czytać trzeba trochę między wierszami – o mechanizmach polityki jako takiej.