Anne Harrington – „Wewnętrzna siła” – recenzja i ocena
We wszystkich religiach świata, od animizmu do chrześcijaństwa, wypracowano pewne rytuały mające na celu uzdrowienie ludzkiego ciała. Któż z nas nie pamięta chociażby z filmów sceny, w której jakiś szaman odprawia nad chorym czary, jakieś tajemnicze rytuały mające go uzdrowić. Chociaż czarownik nie stosuje niczego specjalnego, najwyżej okadzanie dymem czy napój z ziół, kuracja przynosi spodziewany efekt. Cud? Raczej nie, gdyż takie „cuda” działy się dość często. Cóż zatem? Te, zdawałoby się cudowne, wyleczenia można by wyjaśnić jedynie zasugerowaniem choremu, że oto teraz zostanie uzdrowiony, wszak jego uzdrowienia podjął się potężny czarownik. Tylko tyle? Tylko tyle i aż tyle. Siła sugestii, dzięki której umysł potrafi uleczyć ciało to najwyraźniej potężna siła. Za jej pomocą leczono naszych przodków przez całe tysiąclecia. Religie pogańskie miały swoich czarowników, w chrześcijaństwie podobną rolę odgrywali egzorcyści i w większości przypadków ich wysiłki kończyły się powodzeniem. Przez ostatnie kilkaset lat oficjalna medycyna odrzucała te praktyki, zwąc je pogardliwie gusłami i zabobonami, sama zaś koncentrowała się na wykryciu fizycznego źródła choroby i usunięciu go.
Odkrywanie zapomnianego
Książka „Wewnętrzna siła” przedstawia podróż nauki począwszy od całkowitej negacji po uznanie takich praktyk za pożyteczne dla człowieka. Odbywamy więc podróż w czasie, gdzie naszymi przewodnikami są badacze zarówno o bardzo znanych nazwiskach, jak i mniej rozpoznawalnych, jednak również ich zasługi dla rehabilitacji pogardzanych „guseł i zabobonów” są bezsprzeczne. W kolejnych rozdziałach książki uczymy się doceniać siłę sugestii, poznajemy mowę ciała, którą odczytują psychoanalitycy, zapoznajemy się z potęgą pozytywnego myślenia, dostrzegamy rolę więzi społecznych i rodzinnych i ich wpływ na stan naszego zdrowia. Ostatni rozdział został poświęcony medycynie chińskiej, medytacji oraz praktykom tybetańskim.
Specjalistka w swojej dziedzinie
Profesor Anne Harrington jest dziekanem Wydziału Historii Nauki Uniwersytetu Harvarda. Jest autorką książki “Reenchanted Science”, redaktorem tomów “Visions of Compassion: Western Scientists and Tibetan Buddhists Examine Human Nature” i “The Placebo Effect”, opracowała też “The Dalai Lama at MIT”. Już sama lista jej prac jest imponująca, a ponieważ wszystkie one dotyczą tematyki poruszanej w recenzowanej książce, należy sądzić, że są to doskonale jej znane sprawy, co zresztą widać w czasie lektury. Jeżeli dodamy do tego jeszcze imponującą ilość przypisów do książki, całe 71 stron, jesteśmy pewni, że zawiera ona porcję solidnej wiedzy na zawarty w jej tytule temat. Niemal całą książkę czyta się bardzo dobrze, wyjątkiem jest tu ostatni rozdział, jednak wynika to chyba z niewielkiej popularności medycyny chińskiej i tybetańskiej medytacji w polskim społeczeństwie.
Książka ta należy do nurtu książek traktujących o medycynie niekonwencjonalnej. W USA, gdzie zainteresowanie taką medycyną rozpoczęło się prawie przed stoma laty, ten nurt jest bardzo silny, a traktujące o nim książki cieszą się dużą poczytnością. Jednak w Polsce takie tradycje są o wiele słabsze, więc pomimo niezaprzeczalnych walorów książki, jej poczytność będzie zapewne o wiele mniejsza. A szkoda.
Zredagował: Kamil Janicki