Anna Nowakowska: herstoria wzbogaca główne nurty badań
Tomasz Leszkowicz: Historia kobiet, gender studies, historiografia feministyczna... Laik powiedziałby, że w sumie to to samo. Czy na pewno?
Anna Nowakowska: Na pewno nie. Gender studies to pojęcie szersze niż studia nad kobietą czy historią kobiet. Mało tego - część badaczy gender odcina się od historii kobiet, którą uważają za podtrzymywanie esencjalistycznej wizji kobiety, zamiast dekonstrukcji porządku płci. Poza tym gender studies to przede wszystkim spojrzenie socjologiczne, kulturowe, antropologiczne, filozoficzne na kobiety, mężczyzn, osoby transpłciowe, relacje między płciami czy też tworzenie konstrukcji zwanej „płcią”.
Historia kobiet to poszukiwanie zapomnianych, przemilczanych w dziejach kobiet i ich organizacji, przywrócenie ich do powszechnej pamięci, utrwalenie i uhonorowanie. Oczywiście nie tylko tych wielkich kobiet, lecz także bohaterek dnia codziennego: stojących w kolejce, opiekujących się sierotami, wprowadzających unowocześnienia w uprawie roślin i hodowli zwierząt czy studentek walczących o zdobycie wiedzy.
Historiografia feministyczna, choć używana czasem wymiennie z historią kobiet, jest krokiem naprzód w kierunku historii płci. Odchodzi od esencjalistycznego spojrzenia na kobiety w historii ku spojrzeniu szerszemu na relację płci i dekonstrukcję zastanego porządku. Skupia się nie tylko na kobietach, ale też na kondycji mężczyzny jako jednostki, grupach wykluczonych społecznie, kulturowo i religijnie. Znakomita badaczka płci, Alicja Kusiak-Browstein uważa, że polska historia płci skutecznie opiera się teoriom feministycznym i inspirowanym przez feminizm, co jest typowe dla młodych demokracji.
Czym więc tak naprawdę ma różnić się HERstoria od HIStorii?
Herstoria póki co uzupełnia Historię. Być może w przyszłości badacze historii ogólnej więcej miejsca będą poświęcać sylwetkom kobiet, działalności organizacji kobiecych czy przemianom jakie zaszły w danej epoce w tej kwestii. I nie będą musiały powstawać oddzielne opracowania dotyczące kobiet, bo wszystko to zostanie już zamieszczone w dziełach ogólnych.
Wśród studentów historii (obojga płci) i młodych naukowców tematyka genderowa stała się ostatnio bardzo popularna. Czasem wydaje mi się, że w Instytutach Historii niedługo będzie więcej specjalistów od historii płci, niż dobrych, nowoczesnych metodologicznie badaczy polityki czy wojen. Myślisz, że to możliwe?
Wydaje mi się, że historycy polityczni, a zwłaszcza wojskowości, są bardziej hermetyczni i mniej otwarci na nowe metody badawcze. O ile specjaliści historii politycznej coraz częściej sięgają po warsztat socjologiczny, to według mnie historycy wojskowości nadal skupiają się na liczeniu armat i pętelek przy mundurze, nie zastanawiając się, jakie piętno odcisnęła wojna na regionie i jego mieszkańcach (o mieszkankach nie wspominając).
Historia płci czy też kobiet sama w sobie jest nową dziedziną, wykorzystującą różnego rodzaju metody badawcze. Nie jest nauką idealną - jak dla mnie niektórzy historycy/historyczki płci zbyt mało sięgają do źródeł, opierając się jedynie na publikacjach, wspomnieniach, relacjach lub w ostateczności na prasie. Uważam to za szkodliwe w tym samym stopniu, co zaufanie tylko i wyłącznie źródłom archiwalnym, bez ich krytycznej analizy.
Dzisiejsze czasy wymagają interdyscyplinarności - stąd bierze się wybór wśród studentów historii płci, historii społecznej czy historii kultury, a nie historii politycznej czy wojskowości i wojen. Nie przekreślałabym jednak historyków polityki. Wydaje mi się, że są postępy i powstaje coraz więcej ciekawych książek historycznych z tej dziedziny, które mają szersze spojrzenie, odnoszą się do różnych aspektów i wpływów polityki.
Od kilku lat prowadzisz Feministyczny Salon Historyczny. Czy uważasz, że udało się dzięki niemu jakoś zbliżyć środowiska feministek i historyków?
Naszą idée fixe (moją i współtwórczyni Salonu – Iwony Dadej) było zareklamowanie, zwłaszcza młodych, badaczy i badaczek historii kobiet w środowisku feministycznym (czy ogólnie kobiecym) i wśród dziennikarzy, którzy idą często na łatwiznę i zwracają się ciągle do tych samych nazwisk albo próbują pisać coś samodzielnie w oparciu o publikacje innych. Wydaje mi się, że udało nam się choć trochę ten cel zrealizować. Wielokrotnie zwracano się do mnie z prośbą o kontakt do osoby, która mogłaby napisać tekst historyczny do publikacji feministycznej. Zawsze polecałam osoby, które wystąpiły na naszym Salonie, i z tego co wiem, dochodziło do współpracy.
Cieszy mnie, że coraz więcej feministek interesuje się historią i nie tylko same próbują zreinterpretować przeszłość, ale otwierają się na środowisko historyczne, dotąd uważane za „zabetonowane”. Wydaje mi się, że to działa też w drugą stronę. Dotąd nie spotkałyśmy się z odmową ze strony naukowców - jeśli ktoś nie mógł, to polecał swoją doktorantkę lub koleżankę z Instytutu.
Pytanie na koniec - czy jest jakaś Polka, której solidną, herstorową biografię chciałabyś przeczytać?
Tak! Chciałabym przeczytać biografię Eugenii Łozińskiej, matki Marcela Łozińskiego. Nie wiem czy ktoś pokusi się o jej napisanie, bo dziś jest postacią nieznaną, a miała niezwykle ciekawe życie. W ogóle, to bardzo interesują mnie kobiety uwikłane w komunizm, takie jak Julia Brystygierowa czy Żanna Kormanowa. One też czekają na swoje solidne biografie.