Anna Malinowska – „Brunatna kołysanka. Historie uprowadzonych dzieci” – recenzja i ocena
Anna Malinowska, dziennikarka związana z Katowicami, w swojej książce Brunatna kołysanka porusza problem zapomnianych dziś wysiłków adwokata Romana Hrabara, który całą swoją powojenną działalność skoncentrował na odzyskiwaniu polskich dzieci wywiezionych na terytorium III Rzeszy. Niejednokrotnie pomagał też tym, które już w dorosłym życiu poszukiwały swoich rodziców, a nie koniecznie były uprowadzone. Oddaje głos świadkom, dzieciom, które zostały przez Hrabara odnalezione. W tej książce jest tyle spojrzeń na historię, co jej bohaterów.
Wszystkie zrabowane dzieci przeszły przez piekło domów Lebensborn i sierocińców. Często były tam odurzane luminalem żeby nie płakały i szybciej zapominały o swojej tożsamości, a także bite i głodzone za używanie między sobą języka polskiego. Jednak ich dalsze losy nie zawsze były tak dramatyczne. Zdarzało się, że trafiały do niemieckich rodzin, które autentycznie kochały swoje przysposobione dzieci i nie szczędziły wysiłków, aby maluchy czuły się jak w biologicznej rodzinie.
Tak było z Barbarą Paciorkiewicz, która została po wojnie odebrana rodzinie adopcyjnej, w której traktowano ją dobrze, a po przewiezieniu do Polski została przez własną, dalszą rodzinę (jej matka i ojciec nie żyli, w okresie okupacji przebywała u babci) oddana do domu dziecka. Chłopcy, którzy byli zbyt krnąbrni lub nie znajdowali chętnych na adopcję byli wysyłani do domów Hitlerjugend, gdzie mieli być „hodowani” na żołnierzy, którzy bez wahania poświęcą swoje życie w imię III Rzeszy.
Brunatna kołysanka przynosi ze sobą nie tylko materiał do uniwersalnej refleksji o koszmarze II wojny światowej. Przynosi również zbiór wstrząsających relacji dzieci wojny, ich powojennych losów oraz traumy, która na zawsze odcisnęła na nich piętno. Często zdarzało się, że odzyskana po wielu latach rodzina nie była tak idealna, jak w marzeniach, a cudownie odnalezione dziecko okazywało się zupełnie obcym człowiekiem.
Recenzowana pozycja stanowi także hołd złożony Romanowi Hrabarowi, który do końca swojego życia nie szczędził wysiłków, aby odnaleźć jak najwięcej wywiezionych dzieci i pozwolić im odzyskać utraconą tożsamość. Temu katowickiemu adwokatowi i jego uporowi zawdzięczamy fakt, że rabunek i wynaradawianie dzieci zostało uznane za zbrodnię ludobójstwa. Dziś o Romanie Hrabarze nie pamięta nikt, poza dziećmi, którym pomógł. Nawet w Katowicach próżno szukać w przestrzeni publicznej jakiejkolwiek formy upamiętnienia jego osoby. W czasie lektury sama z niemałym zdziwieniem skonstatowałam, że ten wielki człowiek, którego nazwisko jest mi znane od lat, mieszkał dosłownie jedną przecznicę dalej.
Złożoność losów dzieci wywiezionych do Niemiec ukazana w Brunatnej kołysance jest frapująca. Nic nie jest tutaj czarno-białe, a niemieckie rodziny nie zawsze są kolejnym udręczeniem polskiego dziecka. Nie ma jednak wątpliwości, że dla tych starszych już dzisiaj osób wojna właściwie się nie skończyła. Często zadają sobie pytanie kim tak naprawdę są i czy gdyby nie wywiezienie do Niemiec (a czasami powrót do Polski) ich życie nie ułożyłoby się zdecydowanie lepiej. Gorąco zachęcam do lektury!