Anna Lerke – „Spowiedź Ewy Braun. W cieniu Hitlera” – recenzja i ocena
Ewa Braun to jedna z tych kilku kobiet z okresu Trzeciej Rzeszy, która po dzień dzisiejszy wzbudza emocje. Jak młoda kobieta mogła pokochać jednego z największych zbrodniarzy? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć w swoich wspomnieniach jej była służąca. A właściwie fikcyjna była służąca w rzekomych wspomnieniach…
Anna Lerke, według informacji zawartych na okładce, urodziła się w 1920 roku w Nowogrodzie. W czasie wojny pełniła funkcję służącej w Berghofie, a później była osobistą służącą Ewy Braun. Jest tylko jeden problem. Gdyby komuś zachciało się wczytać w stronę z metryką książki znajdzie tam zapis: „Niniejsza publikacja mimo nadania jej paradokumentalnego charakteru jest fikcją literacką”. Takie same zapisy miały książki Spowiedź Hitlera oraz Spowiedź Stalina autorstwa Christophera Machta. Czyżby więc kolejna książka, która wprowadza czytelnika w błąd?
Rzekoma autorka miała do wojny zamieszkiwać pod Nowogrodem, a już we wrześniu 1939 roku trafić do obozu koncentracyjnego wraz z całą rodziną. Stamtąd miała ją wyciągnąć Ewa Braun i uczynić najpierw służącą w Berghofie, a potem swoją osobistą powiernicą. Miała również towarzyszyć swojej pani w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy. Już ta konstrukcja jest bardzo karkołomna. Zgodnie z podziałem II Rzeczypospolitej pomiędzy ZSRS i Trzecią Rzeszę wspomniana miejscowość znalazła się po stronie sowieckiej. Hitler nigdy nie wizytował obozów, a już na pewno nie uczyniłby tego z Ewą u boku. Przebywanie polskiej służącej w bunkrze Führera jest już zupełnie abstrakcyjne.
Spowiedź Ewy Braun to kompilacja ogólnie znanych faktów, ubrana w dramatyczny relację pomiędzy Polką, a kochanką kata Polski. Nie braknie „elektryzujących” szczegółów dotyczących życia seksualnego Hitlera oraz jego fascynacji (chyba właściwie każda rozmowa pomiędzy Ewą, a Anną ma w sobie jakiś fragment z intymnymi szczegółami). W recenzowanej pozycji nie ma ani jednej nowatorskiej, bądź zaskakującej informacji. Identycznie miały się sprawy z poprzednimi tego typu książkami napisanymi przez Machta i wydanymi przez Bellonę.
Oprócz mało atrakcyjnej treści, książka zawiera dużo błędów redakcyjnych i korektorskich. Co i rusz można natknąć się na literówki i potknięcia stylistyczne. Nie jest to aż tak bulwersujące, jak fakt sprzedawania książki metodą wyprowadzania czytelnika na manowce. Rozumiem, że rynek księgarski jest przesycony coraz to nowymi publikacjami i bardzo trudno jest przyciągnąć uwagę odbiorcy, ale zapis drobnym druczkiem w metryczce o tym, że czytana pozycja to fikcja literacka nie mieszczą się w kanonach dobrego obyczaju.
Wydawnictwo Bellona obchodzi w tym roku stulecie istnienia. Tym bardziej ich ostatnie działania wydawniczo-marketingowe dziwią. Już zapowiadana jest druga część Spowiedzi Hitlera, a na półkach księgarskich straszą turbolechickie tomy. Nie jest to budujące ani nie wpływa dodatnio na wizerunek firmy. Nie pomogą w tym pozytywne recenzje na książkowych blogach.
Recenzowanej pozycji oczywiście nie polecam. I nie chodzi o fakt, że jest mało odkrywcza, ale o sposób jej promocji. Informacja z metryczki powinna znaleźć się w bardziej widocznym miejscu. To wiele by zmieniło.