Anna Kubajak – „Kresy i Sybir. Losy polskich dzieci” – recenzja i ocena
Jest to książka pięknie wydana – ma format niewielkiego albumu w twardej oprawie, z setkami ilustracji umieszczonych na papierze kredowym. Tekst przeplata się ze zdjęciami, mapami, rycinami i poboczną oprawą graficzną w sposób niezwykle estetyczny. Brawa należą się odpowiedzialnej za opracowanie graficzne książki Joannie Dzierzbickiej. Także strona edytorska nie budzi większych wątpliwości – w książce można wprawdzie znaleźć nieco literówek, nie są one jednak częste.
Publikacja została podzielona na trzy części: 1: „Nasza pamięć historyczna. Kresy i wypędzenia”, 2: „Kresy i zesłania w sztuce. Malarstwo i literatura” oraz 3: „Losy polskich dzieci w XX wieku. Obrońców ojczyzny i zesłańców”. Wbrew tytułowi i wstępowi nie jest to wyłącznie (ani chyba przede wszystkim) książka o losie dzieci i młodzieży na Wschodzie. Treść publikacji dotyczy Kresów, polskiej diaspory i w mniejszym stopniu Sybiru ogółem, w bardzo różnych aspektach. Ta niekonsekwencja i odejście od zamierzonego tematu wbrew pozorom nie irytuje, ani nie przeszkadza, choć należy mieć na uwadze, że książka Anny Kubajak to pozycja ogólna.
Publikacja w większym stopniu, jak sądzę, nadaje się do refleksji i przemyśleń niż do zaczerpnięcia twardej wiedzy, czego bynajmniej nie należy uznawać za wadę. Liczne fragmenty pamiętników i relacji przeplatają się z opisem dziejów Polaków na wschodzie, prezentując historię z bliskiej, ludzkiej perspektywy. Dodatkowym, interesującym uzupełnieniem są wiersze Kresowiaków. W specyficzną atmosferę zadumy wprowadzają doskonale dobrane ilustracje. Pod tym względem wyróżnia się druga część książki („Kresy i zesłania w sztuce. Malarstwo i literatura”), w mojej opinii najbardziej warta uwagi. Bardzo interesująca jest także część trzecia, w której autorka opisuje losy Polaków (a szczególnie polskich dzieci) w przeróżnych częściach świata: od ZSRR po Liban, Iran, Indie, Południową Afrykę i Nową Zelandię. Z tego fragmentu publikacji można zaczerpnąć wiedzę niedostępną w innych książkach lub traktowaną marginalnie – sam z wielkim zainteresowaniem czytałem np. o spotkaniu polskich dzieci z cesarzową Japonii. Po raz pierwszy miałem też okazję przeczytać o polskich dzieciach w Iranie.
Cennym uzupełnieniem książki są fragmenty poświęcone organizacjom Kresowiaków, ich działalności kulturowej i publicystycznej. Znaleźć je można w pierwszej części książki, która wszelako wzbudziła u mnie sporo wątpliwości.
Pracując przez niemal rok nad Źródłami nienawiści doszedłem do silnego przekonania, że w niemal wszystkich (jeśli nie wszystkich) konfliktach etnicznych nie może być mowy o jednej, mającej całkowitą rację stronie. Tak samo zwykle nie można mówić o niekwestionowanym prawie własności jednej grupy etnicznej do określonego terytorium. Dotyczy to tak samo Abchazji i Osetii Południowej, jak Kresów. Tymczasem „Kresy i Sybir” Anny Kubajak to książka wyłącznie o Polakach i polskiej wizji historii. Dla autorki Kresy są ziemią czysto polską, na której ludność białoruska i ukraińska stanowiły nieistotną mniejszość. A jeśli nawet były w przewadze, to w efekcie rusyfikacji, a nie liczącego przeszło tysiąc lat osadnictwa. Niestety autorce zdarza się rozmijać z kluczowymi faktami – przykładowo pisze, że Ukraińcy stanowili większość tylko na Wołyniu, pomija natomiast fakt, że także w woj. stanisławowskim i poleskim było ich znacznie więcej niż w Polaków. Nie sposób się też zgodzić z twierdzeniem, że w woj. lwowskim Ukraińcy stanowili „niewielką mniejszość”. Czy około 33% populacji (według późniejszych spisów) można w ten sposób nazwać? Szkoda, że Anna Kubajak nie zdecydowała się przedstawić także np. ukraińskiej czy białoruskiej wizji wzajemnej historii. W efekcie w jej książce tylko Polacy są ofiarami. Nie ulega wątpliwości, że nimi byli, że mordy na Wołyniu były bestialstwem na niewyobrażalną skalę... ale z czego to bestialstwo wynikało? Praca Pani Kubajak z powyższych względów powinna być traktowana jako niezwykle przystępna, napisana z polotem i pięknie ilustrowana, ale jednak ogólna i pozbawiona szerszej, dwustronnej analizy pozycja. Myślę, że wiele osób zachęci ona do dalszych poszukiwań i sięgnięcia po literaturę bardziej skomplikowaną, ale zarazem tłumaczącą procesy, które doprowadziły do wybuchu etnicznych waśni.
Moje uwagi dotyczą przede wszystkim części I. Druga i trzecia to doskonały materiał wprowadzający w historię Polaków na wschodzie, a zawarte w nich fragmenty pamiętników i ilustracje mogą się przydać np. nauczycielom.
Na sam koniec chciałbym wyrazić nadzieję, że uda się zrealizować postulowany m.in. przez autorkę pomysł utworzenia Muzeum Kresów, Muzeum Sybiraków i naukowego Instytutu Kresów Rzeczypospolitej. Takie placówki, jako nowoczesne instytucje badania i popularyzacji historii i kultury, są niewątpliwie potrzebne.