Andrzej Niwiński – „Hieny i lotosy” – recenzja i ocena
Starożytny Egipt, choć obecny w kulturze popularnej, w polskiej powieści nie zdobyłby tytułu najpopularniejszego tła akcji. Trudno mi nawet powiedzieć, czy sztandarowa powieść o tym okresie – „Faraon” Prusa – znany jest jako książka, czy jednak film Kawalerowicza. „Hieny i lotosy” stanowią na tym tle pewną odmianę, nie tylko biorąc pod uwagę temat, ale także osobę Autora. Od którego zacznijmy.
Arcykapłan…
Profesor Andrzej Niwiński jest egiptologiem, wykładowcą Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, autorem licznych publikacji, zarówno naukowych, jak i popularyzatorskich, a także przedstawicielem Polski w Radzie Międzynarodowego Stowarzyszenia Egiptologów. Prócz wiedzy teoretycznej dysponuje też praktyczną jako członek misji archeologicznych na terenie Egiptu. Od 1999 roku kieruje pracami Misji Skalnej nad świątynią Hatszepsut w Luksorze. Jednym słowem, wybitny specjalista w swojej dziedzinie.
… i jego papirus
Fabuła „Hien i lotosów” koresponduje z „Faraonem”, akcja obu powieści rozgrywa się bowiem w okolicach 1080–1070 roku przed Chrystusem, w Egipcie doby panowania Ramzesa XI, w obu też jednym z głównych bohaterów jest arcykapłan Herhor. I tu w zasadzie podobieństwa się kończą.
Główną osią fabuły są wydarzenia, jakie towarzyszyły problemom chwiejącego się Egiptu doby końca XX Dynastii, w wyniku których państwo faraonów podzieliło się na trzy części. Wydarzenia owe obserwujemy z perspektywy wielu bohaterów: kapłana Suti-mesa, arcykapłanów Amen-hotepa i Her-Hora, zbuntowanego generała Pa-nehsi, Ramzesa XI i wielu innych. Warto zaznaczyć, że wszyscy bohaterowie są postaciami autentycznymi. Ponieważ fabuła opisuje wydarzenia historyczne, znawcy dziejów Egiptu będą niestety pozbawieni elementu zaskoczenia.
W pewnym sensie można powiedzieć, że „Hieny i lotosy” są przedstawicielem gatunku political thriller. Mamy wszystko, co charakterystyczne dla tego typu literatury: kalkulacje polityczne, konflikty zbrojne, spiski, przewroty, emocjonujące wyścigi z czasem i zwroty akcji. Biorąc pod uwagę, że Autor ich nie wymyślał, a przytaczał wydarzenia historyczne, potwierdza to powiedzenie, że życie pisze najlepsze scenariusze.
Trzeba wyraźnie zaznaczyć: jest to powieść na źródłach oparta. Niemal 200 przypisów odsyła nas do odpowiednich obiektów muzealnych, rękopisów lub ilustracji historycznych. Należy uchylić kapelusza przed wiedzą Autora, która pozwoliła na swobodne operowanie bazą faktograficzną podczas przekuwania jej w powieść (co jest zdecydowanie od monografii trudniejsze).
Dbałość o zgodność z prawdą historyczną widać w wielu miejscach. Nie tylko w częstych przypisach czy odwoływaniu się do autentycznych wydarzeń, ale także w warstwie językowej. Próżno będziemy szukać nazw takich jak Nil, Teby, Egipt czy Nubia. Znajdziemy Hapi, Miasto, Kemet i Kusz. Język powieści dopracowany jest do tego stopnia, że gdy Autor wplata w tekst fragmenty autentycznych listów, przemów, wierszy miłosnych czy modlitw, nie sposób się zorientować bez przypisów, w którym miejscu to robi. Polecam zwłaszcza zwrócenie uwagi na podejście osób występujących w powieści, a więc i autentycznych Egipcjan, do Maat. Kto przeczyta, przeczytał, lub się zna, ten wie, o co chodzi… Jedynym odejściem od trzymania się języka epoki jest nazywanie wysokich dowódców egipskich „generałami”, budzące pewne uczucie dysonansu.
Prowadzenie fabuły również zasługuje na uznanie, choć na początku mamy dość solidny zgrzyt. Otóż na pierwszych stronach daje się odczuć pewne przeładowanie faktami. Wydaje mi się, że jest spowodowane staraniami Autora, by od razu zaprezentować nam sytuację. Dialogi postaci są dość wymuszone, widać, że bohaterowie nie rozmawiają ze sobą, lecz mówią do czytelnika. Jako zabieg edukacyjny jest to zrozumiałe, niestety, ze szkodą dla przyjemności czytania. Na szczęściu po przebiciu się przez początek dość szybko udaje się Autorowi wypośrodkować między faktografią a wartkością narracji i już do końca utrzymywać dobry balans. W uporządkowaniu informacji przydają się też dodane przez Autora pomoce: mapki, słowniczki i aneksy.
Najsłabsza strona powieści jest akurat niezależna od Autora – jest nią wydanie. Na trzy dodane mapki (co samo w sobie jest plusem) dwie są słabo czytelne, w tekście zdarzają się literówki, błędy interpunkcyjne i przerzuty linijek. Dla mnie osobiście dość męczący był też układ tekstu: duża czcionka przy dość szerokich marginesach skutkowała koniecznością ciągłego skakania wzrokiem po linijkach. Do tego miękka, bardzo wrażliwa na uszkodzenia okładka, choć ten akurat problem łatwo rozwiązać przez obłożenie książki.
Podsumowanie
Jeśli chodzi o „Hieny i lotosy”, jednej rzeczy bardzo żałuję: że nie mogłem przeczytać tej książki na początku studiów, kiedy mordowałem się z koszmarnie dla mnie nudną historią starożytną. Wystarczyło jedno przeczytanie, bym dowiedział się o obyczajach i życiu w Egipcie więcej, niż podczas całych studiów, do tego Autor robi to w sposób bardzo wciągający. Podziw budzi umiejętne osadzenie powieści w realiach tak odmiennych od naszych.
Zadanie, jakiego podjął się profesor Niwiński, było trudne, ale poradził sobie z nim świetnie. Mam głęboką nadzieję, że przyszli studenci, zmagający się z egzaminem z historii starożytnej, będą mogli wybrać „Hieny i lotosy” jako lekturę egzaminacyjną tak, jak niektórzy wykładowcy zgadzają się na „Montaillou. Wioskę heretyków”. Książkę zresztą polecam nie tylko im, ale też wszystkim lubiącym powieści historyczne, political thriller, historię Egiptu lub po prostu interesującą lekturę, z której można się wiele dowiedzieć.
Zobacz też:
- M. C. Guidotti, V. Cortese – “Egipt. Sztuka, historia, cywilizacja”;
- „Agora” reż. Alejandro Amenábar;
- Harry Sidebottom – „Ogień na Wschodzie”.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska