Andrzej Mencwel – „Etos lewicy. Esej o narodzinach kulturalizmu polskiego” – recenzja i ocena
„Etos lewicy. Esej o narodzinach kulturalizmu polskiego” powstawał w latach 1985-1987. Podczas pracy nad książką, poza pasją odkrywania, jej autorowi towarzyszyła kulturalna dominacja prawicy oraz pustka ideowa ówczesnej władzy i jej popleczników. Owa władza miała jak wiemy zwyczaj określania się mianem lewicy, w związku z czym do dziś lewicowość kojarzona jest z postkomunizmem. Stalin, „czerwoni”, PRL, komuna – tak wyglądają jej oficjalne korzenie. Przeciw takiemu ujęciu Andrzej Mencwel zdecydowanie protestuje. W swojej książce przedstawia nie tylko inną tradycję, ale także nieznane, czy zapomniane lewicowe idee, kulturę i język. Bez żywego języka nie ma żywych idei – jak twierdzi. Nie bez powodu jego książka została uznana za jeden z najważniejszych manifestów ideowych polskiej inteligencji zaangażowanej.
Książka rozpoczyna się rozdziałem „Forpoczta i sumienie”, który powstał, jako wstęp do nigdy nie wydanego wyboru pism Wacława Nałkowskiego „Skandale jako czynniki ewolucji”. Rozdział ten poświęcony został Nałkowskiemu – geografowi, publicyście i myślicielowi, który wraz z Cezarym Jellentą i Marią Komornicką napisał „Forpocztę”, czyli manifest młodopolskiego indywidualizmu. W rozdziale tym pojawiają się także nazwiska Brzozowskiego czy Krzywickiego, a opis dokonań tego drugiego przedstawiony zostaje w rozdziale kolejnym: „Papież socjalizmu polskiego”.
Po tytule „Etos lewicy” należy się oczywiście spodziewać, że na sylwetkach indywidualnych autor książki nie poprzestanie (choć ich listę jeszcze rozwinie). W podobnej pozycji nie może wszakże zabraknąć idei wspólnoty i charakterystyki grupy ludzi, którzy pragną pomagać tym, którzy są od nich słabsi i którzy znajdują się w trudniejszej sytuacji życiowej. Taką grupę spotkamy w rozdziale „Warszawiacy”. Rozdziale, który nie bez powodu rozpoczyna się króciutkim fragmentem „Przedwiośnia”, w którym Szymon Gajowiec mówi młodemu Cezaremu Baryce o ludziach należących do typu, który się w tłumie rozpłynął, znikł, lecz nasycił sobą pokolenie. Ci ludzie, „Warszawiacy”, to przede wszystkim Marian Bohusz, Stanisław Krzemiński i Edward Abramowski – według Żeromskiego protoplaści idei Polski silnej moralnie i materialnie, wskazującej drogę światu (drogę wielkiej przemiany), realizującej sprawiedliwość społeczną bez rewolucyjnego terroru. Ale dlaczego właśnie oni? Czy też, dlaczego tylko oni? To jedne z pytań, które postawił przed sobą Andrzej Mencwel – autor pragnący wzbogacenia wizerunku żywej historii Polski i odkurzający sylwetki socjalistycznych „Judymów” i „Siłaczek” (jest także o kobietach!). W swoim zestawieniu faktów, we wspomnieniu nazwisk i przywołaniu pewnych idei autor nie zapomina także o swoistych platformach porozumienia działaczy, czyli o pismach „Głos” i „Ogniwo”, którym w sumie poświęca dwa rozdziały (Jak się robi pismo: „Głos”, Jak się robi pismo: „Ogniwo”).
Dużym atutem książki jest wspomniane już krytyczne odniesienie względem oficjalnej historii lewicy – tak często ośmieszanej i kompromitowanej. Reinterpretacja tej historii, polemika z tradycją i wydobywanie na światło dzienne ludzi i zdarzeń zapomnianych sprawia, że książka może przyczynić się do poszerzenia horyzontów nie tylko tych, którzy o lewicowości myślą w sposób stereotypowy i uproszczony. Do pewnych mankamentów książki zaliczyłabym natomiast trudności, jakie może przysparzać momentami dość trudny język gęsto opisujący całą masę historyczno-społecznych faktów. Niezależnie jednak od trudności, jakie mogą pojawić się podczas lektury książki myślę, że znajomość tej klasycznej już pozycji powinna być obowiązkowa – zwłaszcza w przypadku osób nazywających siebie wykształconymi.