Andrzej Chwalba — „III Rzeczpospolita – raport specjalny” – recenzja i ocena
Przed jesiennymi wyborami wiele wskazywało na to, że czas III Rzeczpospolitej dobiegł końca. Idące do wyborów osobno, czyli razem Platforma Obywatelska z Prawem i Sprawiedliwością miały położyć kres korupcji, przekrętom i cynizmowi w polityce, czego uosobieniem była Bogu ducha winna III RP.
Wydawnictwo Literackie podchwyciło ducha czasu i w okolicach wyborów opublikowało książkę Andrzeja Chwalby. Tytuł zdaje się sugerować, że będzie zawierała wszystko, co ważne w sprawie polskiej suwerennej państwowości. I niby tak jest w istocie, ale czy szesnaście lat przemian da się streścić na niespełna trzystu stronach? Jak pokazuje „Raport specjalny” – da się to zrobić, nie jest to jednak kompresja bezstratna...
Autor we wstępie pisze: „Książka nie ma charakteru systematycznego wykładu akademickiego, natomiast jest rozrachunkiem historyka z piętnastoleciem i zachętą do podjęcia tego zadania przez Czytelnika”. Cały esej ma wyraźny charakter rozrachunkowy. Pytanie tylko, czy można rozliczać coś, co się jeszcze nie skończyło? Może jednak potrzebna jest w Polsce analiza dotychczasowych zmian: sukcesów i porażek.
Wywód prowadzony jest problemowo, co znacznie ułatwia odszukanie potrzebnych informacji: są rozdziały poświęcone historii, ustrojowi, gospodarce, społeczeństwu i polityce międzynarodowej. Zakres problemów jest tak szeroki, że nie dało się w tekście uniknąć uproszczeń. Na istnienie wielu tematów autor zaledwie wskazuje, jednocześnie nie podając bardziej szczegółowych opracowań. Cytat z rodziału o szkolnictwie: „Szczególnie korzystne zmiany nastąpiły w substancji materialnej szkół. Wyposażono je w komputery, choć jeszcze w stopniu niezadowalającym. (...) Wiele budynków zmodernizowano i wyremontowano. Powstało też sporo nowych, wyposażonych w nowoczesne sale gimnastyczne”. Taki styl szybko męczy, poza tym lektura zostawia po sobie posmak niespełnienia. Okrągłe zdania po pewnym czasie robią się nudne, mimo że autor stara się je ubarwić danymi statystycznym.
W książce (muszę się nieskromnie przyznać) nie znalazłem niczego, o czym bym wcześniej z innych źródeł nie wiedział. Oznacza to, że nie jest ona przeznaczona dla mnie. Wydaje mi się, że grupą docelową tego opracowania są raczej licealiści, starający się dostać na kierunki politologiczne, gdzie niejednokrotnie wymagana jest wiedza o historii najnowszej. „Raport” pozwoli im uporządkować wiedzę, nakreśli zestaw zagadnień do głębszego poznania, da „ogólny pogląd” na wszystko. Ramy objętościowe nie pozwolą na więcej... Na bryk dla studentów już chyba nie wystarczy (przynajmniej nie na politologii). Nie wróżę więc tej pozycji wielkiego sukcesu wydawniczego.