Aleksiej Isajew – „10 mitów II wojny światowej” – recenzja i ocena
Aleksiej Isajew należy do młodszego pokolenia rosyjskich historyków, przez co miałem po cichu nadzieję, że jego praca okaże się świeża i oryginalna. Nadzieja nie okazała się płonna. Książka nie tyle obala mity, co podważa wiele znanych faktów dotyczących II wojny światowej.
Na wstępie trzeba powiedzieć, że książka ma jedną zasadniczą wadę – zupełny brak bibliografii. Nieco ogranicza to zaufania do autora, jednak z tekstu można ostrożnie wywnioskować, że dokonał on kwerendy oraz selekcji źródeł. Gdy dodamy do tego dość ostre, czasami cierpkie oceny dotyczące niektórych faktów, otrzymujemy interesującą książkę.
Metoda „obalania” mitów opiera się na prostej konstrukcji – autor najpierw „wybiera” pewien aspekt konfliktu, który poddaje omówieniu. Kiedy już przedstawi „ofiarę” rozpoczyna gruntowną i żmudną analizę przyczyn zaistnienia danego poglądu czy faktu. Na ostatnim etapie, często cytując źródła – rozprawia się z tymi poglądami.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Isajew skupia się tylko i wyłącznie na froncie wschodnim – ciężko w sumie mieć o to pretensje, skoro dla Rosji właśnie wydarzenia na wschodzie były najważniejsze. Autor nie porusza się jednak tylko po Związku Radzieckim. Dla wzmocnienia swoich ocen odwołuje się nierzadko do porównań z walkami toczonymi przez aliantów zachodnich. Używane przez niego porównania z pewnością wzmacniają siłę argumentów.
Isajew podkreśla, że wiele „cudownych” rozwiązań wcale nie brało się z „geniuszu” ich autorów, tylko z chłodnej analizy. Stąd może zdziwić czytelnika, że kariera osławionej pepeszy nie wynika z daru przewidywania radzieckich planistów, tylko z potrzeby zwiększenia niskim kosztem siły ognia i szybkostrzelności pododdziałów piechoty. Tak samo rozprawia się z mitem o masach Niemców uzbrojonych w osławione schmeissery – w rzeczywistości do końca wojny podstawowym uzbrojeniem strzeleckim Niemców był karabiny Mauser wz. 98 w różnych wariantach, a nie pistolety maszynowe.
Ciekawe są spostrzeżenia autora na temat wykorzystania kawalerii na froncie wschodnim. W jego analizie ten rodzaj wojsk, choć już lekko zalatywał historią, był używany racjonalnie w stosunku do jego potencjału. Za przykład podaje tutaj szarżę naszego 18. Pułku Ułanów Pomorskich pod Krojantami, a dalej – szlak bojowy czerwonej kawalerii. Z lubością rozprawia się z mitami o archaicznych wojownikach z szablami atakującymi postęp techniczny w postaci czołgów.
Na dalszych stronach m.in. nieco wycisza mit szalonego i nie rozumiejącego niczego Hitlera. Wielu niemieckich dowódców (i nie tylko) było zdania, że póki Hitler słuchał swoich generałów, wszystko szło dobrze. Gdy uwierzył w swój geniusz, Niemcy szły po równi pochyłej do klęski. Nie uważając bynajmniej Hitlera za geniusza, Isajew wskazuje – na podstawie programu budowy słynnego Me-262 – że wcale nierzadko to ci „wspaniali doradcy” popełniali błędy, nie rozumiejąc czasem jasnych i całkiem logicznych intencji wodza.
W kwestiach decyzji politycznych, czasem niezrozumiałych dla wielu do dziś, Isajew stawia proste wyjaśnienie – decyzje podejmowano na podstawie dostępnej wiedzy, a nie na podstawie znanych dziś wszystkim faktów. W sprawie „słynnego zaskoczenia” Stalina w czerwcu 1941 roku Isajew jasno wskazuje, że ówczesnym służbom ciężko było opierać się na licznych chaotycznych, a czasem sprzecznych danych wywiadowczych. Pomniejsza również wartość niektórych źródeł, podkreślając że niektóre fakty z braku wiarygodnych informacji prostu odgadywano.
Jest to wyraźna krytyka Richarda Sorge’a oraz jego zapewnień o rezygnacji Japonii z inwazji na ZSRR. Akurat tu Isajew trafił kulą w płot, bo 2 sierpnia 1941 roku japońscy decydenci podjęli taką decyzję, gdyż w dużo większym stopniu interesowały ich surowce na Pacyfiku, niż na Syberii. Chcieli ponadto kontynuować wojnę z Chinami.
Aleksiej Isajew napisał niezwykle ciekawą i przystępną książkę. Jego dociekliwe analizy nie są pozbawione poczucia humoru, jednak nie osłabia to wartości samego opracowania. Miłośnikom historii II wojny światowej może sprawić dużo satysfakcji.