„Aleksander Sulkiewicz miał niesamowitą umiejętność zakładania masek” – rozmowa z aktorem Józefem Pawłowskim z filmu „Piłsudski”
Aleksander Sulkiewicz, a właściwie Iskander Mirza Duzman Beg Sulkiewicz, był polskim działaczem socjalistycznym i niepodległościowym tatarskiego pochodzenia. Przez wiele lat należał do Centralnego Komitetu Robotniczego PPS, a w latach 1915–1916 służył w 5. Pułku Piechoty Legionów Polskich. Przez wiele lat prowadził działalność konspiracyjną, o którą nikt go nie podejrzewał z uwagi na wyznawaną religię – jako Tatar był muzułmaninem. Sulkiewicz był zarazem jednym ze współorganizatorów ucieczki Józefa Piłsudskiego z petersburskiego szpitala św. Mikołaja Cudotwórcy, do czego doszło 14 maja 1901 roku. I właśnie od tego rozpoczyna się akcja filmu Michała Rosy „Piłsudski”. W historycznej produkcji, której premiera odbędzie się 13 września 2019 roku, rolę Aleksandra Sulkiewicza zagrał Józef Pawłowski. Aktor znany m.in. z filmu Miasto 44 opowiedział Histmagowi o swoich przygotowaniach do roli, pracy na planie i ulubionych cechach swojego bohatera.
Marek Teler: W filmie Piłsudski wcielasz się w postać polskiego działacza niepodległościowego tatarskiego pochodzenia - Aleksandra Sulkiewicza. Jak wyglądały twoje przygotowania do tej roli? Czy znałeś wcześniej historię swojego bohatera?
Józef Pawłowski: Nie znałem go wcześniej i nie wiedziałem nic na jego temat. O Tatarach wiedziałem, że istnieją i mniej więcej kojarzyłem ich historię, ale bez bliższych szczegółów. Na początku tworzenie tej postaci polegało na zdobywaniu informacji na temat Aleksandra Sulkiewicza, jego herbu rodzinnego, bo wywodził się z rodu arystokratycznego, i funkcjonowania Tatarów w Polsce.
Pytałem, jak to jest z ich niepiciem alkoholu i przeklinaniem. Zbierałem różne szczególiki, a potem przekładałem je na obraz człowieka.
M.T.: Czyli jak rozumiem rozmawiałeś z żyjącymi w Polsce Tatarami?
J.P.: Miałem bliski kontakt telefoniczny i mailowy ze wspaniałym panem, który dobrowolnie i bezinteresownie wysyłał mi informacje i opowiadał godzinami o polskich Tatarach. Pozwolił mi zweryfikować wszystko to, czego się dowiadywałem. Wypytywałem też swoich znajomych, którzy mogli mieć jakąś wiedzę na ten temat. To wszystko przyniosło efekty.
M.T.: Kino historyczne nie jest ci obce, bo wcześniej grałeś jedną z głównych ról w filmie „Miasto 44”. Doświadczenie z tej produkcji mocno pomogło ci na planie „Piłsudskiego”, czy jednak są to dwa zupełnie inne projekty?
J.P.: Myślę, że jeżeli w czymś pomogło, to w tym, że nie przeraża ekipa na planie licząca powyżej 60 osób i jeszcze 100 statystów tworzących wielką grupę ludzi. Już to widziałeś, więc nie jest to szalenie zawstydzające. Doświadczenie pomaga ci też chwytać to, co potrzebne z materiałów, które dostajesz. Są to jednak dwa zupełnie inne filmy i dwie całkiem różne postaci.
M.T.: Co najbardziej zaskoczyło cię w postaci Aleksandra Sulkiewicza, jeżeli chodzi o jego cechy charakteru i osobowość?
J.P.: Jest szalenie ciekawa rzecz w kontekście jego dzieci i religii. Nie chcę zdradzać, ale niech ludzie sobie sprawdzą, bo to może być wartościowa praca domowa. Bardzo interesująca jest też sama historia jego rodziny, która miała tradycje patriotyczne. Ponadto Sulkiewicz przez wiele lat konspirował i nigdy nie został złapany. Przechodził przez granicę z ludźmi, których przemycał, i robił to jawnie. Nikt nigdy niczego nie podejrzewał, bo miał w sobie niesamowitą umiejętność zakładania masek.
M.T.: Rola Aleksandra Sulkiewicza wymagała od ciebie porządnej charakteryzacji. Jak się czułeś, widząc w lustrze zupełnie inną osobę?
J.P.: To była niebywała, niesamowita praca Darka Krysiaka. Czułem się jak zupełnie inny człowiek. Jeszcze nigdy nie przeżyłem charakteryzacji, która tak fundamentalnie by mnie zmieniła. Bywałem trochę postarzany, ale nigdy nie miałem pełnego zarostu i tak wyrazistego kostiumu. Sam miałem problem, żeby rozpoznać siebie w lustrze. Ta charakteryzacja jednak pomaga, bo im bardziej nie jesteśmy sobą na planie, tym łatwiej wcielić się w rolę.
M.T.: Aleksander Sulkiewicz zginął tragicznie 18 września 1916 roku na skutek ran odniesionych w bitwie pod Sitowiczami nad Stochodem. Czy zobaczymy w filmie scenę jego śmierci?
J.P.: W filmie tego nie opowiadamy, ale rzeczywiście spotkała go tragiczna śmierć. Mój bohater zginął w czasie udzielania pomocy swojemu koledze. Notabene, nie chcieli go wziąć do wojska, ponieważ twierdzono, że był za stary. Tak długo walczył, żeby wreszcie móc fizycznie walczyć o wolną Polskę, że w końcu się zgodzili, ale niestety zginął w bitwie.
M.T.: A jak wyglądała twoja współpraca na planie z grającym główną rolę Borysem Szycem i pozostałymi aktorami?
J.P.: Fantastycznie. Pełen szacunek, otwartość i ciekawość tego, co masz do powiedzenia i twojego spojrzenia na świat.
M.T.: Cały czas jesteś otwarty na kolejne propozycje filmów historycznych?
J.P.: Generalnie jestem otwarty na dobre rzeczy.
M.T.: Od dziecka interesowałeś się historią, czy to zainteresowanie pojawiło się dopiero, gdy zacząłeś grać w produkcjach o tematyce historycznej?
J.P.: Zawsze ciekawiła mnie historia. Byłem chłopcem, który lubił biegać po łąkach, udawać rycerzy i XVII-wiecznych polskich żołnierzy. Lubiłem bawić się w historię i nigdy nie musiałem być tłuczony młotkiem, żeby się jej uczyć.
M.T.: Miałeś okazję zapoznać się już z pierwszymi fragmentami filmu. Widzisz w tym filmie potencjał do zmiany wizerunku Marszałka Piłsudskiego w polskim społeczeństwie?
J.P.: Uważam, że ten film ma szansę dopełnić ten wizerunek. Chodzi o to, żeby pokazać, że bohater to człowiek. Nie rodzisz się z jakimś bonusem przy nazwisku, tylko twoja determinacja i twoje wybory czynią z ciebie takiego człowieka, a nie innego. Myślę, że o to chodzi w tym filmie. Staramy się przede wszystkim pokazać człowieka, a nie posągową postać.
M.T.: Dziękuję za rozmowę!