Agnieszka Janiszewska – „Kuzynka Marie” – recenzja i ocena
Agnieszka Janiszewska – „Kuzynka Marie” – recenzja i ocena
Akcja powieści rozpoczyna się na początku XX wieku – w momencie, gdy nastoletnia dziewczynka podczas podsłuchanej rozmowy służby oraz kłótni rodzinnej – dowiaduje się o tym, że ma kuzynkę, która była córką zmarłego brata ojca. Myśląc, że będziemy obserwować świat oczami młodej damy, szybko przenosimy się kilkanaście lat później – do roku 1914, a więc w przeddzień wybuchu I wojny światowej.
Pierwsza część książki z nielicznymi przerwami dzieje się w przepięknym w Korbielowie – posiadłości należącej do Państwa Boratyńskich. Nieoczekiwanie tajemnicza kuzynka Marie otrzymuje zaproszenie przyjazdu od swojej stryjecznej siostry Emilii Koźmińskiej. Po długich rozmowach z matką, Marie postanawia odwiedzić nigdy nie widzianą kuzynkę.
Dlaczego obydwie siostry stryjeczne mogły zobaczyć się dopiero, gdy będą miały po dwadzieścia kilka lat? Cóż, właściciele wspaniałego majątku ziemskiego w Korbielowie odeszli w zaświaty jak choćby dziadek Emilii – Onufry Boratyński czy jej rodzicie Apolinary i Matylda Boratyńscy. A, że tylko ojciec Emilii uznawał córkę swojego brata za członka rodziny, jasne było, iż takie odwiedziony kuzynki mogą dojść tylko w wyniku śmierci tych, którzy nigdy nie zaakceptowali tego, co zrobił jego brat Zygmunt Boratyński. Tym samym Emilia, zostając jedyną dziedziczką korbielowskiej ziemi, w końcu mogła bez przeszkód wysłać zaproszenie do francuskiej siostrzenicy.
W rozmowach między nowopoznanymi kuzynkami czuć chód i obojętność. Jednak wbrew pozorom, młode kobiety potrafią znaleźć zrozumienie dla takiego zachowania względem siebie. Tylko czy iście żałobne, wręcz oziębłe postępowanie Emilii wobec Marie i całego korbielowskiego otoczenia spowodowuje zagojenie ran, wyjaśnienie konfliktów i poznanie tajemnic rodzinnej sagi Boratyńskich? Odpowiedzi na powyższe pytania czekają na każdego, kto sięgnie po drugi tom Agnieszki Janiszewskiej. Pokierują nas z klimatycznego Korbielowa wprost do podparyskiego Chartres – zamieszkiwanego przez Marie i jej matkę Christine.
Właśnie 1914 rok stanowi główne tło powieści. Tej prawdziwej wojny jest jak na lekarstwo, ale to pod jej wpływem zmieni się większość bohaterów „Kuzynki Marie”. Entuzjastycznie widzimy tu młodych Francuzów garnących się do wojska, aby w geście uczuć patriotycznych oraz nie narażenia się masom społecznym – walczyć przeciwko „barbarzyńskim” Niemcom. Wprawdzie na kartach książki jest wspominany „Cud nad marną” czy bitwa pod Verdun, ale wojnę możemy poczuć jedynie z perspektywy Marie, która pracując jako pielęgniarka, codziennie doświadcza nieszczęść jakie poczyniła tocząca się wojna młodym ludziom – wracającym z frontu jako kaleki nie tylko pod względem fizycznym, ale przede wszystkim psychicznym.
A czy „Wielka wojna” zmieni relacje między Marie a Emilią? Od powrotu z Korbielowa w 1914 roku, Francuzka kuzynka otrzymała tylko jeden list od swojej siostrzenicy z Polski, która oznajmiła, że w razie jej przedwczesnej śmierci będzie mogła zaopiekować się urodzoną córeczką i dworem Boratyńskich. Ale czy to jest możliwe, aby obca osoba w dodatku nie mówiąca po Polsku – mogła od tak odziedziczyć majątek?
Skomplikowane losy ludzi, których poznajemy budzą mieszane odczucia. Wiele postaci na wszelkie sposoby próbuje stwarzać niedomówienia przed innymi i nigdy nie mówi do końca, co tak naprawdę myśli. Z czym to może być związane? Tak jak to często w życiu bywa – z powodu braku szczęścia i tęsknoty za miłością, prawdziwą miłością, którą ze względu na ówczesne konwenanse i drobnomieszczańskie zwyczaje, rzadko można było ją zaznać.
Powieść autorki specjalizującej się w literaturze obyczajowo-historycznej jest uniwersalna i daje nam odpowiedź na pytanie – że bez względu na okoliczności, nie warto zwlekać wyjaśnieniem rodzinnych konfliktów, zwłaszcza gdy znajdujemy się już na łożu śmierci. Książka „Kuzynka Marie” pozwala również na zastanowienie się nad sensem trwania w nieszczęśliwych związkach i dokonania takiego wyboru, który może przywrócić nam to, czego oczekujemy od życia, ale bardzo boimy się po to sięgnąć.
Jednym słowem dwutomowy romans Agnieszki Janiszewskiej to lekka i przyjemna lektura, która idealnie pasuje na wakacyjne wieczory.